Sullinger na rozdrożu kariery

Jared Sullinger nie odmienił Toronto Raptors, gdzie latem ubiegłego roku trafił po podpisaniu z kanadyjską drużyną jednorocznego kontraktu na $5.6 milionów dolarów. Gdy grał to wyglądał słabo, choć większość czasu spędził na leczeniu kontuzjowanej nogi. Raptors pożegnali się więc z nim bez żalu podczas trade deadline, wymieniając go na lepszy model w osobie Serge’a Ibaki i wysyłając Sully’ego do Phoenix. Tam jednak były zawodnik Celtics nie miał okazji się wykazać, bo szybko został zwolniony i od tego czasu pozostaje bez klubu. Według ostatnich raportów zainteresowani są nim Miami Heat, a i Boston Celtics ponoć cały czas nie wykluczyli sprowadzenia podkoszowego z powrotem do zespołu Brada Stevensa.

Gdy latem Sullinger odchodził do Toronto to wydawało się, że będzie to początek nowej kariery dla 25-latka. Sully szukał dużych pieniędzy, takich jednak nie znalazł i postanowił wziąć jednoroczną umowę, aby odbudować się w Kanadzie i latem 2017 roku podpisać wyższy i dłuższy kontrakt. Te plany spaliły jednak na panewce, gdy Sullinger już w pierwszym meczu preseasonu doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry na bardzo długi czas. No a gdy wrócił to znów miał problemy kondycyjne i bardziej Raptors szkodził niż pomagał w tych minutach, które dostawał.

Nie okazał się więc zbawieniem dla Raptors, a ci wysyłając go do Phoenix przyznali się do popełnienia błędu. W tym momencie kariera Sullingera w NBA zawisła na włosku. I na tym włosku wciąż wisi, bo na razie tylko Heat wyrazili zainteresowanie podkoszowym, ale kontraktu nie mają zamiaru oferować. Cały czas nie wyklucza się też jego powrotu do Bostonu, choć jak przyznaje tata Sullingera, tu wszystko zależy od samego Jareda, który ponoć wciąż nie zdaje sobie sprawy z tego, co jest dla niego najważniejsze i najpierw musi stanąć twarzą w twarz z samym sobą.

Takie słowa od Satcha Sullingera zaskakują, ale też pokazują, że Jared rzeczywiście ma problemy, z którymi po prostu nie może sobie poradzić. Jeszcze kilka lat temu podkoszowy był dla wielu fanów Celtics wielką nadzieją na przyszłość, jednak bardzo szybko przeistoczył się w kolejny zmarnowany talent. Dlaczego? Nadwaga, kontuzje, słaba kondycja i w dużej mierze także lenistwo. Nic więc dziwnego, że zdanie ojca widać wiele sygnałów, iż to ostatnia szansa dla Sullingera, przy czym wszystko zaczyna się od niego samego. Jak zresztą dodaje:

„Kluby szukają zawodników, którzy będą potrafić pomóc drużynie. Ale najpierw trzeba postanowić coś sobie samemu i poradzić sobie z własnymi problemami, zanim będziemy w stanie pomóc komuś innemu. W tym momencie Jared jest pod dużą presją, w zasadzie ma przystawiony pistolet do głowy. Ale jest Sullingerem i potrafi sobie z czymś takim poradzić. Większość graczy, którzy zostają zwolnieni i nie mogą dostać się z powrotem do ligi nie mają talentu. Jared ten talent jednak ma – w zeszłym sezonie, gdy ważył 136 kilogramów wciąż był w stanie zanotować 25 double-double.”

Trudno się z tym nie zgodzić, bo Sully rzeczywiście talent ma jak mało kto i nadal byłby lepszym wsparciem dla Celtics – szczególnie na tablicach – niż na przykład Tyler Zeller, choć on akurat ma dla Celtów wartość kontraktową. Pytanie tylko, czy rzeczywiście warto dawać mu jeszcze jedną szansę, jeśli doskonale wiemy, jak skończyła się ta poprzednia? Pat Riley tej szansy w Miami nie chce dać Sullingerowi, który zresztą w sobotę skończył dopiero 25 lat. Przed nim wciąż może być fajna kariera, ale zdaje się, że to ostatni moment dla niego, aby tę karierę mieć w NBA.

Czy jesteś za tym, aby C's dali Sullingerowi drugą szansę?

Zobacz Wyniki

Loading ... Loading ...