Wyraźna porażka z Charge

Canton Charge po raz kolejny udowodnili, że są lepszym zespołem niż Maine Red Claws. Afiliacja Cavaliers, która przed rokiem wyeliminowała MRC z fazy postseason, nie pozwoliła podopiecznym Scotta Morrisona na zbyt wiele i ostatecznie wygrała 105:88. Rozmiary porażki niepokoją tym bardziej, że w zespole gospodarzy nie wystąpił Quinn Cook, który podpisał dziesięciodniowy kontrakt z Dallas Mavericks.Pomimo porażki, afiliacja Boston Celtics z bilansem 23-15 nadal przoduje w tabeli Atlantic Division. Luty nie był jednak dla niej udany. Miesięczny bilans wyniósł ostatecznie remisowe 4-4 i z pewnością uruchomił dźwięk alarmu. Przed zbliżającą się rywalizacją w PlayOffs sztab szkoleniowy ma mnóstwo pracy.

BOXSCORE 

Każdy zdawał sobie sprawę, że wyjazd do Canton wiąże się z piekielnie trudnym pojedynkiem, w którym wywiezienie zwycięstwa będzie nie lada wyzwaniem. I nie inaczej było tym razem. Zawodnicy Charge zdominowali strefę podkoszową i w cuglach wygrali rywalizację na tablicach (53:34). To właśnie słaba postawa Red Claws na deskach była przyczyną wyraźnej, siedemnastopunktowej porażki.

Po świetnym meczu przeciwko Greensboro Swarm, tym razem tylko Jalen Jones z naszego All-Star’owego trio zagrał na poziomie, do którego nas przyzwyczaił. 24-latek uzyskał team-high w postaci 23 pts, trafiając na skuteczności powyżej 40% (7/16 FG) i dodając do punktowego dorobku osiem zbiórek. Zawiódł Marcus Georges-Hunt (12 pts, 5/14 FG, 4 reb, 5 ast), który popełnił aż sześć strat i kompletnie nie był w stanie pokierować ofensywą MRC. Bardzo blado wypadł również Abdel Nader (16 pts, 6/15 FG, 1/5 3pFG, 4 reb, 5 ast, 4 TO), który zakończył spotkanie z najgorszym wskaźnikiem Player Efficiency Rating – z Egipcjaninem na parkiecie Red Claws byli aż -22 pts gorsi od rywali, co dobitnie obrazuje fatalną postawę naszego #58 wyboru w zeszłorocznym drafcie. Ale były też pozytywy, ponieważ na uwagę z pewnością zasługuje kolejny obiecujący występ Arthura Edwarda, który z ławki zdobył szesnaście punktów.

Właściwie przez większą część spotkania podopieczni Scotta Morrisona nie mogli znaleźć skutecznej metody na powstrzymanie backcourt’u miejscowych. Kay Felder i nasz stary znajomy John Holland zdobyli łącznie 57 punktów, będąc przy tym 19/36 FG. To właśnie ci dwaj gracze byli silnikiem napędowym Charge, który w starciu przeciwko Red Claws pracował bez zarzutu, a na dobre zaczął rozkręcać się w trzeciej kwarcie, kiedy gospodarze uciekli na dystans +15.

Kolejne spotkanie afiliacja Celtics rozegra w nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego. Poprzeczka wznosi się jeszcze wyżej, gdyż tym razem rywalem będą aktualni mistrzowie D-League – Sioux Falls Skyforce. Przed zawodnikami MRC szansa na kolejną weryfikację swojej pozycji przed fazą PlayOffs, do której promocję mają już niemal pewną.