PS: Gerald Green

Tak jak w ubiegłych latach, tak i teraz – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy są już na rybach – można krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. A były to najlepsze miesiące w Bostonie od lat, bo Celtics kolejny już rok poprawili swój wynik wygrali aż 53 spotkania, zajmując pierwsze miejsce na Wschodzie, a swój udział w fazie play-off skończyli dopiero na finałach konferencji.Żeby jednak w pełni ocenić tę kampanię należy wziąć pod uwagę także oczekiwanie, co do danego zawodnika oraz jak spisał się on w trakcie sezonu regularnego oraz fazy posezonowej. Jako następny do tablicy pofrunie Gerald Green po swojej drugiej przygodzie w Bostonie.

PRZED SEZONEM:

Jedną nogą był już w Los Angeles, gdzie miał grać dla Doca Riversa, ale ostatecznie pojawiła się jeszcze oferta z Bostonu, gdzie Green miał okazję nie tylko powrócić do organizacji, która w 2005 roku wybrała go w drafcie, ale też znów zagrać ze swoim dobrym znajomym w osobie Isaiaha Thomasa. Pierwszy pobyt Greena w barwach Celtics zakończył się stosunkowo szybko, bo Gerald został po dwóch latach spakowany do paczki w ramach transferu Kevina Garnetta i tyle go widzieli. W międzyczasie miał kilka fajnych spotkań, wygrał też konkurs wsadów, ale potem wielkiej kariery nie zrobił – tułał się po świecie, a do NBA wrócił dzięki wykorzystanej szansie w Phoenix. To tam wskrzesił swoją karierę i został energizerem zdolnym w kilka minut gry zdobyć nawet kilkanaście punktów. Z tego też powodu trafił do Celtics, gdzie miał być ciekawą opcją z ławki i jednym z niewielu weteranów w zespole.

SEZON REGULARNY:

To był dla Greena najsłabszy sezon w lidze od lat pod wieloma względami. Wystąpił w ledwie 47 spotkaniach, czyli zagrał najmniej meczów od lat, ale nie narzekał, lecz robił swoje w zasadzie za każdym razem, gdy wychodził na parkiet. Miał zapewniać przede wszystkim punkty i gdy dostawał swoje szanse to to robił. 19 punktów w 19 minut przeciwko Grizzlies (wygrana), 18 punktów w 21 minut przeciwko Milwaukee w trakcie dunkfestu na koniec sezonu (wygrana), 16 punktów w 23 minuty przeciwko Jazz na wyjeździe (wygrana), 15 punktów w 16 minut przeciwko Pelicans (wygrana) czy 15 punktów i 4/4 zza łuku w ledwie 13 minut przeciwko Suns (wygrana). To były jego najlepsze mecze w tym sezonie, w których ze swojej roli wywiązał się naprawdę znakomicie. Statystyki nie kłamią: gdy zdobywał 15 lub więcej oczek to Celtics zawsze wygrywali (bilans 5-0).

PLAYOFFS:

Jego wejście do pierwszej piątki w G3 starcia przeciwko Bulls być może uratowało Celtom ten sezon. Green otworzył grę swoim zasięgiem, już w pierwszym meczu zdobył osiem punktów, a Celtics wygrali w Chicago. W kolejnym 31-latek zaliczył rekordowe w tych playoffs 18 oczek, a potem miał jeszcze 16 punktów w kończącym tę serię meczu. Był naprawdę ważnym ogniwem drużyny i zaczął nawet serię z Wizards w pierwszej piątce, choć potem już tak tylko wędrował między ławką, niegraniem wcale i jednym startem przeciwko Cavs. Koniec końców odegrał jednak bardzo ważną rolę w tegorocznej fazie play-off i to tak dużą, że nikt nie mógł tego przypuszczać, gdy Green latem ubiegłego roku podpisywał z Bostonem kontrakt.

OCENA: 4+

Solidne wsparcie w sezonie regularnym, kilka efektownych wsadów, x-factor w serii z Chicago Bulls, a wszystko to za kosmicznie małe pieniądze, bo Green nie dostał od Celtów nawet miliona dolarów. Czego więcej chcieć?

CO DALEJ?

Green był naprawdę przydatnym weteranem dla tej drużyny, a zaskakujące jest to, że przydał się być może nawet bardziej na parkiecie niż poza nim. Przed rokiem podpisał kontrakt na jeden rok, ale gdyby chciał wrócić na kolejny sezon – czemu nie, parę razy naprawdę przydał się jako strzelec z ławki, dając drużynie sporo energii i był przy okazji fajnym głosem na ławce i w szatni dla tego wciąż przecież niezwykle młodego zespołu. Jeśli więc miałby grać za podobne pieniądze (czyli w praktyce kontrakt minimalny) to Celtics zapewne z chęcią skorzystają z jego usług, jeżeli tylko będą mieli w składzie miejsce i nadal będą widzieć dla niego rolę w drużynie.