Melo powie „tak” dla Bostonu?

Carmelo Anthony jest ostatnio najgorętszym nazwiskiem w NBA, bo z każdej strony napływają do nas raporty na temat jego obecnej sytuacji w Nowym Jorku. Z jednej strony prezydent Knicks w osobie Phila Jacksona bardzo chciałby się Anthony’ego pozbyć, ale z drugiej strony ten miał zapewniać, że nie zrezygnuje z klauzuli no-trade. Teraz mówi się, że zrobi to np. dla Celtics, jednak dla Melo ważna jest też rodzina. Nic więc tak w zasadzie nie wiadomo, ale jeśli wierzyć raportom to Bostończycy rzeczywiście są zainteresowani uczestnictwem w transferze Anthony’ego, a sam zainteresowany chyba rzeczywiście umieścił Boston na swojej liście jako jeden z zespołów, do których chciałby się przenieść.

Jeden z działaczy NBA wprost nazwał Danny’ego Ainge’a przydomkiem „Bank”. No bo nie przeprowadzi się żadnej transakcji, jeśli nie pójdzie się do banku. Tak się teraz postrzega Boston Celtics w lidze – jako zespół, który jest w takiej sytuacji, aby maczać palce w jakimkolwiek dużym transferze. Czy to jako zespół przejmujący najlepszego zawodnika, czy też jako ten trzeci klub ułatwiający przeprowadzenie wymiany. To głównie dlatego Boston od samego początku pojawia się w plotkach dotyczących ew. zmiany klubu przez Carmelo.

Z jednej strony Celtowie mogą bowiem pomóc np. Los Angeles Clippers, którzy są zainteresowani pozyskaniem Anthony’ego, ale chcieliby to zrobić bez oddawania swojego trzonu. Doc Rivers nie ma jednak zbyt wiele do zaoferowania i w tym miejscu do gry mógłby wkroczyć jego stary znajomy, czyli Danny Ainge. Pojawiają się też jednak informacje, że sami Celtics mogą być zainteresowani przejęciem Melo. Ten miał bowiem ponoć umieścić Boston na liście tych klubów, dla których uchyliłby swoją klauzulę no-trade.

Było to zresztą całkiem logiczne wnioskowanie, jeśli weźmiemy pierwsze raporty, w których czytaliśmy, że Jackson pytał się o transfer przedstawicielom Clippers, Cavaliers oraz właśnie Celtics, co mogło po prostu oznaczać, że na ew. transfer do tych klubów zgodziłby się Melo. Ale według źródeł Ainge jest na razie przeciwny jakiejkolwiek wymianie, w ramach której Anthony ląduje w Bostonie, choć trener Brad Stevens ponoć nie miałby nic przeciwko, aby 32-latka do drużyny sprowadzić. Minusem pozostaje jednak spory kontrakt Melo.

Sprowadzenie skrzydłowego Knicks spowodowałoby bowiem, że Celtowie nie mieliby już środków na wolnych agentów w nadchodzące lato i zdaje się, że to głównie dlatego Ainge wstrzymuje się od działania. No, dochodzi do tego także cena, ale jeśli patrzeć na ofertę Clippers to zdaje się, że Bostończycy mieliby do zaoferowania znacznie więcej, nawet jeśli na stole nie leżą wybory w drafcie od Nets czy Jaylen Brown – przy czym pozostaje pytanie, jak bardzo P-Jax jest zdeterminowany, aby się Anthony’ego pozbyć, a zdaje się, że bardzo.

Jeżeli bowiem cena będzie „znośna” to Ainge może w ostatecznym rozrachunku zdecydować się na pozyskanie Melo i to pomimo minusów, jakie się z tym wiążą. Na razie jednak źródła zgodnie stwierdzają, że Celtics mogą spokojnie czekać i monitorować rynek z nadzieją, że do pozyskania będzie prawdziwa gwiazda. Jimmy Butler znów może być „do wyjęcia”, ale tu trzeba by się wykosztować. Były prowadzone też rozmowy z Orlando Magic nt. Vucevica, ale było to kilka miesięcy temu. Celtowie są też ponoć zainteresowani Serge’em Ibaką.

Tak czy siak, Boston jest w naprawdę dobrej pozycji przed trade deadline, choć koniec końców kolejny już rok może okazać się, że nie stanie się zupełnie nic i generalny menedżer Celtics przeczeka po prostu ten okres. Może być to najbardziej rozsądne rozwiązanie, tym bardziej, że bostońska drużyna raczej nie ma dużych szans w walce o mistrzostwo, ale wiąże się to z tym, że „coś” trzeba będzie zrobić w okolicach draftu, kiedy to może okazać się, że Celtowie będą musieli z pickiem Nets wybrać kolejnego rozgrywającego do składu.