Kolejny taki mecz i jeszcze jedna taka przegrana. Boston Celtics nie potrafią utrzymać przewagi, a bez Isaiaha Thomasa w składzie tym bardziej nie potrafią domknąć meczu i przegrywają wynikiem 96-99 z ekipą Oklahoma City Thunder. Rzut na remis miał jeszcze Marcus Smart, ale niestety jego próba nie znalazła drogi do kosza i nie mieliśmy w Oklahomie dogrywki, a kibice gospodarzy mogli świętować. Udało się za to powstrzymać Russella Westbrooka przed ósmym triple-double z rzędu, jednak marna to pociecha, bo Westbrook i tak zrobił swoje, rzucił 34 punkty i w końcówce był na wagę złota, czego nie można powiedzieć o Celtach, którzy kolejny raz jak dzieci zmarnowali swoje okazje w crunchtime.
Dobra obrona w pierwszej połowie, świetna gra w trzeciej kwarcie i znakomita współpraca Ala Horforda z Marcusem Smartem, jak również solidne zmiana od m.in. Jaylena Browna. Z każdego meczu w ostatnim czasie da się wyciągnąć jakieś pozytywy i nie inaczej było w starciu z Thunder, bo Celtics momentami wyglądają jak naprawdę mocny zespół, zdolny bić się z największymi potęgami ligi. I jakby nie patrzeć, w czterech ostatnich meczach do zrobienia były cztery zwycięstwa – ale zamiast tego jest bilans 1-3 i sporo frustracji.
Celtowie prowadzili bowiem wysoko zarówno z Rockets, jak i z Raptors czy w niedzielę z Thunder. Smart świetnie wyglądał jako rozgrywający, co i rusz łamiąc defensywę gospodarzy. Horford trafiał trójkę za trójką (w przeciwieństwo do Thunder, który zaczęli od 0/16), a Bradley i Crowder dali świetne wsparcie w ataku. Ale potem jak zawsze w ostatnich tygodniach przyszły proste błędy: Al dał się zablokować, potem stracił piłkę, przy wejściu na kosz spudłował Bradley, a Brad Stevens chyba niepotrzebnie zmienił krycie na Westbrooku.
Pamiętamy już takie czasy, że Celtics mieli problemy z kończeniem meczów. To nie było wcale tak dawno, ale w zeszłym sezonie była znaczna poprawa i tu na myśl – obok Thomasa – przychodzi jeszcze jedno nazwisko. Evan Turner. I zdaje się, że jego akurat brakuje Celtom najbardziej, a już w ogóle, gdy pauzować musi jedyny pozostały w zespole closer w osobie Isaiaha. Co by jednak nie mówić, Celtics nie są w pełni zdrowi, grają momentami bardzo dobry basket i przy odrobinie szczęścia mogliby spokojnie bić się o top Wschodu.
A tymczasem New York Knicks mają obecnie lepszy bilans. Czas na oceny:
- Marcus Smart (11 punktów, 5/11 FG, 9 asyst, 6 zbiórek): 4+
Zdecydowanie jeden z najlepszych bostońskich graczy na parkiecie – naprawdę przyjemnie ogląda się Smarta w roli playmakera. Dość powiedzieć, że z nim na boisku Celtowie byli o 12 oczek lepsi od rywala i po raz kolejny nikt nie był nawet blisko tego wyniku. Miał też kilka dobrych defensywnie akcji na Westbrooku i naprawdę nie rozumiem, dlaczego to AB, a nie Smart, został oddelegowany do RW w końcówce spotkania.
- Jae Crowder (18 punktów, 7/9 FG, 3/4 3PT, 3 asysty): 4
Odbił się po ledwie dwóch trafieniach z gry przeciwko Raptors i grał naprawdę efektywne spotkanie, ale szybko wpadł w problemy z faulami i piąte przewinienie popełnione w głupi sposób w trzeciej kwarcie mocno zabolało drużynę, która mogłaby skorzystać z jego gorącej ręki w czwartej kwarcie. Szósty faul popełnił bowiem niedługo po powrocie na parkiet i tyle go widzieliśmy.
- Avery Bradley (18 punktów, 8/18 FG, 2/4 3PT, 3 przechwyty): 4-
Kolejny raz dał solidną dawkę punktów, ale do zdobycia 18 oczek potrzebował też 18 prób. Nie poradził sobie z Westbrookiem w crunchtime, miał też cztery straty i najgorszy w drużynie wskaźnik “+/-“, bo z nim na parkiecie Celtowie byli o 12 oczek gorsi od OKC.
- Al Horford (19 punktów, 8/17 FG, 3/8 3PT, 6 asyst): 3+
Sześć asyst znów robi wrażenie, ale już ledwie cztery zbiórki niekoniecznie. W obronie zbyt wiele razy pozwolił podkoszowym Thunder na zbyt wiele, a w ataku mógłby być nieco skuteczniejszy i przede wszystkim dokładniejszy, bo to on popełnił bardzo kosztowną stratę. Zdarza się, ale niestety w ostatnich meczach trochę zbyt często jak na najdroższego gracza w historii Celtics.
Stevens zagrał dziewięcioma zawodnikami, bo Tyler Zeller tym razem z ławki nie wstał. Brown znów dał za to solidną zmianę, przede wszystkim jako scorer, bo zdobył 10 punktów po kilku naprawdę udanych akcjach. Osiem punktów i osiem zbiórek dla Olynyka, który trafił też jednak tylko jedną trójkę na siedem prób. Victor Oladipo zagrał tylko 10 minut, bo kontuzjował nadgarstek po strasznym upadku na ziemię. Westbrook miał 37 punktów, 12 zbiórek i sześć asyst, a przed Celtami jeszcze trudniejszy rywal, czyli wizyta u Gregga Popovicha.