Raptors sięgają po Ibakę

Toronto Raptors przeprowadzili we wtorek transfer, w ramach którego Serge Ibaka przeprowadza się z Orlando do Kanady. W drugą stronę polecieli Terrence Ross oraz wybór w pierwszej rundzie draftu. Kanadyjska drużyna wzmocniła się tym samym na najsłabiej obsadzonej pozycji. Wszystko to w obliczu słabej ostatnio formy Raptors i wypowiedzi Kyle’a Lowry’ego, które sugerowały, że potrzebna jest zmiana. Dodatkowo, dosłownie kilka chwil przed ogłoszeniem transferu (oczywiście zrobił to Adrian Wojnarowski) okazało się, że Kevin Love przejdzie operację kolana, przez którą będzie musiał pauzować około sześć tygodni, co z pewnością będzie sporym osłabieniem dla Cleveland Cavaliers.

Kontuzja podkoszowego Cavaliers powoduje, że walka o najwyższe miejsca w Konferencji Wschodniej nabiera rumieńców. Celtics (36-19) już na tę chwilę mają tylko jedno zwycięstwo mniej od rywali z Cleveland (37-16), choć ci rozegrali kilka meczów mniej, a co za tym idzie mają mniej porażek. Celtowie tracą do nich jednak tylko dwa mecze, mając też dwa i pół spotkania przewagi nad Wizards (33-21) oraz już cztery mecze przewagi nad Toronto Raptors, którzy po poniedziałkowych meczach zrównali się bilansem z Atlanta Hawks (32-23).

Tak więc prezentuje się sytuacja w czubie Wschodu, a kontuzja Love’a z pewnością nie pomoże Cavaliers w utrzymaniu tej pierwszej pozycji. Stąd też pojawia się wielka szansa dla Celtics, aby w niedalekiej przyszłości wskoczyć na to pierwsze miejsce, tym bardziej, że drużyna Brada Stevensa jest ostatnio w całkiem niezłej formie i to pomimo problemów z kontuzjami. Z drugiej strony, Raptors transferem po Ibakę – który nie kosztował ich zbyt dużo – z pewnością się wzmocnili, potwierdzając tylko, że chcą wygrywać już teraz.

Pozostaje więc pytanie, co zrobi Danny Ainge? Z jednej strony, Cavaliers mogą być do „przeskoczenia”, skoro z gry wypada Kevin Love, a przecież wciąż kontuzjowany jest też JR Smith. Z drugiej strony, wzmocnili się także najwięksi rywale z dywizji. Te zdarzenia mogą mieć więc realny wpływ na dalsze decyzje Ainge’a, zachęcając bostońskiego generalnego menadżera do podjęcia ruchów przed zbliżającym się trade deadline. Warto jednak przy tym pamiętać, że Celtowie nie muszą szukać wzmocnień „na siłę” i mogą nie robić nic.

No bo choć wizyta w finałach konferencji staje się z dnia na dzień coraz bardziej realna (tym bardziej, jeśli udałoby się wyprzedzić Cavaliers w tabeli) to przecież nawet wtedy bardzo ciężko byłoby pokonać LeBrona Jamesa, a gdyby to się udało to na Zachodzie mamy przede wszystkim Golden State Warriors. Transfer Ibaki może natomiast wyznaczyć cenę za innych wartościowych zawodników, którzy mogą być do pozyskania przed trade deadline w ramach „wypożyczenia”, a więc na kończących się kontraktach, tak jak w przypadku Ibaki.

Hiszpan będzie po sezonie wolnym agentem i choć Raptors już zapowiedzieli, że będą się starać przedłużyć z nim kontrakt (a źródła bliskie zawodnika twierdzą, że on jest z transferu zadowolony i będzie chciał umowę przedłużyć) to jednak może się koniec końców okazać, że oddali Rossa oraz pick w drafcie w zamian za kilka miesięcy gry Ibaki. Celtics nie chcą z kolei transferować po gracza, który dołoży im pieniędzy w salary cap na kolejne lata, chyba że będzie to tzw. difference-maker. A zdaniem C’s nie jest nim Serge Ibaka.

Jak się bowiem okazuje, Celtowie byli wśród zainteresowanych Ibaką i prowadzone nawet były ponoć rozmowy na temat transferu, ale Ainge nie chciał oddawać Terry’ego Roziera. Według raportów, Celtics nie wierzą bowiem, że Ibaka uczyniłby z nich contendera i nie chcą poświęcać swoich assetów (a więc wyborów w drafcie czy młodych talentów jak Rozier) na gracza, który nie wnosi ich z miejsca na wyższy poziom. Z drugiej strony, rynek już ustalił, że za solidnego podkoszowego będzie trzeba oddać co najmniej pick z pierwszej rundy.