Isaiah Thomas w niedzielę po raz drugi w karierze zagra w All-Star Game, ale w tym sezonie jego wybór był w zasadzie formalnością, bo 28-latek z przytupem wszedł do grona najlepszych graczy w lidze, prezentując po prostu znakomitą formę w trwających rozgrywkach. Nic więc dziwnego, że jego grę docenia coraz więcej osób – na czele z Michaelem Jordanem – i także same gwiazdy mówią o Thomasie w samych superlatywach. Rozgrywający Boston Celtics w końcu może czuć się więc rzeczywiście doceniony, ale jemu nigdy nie jest dość i on wciąż mierzy jeszcze wyżej, stawiając sobie kolejne cele – wszak zaraz przed samym All-Star Weekend sam zainteresowany zapowiedział, że chce być jednym z najlepszych koszykarzy w historii.
W piątek sesja zdjęciowa i spotkanie z Michalem Jordanem. W sobotę udział w konkursie umiejętności. W niedzielę najważniejsze punkt programu, czyli występ w Meczu Gwiazd. To jest całkiem szalony weekend dla zawodnika Celtics, który nie wygrał w sobotnim Skills Challenge, bo po spotkaniu z Jordanem nie mógł spać przez całą noc – tym bardziej, gdy GOAT pochwalił jego grę w tym sezonie. Jordan nie jest jednak jedynym, który nie może przejść obojętnie obok świetnej formy I.T. (czyli drugiego najlepszego strzelca w lidze) w tym sezonie.
Steph Curry mówi na przykład tak:
„Jego historia jest niesamowita. Można mówić o jego wzroście, można mówić o tym, że był ostatnim wyborem w drafcie. A on po prostu złapał swoją szansę i się jej trzymał. Grał chyba w trzech różnych drużynach, lecz zdołał to wszystko przetrwać. Do tego potrzeba ogromnej pewności siebie i wiary w swoje umiejętności.”
MVP dwóch ubiegłych sezonów dodaje, że bardzo fajnie jest oglądać Thomasa w akcji, dopóki nie trzeba przeciwko niemu grać. Zdaniem Curry’ego powinno się mówić o zawodniku Celtics w konwersacji o najlepszym graczu tego sezonu. Trudno mu będzie wygrać rywalizację z Russellem Westbrookiem czy Jamesem Hardenem, ale nic nie jest niemożliwe. Harden sam zresztą uważa, że Thomas jest liczącym się w tej walce zawodnikiem. Zaskoczony takim obrotem spraw nie jest natomiast DeMarcus Cousins.
Podkoszowy Sacramento Kings miał bowiem okazję grać przez dłuższy okres czasu z Thomasem, kiedy ten stawiał w zasadzie pierwsze kroki w NBA, właśnie w barwach ekipy z Sac-Town. Cousins doskonale więc wie, dlaczego jego ex-kolega z zespołu odnosi teraz taki sukces, tłumacząc to w taki sposób:
„Jego etyka pracy jest wręcz na szalonym poziomie. A jego pewność jest tak wielka, że dach nie daje rady jej powstrzymać. To, co szanuje w nim najbardziej to fakt, że gdy ktokolwiek powie cokolwiek, z czym on się nie zgadza to Isaiah zaraz mu udowodni, że ten ktoś był w błędzie.”
Gwiazdy wybrane do tegorocznego All-Star Game zgodnie przyznają też, że Thomas jest jednym z tych graczy, przeciwko którym broni się po prostu najciężej. DeAndre Jordan chwali więc 28-latka za to, że ma serce jak u lwa i podejmuje się każdego wyzwania, ale z drugiej strony zauważa też, że trudnym zadaniem jest go powstrzymać – choćby dlatego, że nigdy nie wiesz, co tak właściwie Isaiah ma zamiar zrobić. Gordon Hayward dorzuca swoje trzy grosze, nazywając Thomasa „nie do powstrzymania” w pewnych momentach meczu.
Nic więc dziwnego, że znajdzie się jedno określenie na to, co inne gwiazdy myślą o Thomasie: jest po prostu fascynujący. Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, patrząc na te ostatnie tygodnie w karierze Thomasa, od kiedy to wspiął się na wyżyny swoich możliwości. W meczu z Chicago Bulls – ostatnim przed przerwą na All-Star Game – po raz 41. z rzędu zaliczył co najmniej 20 punktów, czym pobił rekord z początku lat 70. należący do Johna Havlicka, przechodząc tym samym do jakże bogatej historii Celtics.
W sobotę nie wygrał w konkursie umiejętności, przegrywając w półfinale z Gordonem Haywardem. W pierwszej rundzie bez problemu pokonał Devina Bookera, ale w drugiej Thomas miał problem z trafieniem trójki, bo jak sam mówił, to nie była czwarta kwarta. Nie ma jednak wątpliwości, że po nieprzespanej nocy było ciężko wejść w dobry rytm, a powód tej nieprzespanej nocy też jest całkiem dobry – wszak nie każdemu dane jest usłyszeć słowa uznania od najlepszego zawodnika w historii NBA. A są to słowa jak najbardziej zasłużone.