Łatwa wygrana bez Isaiaha

Boston Celtics zaliczają pierwszy w tym sezonie prawdziwy blowout i po bardzo dobrej grze pokonują Orlando Magic wynikiem 117-87. Aż 30 punktów różnicy doskonale pokazuje, jak jednostronny był to mecz po zamianie stron – dość powiedzieć, że w ostatniej kwarcie Celtowie podwoili zdobycze punktowe rywali, wygrywając te ostatnie 12 minut wynikiem 32-14. A wszystko to bez Isaiaha Thomasa. Pod jego nieobecność najlepszym strzelcem C’s był Avery Bradley. To pierwsze od trzech lat zwycięstwo Bostończyków w Amway Center i jeden z lepszych meczów w tym sezonie w starciu z drużyną, która wygrała swoje trzy ostatnie mecze, choć dla Magic był to czwarty mecz w ciągu pięciu dni i drugie spotkanie w back-to-back.

BOXSCORE

W pierwszej połowie Celtowie mieli małe problemy z trójkami, bo sami nie trafiali (2/15), pozwalając przy tym rywalom na świetną skuteczność zza łuku (8/10). Ale też od początku spotkania Celtics dobrze wymuszali straty i prezentowali skuteczną grę do kosza, która pozwoliła m.in. Jaylenowi Brownowi na pierwszy w jego karierze poster-dunk. A gdy w końcu wrzucili na wyższy bieg w obronie to odjechali rywalom w trzeciej kwarcie i spokojnie do końca meczu kontrolowali przebieg spotkania, wygrywając różnicą 30 oczek.

Wszystko za sprawą zrywu 18-2 właśnie w trzeciej odsłonie, w której to Bostończycy trafili 13 z 18 swoich rzutów, Al Horford świetnie rozgrywał piłkę, a defensywa Celtów funkcjonowała jak w zegarku. Magic tracili mnóstwo czasu, nie mogli dojść do pozycji i często zmuszeni byli oddawać trudne rzuty, bo Celtics świetnie zmieniali krycie i nie pozwalali graczom gospodarzy na łatwe pozycje. Ci poddali się na tyle, że w ostatniej kwarcie zdołali uciułać ledwie 14 punktów przy 32 ze strony podopiecznych Brada Stevensa i wygrana stała się faktem.

  • Avery Bradley (23 punkty, 7/14 FG, 3/5 FG, 6/7 FT): 5

Świetny mecz Bradleya, który bardzo fajnie sprawdził się w roli pierwszej opcji bostońskiej ofensywy pod nieobecność Thomasa. Dobra gra w ataku, kilka trafień z mid-range, ale też mądre wejścia pod kosz, siedem rzutów wolnych i trzy trójki, a wszystko to na 50-procentowej skuteczności z gry. W obronie też było bardzo dobrze, dlatego nie ma wątpliwości, że Avery zasłużył na piątkę za ten mecz.

  • Jae Crowder (17 punktów, 6/10 FG, 10 zbiórek): 4+

Dołożył swoje w ataku, zdobywając 17 punktów, ale też w końcu bardzo dobrze spisał się na tablicach, notując swoje pierwsze w tym sezonie 10 zbiórek i w związku z tym pierwsze double-double. Solidny mecz Crowdera, który do takich występów nas już po prostu przyzwyczaił.

  • Al Horford (10 punktów, 3/9 FG, 8 asyst, 2 bloki): 4+

Czwóreczka, bo miał problemy ze skutecznością, ale też jak zwykle świetnie dyrygował ofensywą Celtics z high-post. Nie ma chyba lepszego podającego o jego wzroście w lidze. Cierpliwy, dobrze czytający gry i bardzo dokładny. Dziewięć asyst w Houston, osiem asyst w Orlando – to naprawdę robi wrażenie. Podobnie zresztą jak aż +31, czyli najlepszy wynik w drużynie. No bo z Horfordem na parkiecie gra staje się po prostu łatwiejsza.

  • Marcus Smart (13 punktów, 5/7 FG, 3 asysty, 2 przechwyty): 4+

Zastąpił Thomasa w pierwszej piątce i zaliczył naprawdę udany mecz, z którego może być zadowolony. 13 punktów na bardzo dobrej skuteczności, bardzo mądra gra w ataku i przede wszystkim tylko dwie trójki, a znacznie więcej gry tyłem do kosza i próby wykorzystania DJ Augustina. Takiego Smarta chcemy oglądać zawsze, a przecież z tych dwóch prób zza łuku jedna znalazła drogę do kosza.

  • Terry Rozier (16 punktów, 6/13 FG, 5 zbiórek): 4+

Fajny mecz Roziera, który pokazał się z bardzo solidnej strony po atakowanej stronie parkietu. Grał agresywnie i to zaowocowało zdobyciem 16 oczek, co było najlepszym wynikiem wśród bostońskich rezerwowych. Zabrakło może jedynie nieco lepszej skuteczności zza łuku (w tym elemencie 1/4), ale tak czy siak Rozier spisał się dobrze i dał potrzebne wsparcie w obliczu absencji Thomasa.

  • Jaylen Brown (13 punktów, 5/8 FG): 4

Dobry ofensywnie mecz Browna, który zaliczył kilka udanych lub bardzo udanych akcji w ataku, fundując m.in. plakat i płacz Niko Vucevica, ale też miał najwięcej w drużynie strat (3) i piłka wciąż zbyt często ucieka mu w dryblingu. Poza tym, udane akcje dały mu pewności siebie i z pewnością fajnie napędziły.

Z ławki solidnie zaprezentowali się również Kelly Olynyk, a Jordan Mickey dostał tylko niecałe dwie minuty gry (podobnie jak specjalnie wezwany na ten mecz Demetrius Jackson), choć i tak zdołał w tym czasie zdobyć cztery punkty i trzy zbiórki. I nawet ten Amir Johnson zagrał całkiem nieźle (11 punktów, pięć zbiórek), przy czym miał najgorszy w zespole wskaźnik “+/-“. Trzy mecze wyjazdowe i bilans 2-1, teraz czas na powrót do Bostonu i w piątek ważne starcie z Toronto Raptors, choć wciąż nie wiadomo, czy już z Isaiahem Thomasem.