Ainge celuje w Boguta?

Andrew Bogut gra w tym sezonie dla Dallas Mavericks, ale „gra” to chyba zbyt dużo powiedziane – nie dość, że zmaga się z kontuzjami to jeszcze sam doskonale zdaje sobie sprawę, że to jego ostatnie tygodnie w Dallas. Kolejnym przystankiem w jego karierze może być Boston, bo choć Bogut byłby swoistym „wypożyczeniem” to jednak jeśli Celtowie nie zrobią żadnego większego ruchu to 32-latek jest ciekawą opcją. Australijski podkoszowy byłby bowiem niewątpliwie wzmocnieniem dla Celtics w pomalowanym, a koszt jego pozyskania nie powinien być zbyt duży – tym bardziej, że po sezonie kończy mu się kontrakt. Mówi się o tym, że Celtowie musieliby wysłać do Teksasu spadający kontrakt Tylera Zellera oraz wybór w pierwszej rundzie draftu.

Bogut to kolejny już tzw. role-player obok PJ Tuckera, który pojawia się w plotkach dot. Celtics. O pozyskaniu Boguta mówiło się już od dłuższego czasu, ale dopiero teraz pojawiły się raporty, że jeżeli Celtowie nie zrobią przed trade deadline jakiegoś większego ruchu w typie sprowadzenia Jimmy’ego Butlera czy Paula George’a, to mogą zwrócić swoją uwagę w stronę australijskiego centra. Bogut za ten sezon zarobi $11 milionów dolarów więc, a po zakończeniu rozgrywek zostanie wolnym agentem, dlatego cena nie powinna być zbyt wysoka.

Ze względu na wysokość jego kontraktu Celtowie mogliby więc oddać np. Tylera Zellera ($8 milionów dolarów w tym sezonie, tyle samo w kolejnym, ale w pełni niegwarantowane) lub Amira Johnsona ($12 milionów dolarów w tym sezonie) plus wybór w pierwszej rundzie draftu, których mają sporo (a na pewno nie będzie to wybór od Nets, bo Bogut aż tyle to wart nie jest). Danny Ainge mógłby tym samym wzmocnić zespół stosunkowo małym kosztem, pozyskując gracza potencjalnie rozwiązującego problemy Celtów na deskach i w obronie pod koszem.