Niedzielny wieczór upłynął pod znakiem kompletnego braku obrony w Meczu Gwiazd oraz kolejnych to raportów Adriana Wojnarowskiego, który to co chwila wypuszczał kolejne bomby, oznajmiając światu szokujące informacje: DeMarcus Cousins przechodzi do New Orleans Pelicans, bo Sacramento Kings zdołali dogadać się z ekipą Anthony’ego Davisa, wysyłając w zamian m.in. Buddy’ego Hielda oraz wybór w drafcie 2017. Czy Boston Celtics mogli to przebić? Zdaje się, że bez problemu, ale zastanawiające jest to, że żaden inny zespół tego nie spróbował, wszak w Bostonie od dawna wiele sygnałów wskazywało na to, że Celtics nie chcą Cousinsa. Pozostaje pytanie, czy to aby na pewno właściwe podejście.
Wymiany z udziałem takiej gwiazdy dawno w NBA nie mieliśmy, tymczasem patrząc na to, co dostali Kings w zamian to można popukać się w głowę. Buddy Hield, który jest pierwszoroczniakiem, a jest starszy np. od Andre Drummonda czy nawet Marcusa Smarta, jak również wybory w pierwszej i w drugiej rundzie tegorocznego draftu (ten w pierwszej chroniony w top3), Tyreke Evans oraz Langston Galloway. W drugą stronę, razem z Cousinsem, wytransferowany został jeszcze Omri Casspi, więc nietrudno jest wskazać zwycięzcę tego transferu.
To oczywiście przy założeniu, że DeMarcus Cousins rzeczywiście stworzy z Davisem świetny duet podkoszowych – zresztą niektórym już marzy się kolejna wersja Timmy’ego Duncana oraz Davida Robinsona. Wszak bardzo znamienne jest to, że Cousins został przez Kings wytransferowany za tak mało, a żaden inny klub nie zdecydował się na przebicie oferty Pelicans. Nie zrobił tego także Danny Ainge, który według raportów nie był nawet zainteresowany włączeniem się w te rozmowy. Czy uważacie, że dobrze zrobił, czy też był to jego błąd?
p.s. a tutaj o tym, dlaczego tak właściwie GM Celtów o Cousinsa nie walczył.