Boston Celtics wygrywają w Filadelfii i dzięki porażce Chicago Bulls samodzielnie zajmują teraz trzecie miejsce w Konferencji Wschodniej. Mecz z 76ers nie był zbyt dobrym w wykonaniu Celtów, ale ostatecznie świetna gra Isaiaha Thomasa pozwoliła na zwycięstwo 107-106, a wygrana to wygrana. Thomas wyrównał swój rekord sezonu, zdobywając aż 37 oczek i dokładając do tego siedem asyst. To także on był główną siłą ofensywą Celtów w kluczowych minutach tego spotkania i gdyby nie on to Bostończycy mogliby zaliczyć wstydliwą porażkę. Było to pierwsze z trzech kolejnych starć podopiecznych Brada Stevensa na wyjeździe i miejmy nadzieję, że w kolejnych spiszą się oni zdecydowanie lepiej.
Brett Brown powiedział przed meczem, że jeśli chodzi o obronę obwodu to Boston Celtics są zdecydowanie jednym z najlepszych zespołów w NBA pod tym względem i nie wiem, czy zmobilizował tym swoich zawodników, czy też rozluźnił tym Celtów, ale Sixers trafili aż 15 trójek na dobrej, 46-procentowej skuteczności i jeszcze w drugiej kwarcie prowadzili nawet 11 punktami, bo paradoksalnie to gości mieli spore problemy z trafianiem zza łuku. Celtics odrobili straty dopiero w trzeciej kwarcie, ale do końca meczu mogli drżeć o wynik.
Sixers nie rzucali już bowiem tak skutecznie w drugiej połowie i popełnili sporo błędów, ale i tak trzymali się w tym meczu blisko – i całe szczęście, że Al Horford trafił oba rzuty wolne w ostatnich sekundach, bo w odpowiedzi Ersan Ilyasova trafił trójkę równo z syreną i ustalił wynik spotkania na 107-106. Isaiah Thomas był wielki w crunchtime, wziął zespół na swoje barki i to dzięki niemu Celtowie wywożą z Filadelfii zwycięstwo. Brzydkie, ale jednak zwycięstwo. Dodatkowo: swoje mecze przegrali w sobotę Bulls, Hornets i Nets.
Czas na oceny, dziś tylko dwójka zawodników:
- Isaiah Thomas (37 punktów, 11/19 FG, 13/15 FT, 7 asyst): 5
Świetny mecz Isaiaha, który wyrównał swój season-high i robił po prostu rzeczy niesamowite, bo niesamowite jest, jak ktoś nie mający sześciu stóp potrafi tak kończyć akcje przy obręczy. Bardzo dobra skuteczność, znów aż 15 wizyt na linii rzutów wolnych, a do tego także siedem asyst, bo tym razem udało się znaleźć fajny balans między Thomasem z piłką w rękach a Thomasem grającym off-ball. Wielkie brawa dla naszego all-stara.
- Avery Bradley (20 punktów, 9/16 FG, 9 zbiórek): 4+
Zabrakło jednej zbiórki do kolejnego double-double i zabrakło też trochę lepszej skuteczności zza łuku (1/6), ale Bradley jako jedyny obok Thomasa był po prostu pewnym punktem bostońskiej ofensywy. Horford chyba zmęczył się pojedynkiem z Cousinsem, a Crowder skupił się tym razem przede wszystkim na defensywie. Avery znów pewnie punktował więc w mid-range i ostatecznie wraz z Thomasem zdobyli prawię połowę punktów C’s.
Z ławki Marcus Smart zagrał ponad 32 minuty, nie trafił ani jednej z czterech trójek (a dwie nawet o obręcz się nie otarły), ale i tak w magiczny sposób był +10, mając na koncie trzy asysty i kilka dobrych akcji w pomalowanym. Jerebko znów trafił ważną trójkę, a Kelly Olynyk miał problemy z faulami, ale potwierdził wysoką ostatnio skuteczność. Słaby mecz Terry’ego Roziera, który spędził zresztą na parkiecie tylko 10 minut. Kolejny mecz w poniedziałek w Houston, więc lepsza obrona na obwodzie będzie konieczna.