Stevens jedzie do Nowego Orleanu

Brad Stevens jeszcze kilka dni temu mówił, że trenowanie podczas All-Star Game nie jest na jego liście z celami, które chciałby osiągnąć. Ale w piątkowy wieczór, kiedy faktem stało się, że Stevens wraz ze swoim sztabem pojedzie do Nowego Orleanu, sam zainteresowany przyznał, że bardzo docenia takie wyróżnienie, podkreślając przede wszystkim, iż jest to efekt bardzo dobrej gry jego drużyny. Celtowie na nieoficjalnym półmetku sezonu już na pewno będą bowiem na drugim miejscu w Konferencji Wschodniej, a po piątkowej wygranej z Los Angeles Lakers mają już tylko o jedno zwycięstwo mniej niż będący na pierwszej pozycji Cleveland Cavaliers. Trener Celtics po raz ostatni w ASG pojawił się w 2011 roku.

Wtedy to Doc Rivers w Los Angeles wpuścił na parkiet czwórkę reprezentantów Celtics w jednym czasie, a sam Boston legitymował się najlepszym w konferencji bilansem 38-12. Obecny skład ma raczej na pewno znacznie mniej talentu niż tamten zespół, lecz mimo to bilans nie jest wcale dużo gorszy, bo po zwycięstwie nad Lakers bostońska ekipa może pochwalić się 32 wygranymi i 18 porażkami na koncie. Lepsi na Wschodzie są już tylko Cavs (33-15), ale Tyrone Lue nie może drugi rok z rzędu być trenerem w Meczu Gwiazd.

Brad Stevens jako człowiek z klasą, już na początku swojej rozmowy z dziennikarzami, podkreślił iż to właśnie Lue powinien znaleźć się w jego miejscu. Chwilę potem trener Celtów dodał jednak, że bardzo fajną w tym wyróżnieniu rzeczą jest fakt, że jest ona uzależniona tylko i wyłącznie od wyników zespołu:

„Liczy się tylko to, co osiągnął zespół. I dlatego najwięcej uznania należy się zawodnikom. Wiecie, aż źle się trochę czuję z tym, że to ja jadę do Nowego Orleanu. O wiele bardziej wolałbym, aby jeszcze jeden albo dwóch naszych zawodników zagrało w tym meczu. Ale za to będzie to super przeżycie dla naszego sztabu trenerów, a także dla dzieci naszych trenerów.”

Jak bowiem zdradził trener Celtics, w rodzinie Stevensów to nie Brad, lecz Brady był najbardziej podekscytowany możliwością wyjazdu do Nowego Orleanu. Brady to oczywiście syn Stevensa, który ponoć codziennie informował tatę o wyglądzie tabeli w Konferencji Wschodniej. Nie byłoby jednak tego drugiego miejsca Celtics bez zawodników, o czym sam Stevens doskonale wie. Jednocześnie, trener bostońskiego zespołu pochwalił także cały sztab, dodając przy tym, iż bardzo się cieszy, że jego asystenci będą w Nowym Orleanie razem z nim:

„Uważam, że nasz sztab trenerski pracuje naprawdę ciężko. Mówiłem już kiedyś, że przy zatrudnianiu asystentów starałem się przede wszystkim dobierać takich ludzi, którzy charakteryzują się skromnością, inteligencją oraz ciężką pracą. Oni naprawdę ciężko pracują każdego dnia, robią wiele rzeczy, których nie widać na pierwszy rzut oka i wkładają w to wszystko mnóstwo czasu oraz wysiłku, dlatego bardzo fajnie, że również będą częścią All-Star Game.”

Częścią tegorocznego Meczu Gwiazd będzie też oczywiście Isaiah Thomas, który już zdążył zażartować, że skoro trenerem będzie „jego” coach to powinien wystawić go w pierwszej piątce. Najlepszy w tym sezonie gracz Celtics już na poważnie dodaje jednak, że cały zespół bardzo cieszy się z tego wyróżnienia, również dlatego, iż to wiele mówi o postawie drużyny. Co więcej, Isaiah przyznał, że cały czas nie może uwierzyć, jak daleko zaszła bostońska drużyna przez te dwa lata, odkąd został on sprowadzony do Bostonu.

Dla przypomnienia, w dzień transferu Celtowie legitymowali się bilansem 20-31 i byli w dolnej części tabeli Konferencji Wschodniej, lecz mimo to tak czy siak zdołali w tamtym sezonie zameldować się w playoffs. Teraz drużyna ma najlepszy od sześciu lat bilans po 50 meczach i po raz pierwszy od dawna zdołała wspiąć się na drugie miejsce na Wschodzie. Zdaniem Thomasa fakt, że stało się to tak szybko wiele mówi o tym, w jakim kierunku zmierza bostońska organizacja. I nie jest trudno stwierdzić, że jest to bardzo dobry kierunek.