Dominacja Spurs wciąż trwa

Nie ma w NBA zespołu na przestrzeni ostatnich kilku dekad, który tak często pokonywałby Boston Celtics. Dość powiedzieć, że San Antonio Spurs to po prosty jedyna drużyna w lidze, która w meczach z Celtami ma zwycięski bilans. W piątek Ostrogi wygrały więc dziesiąte kolejne starcie z bostońskim zespołem, pokonując rywali 109-103 w prawie do końca wyrównanym i ciekawym spotkaniu. Najlepszym strzelcem Celtics był oczywiście Isaiah Thomas, zdobywca 24 punktów oraz ośmiu asyst, ale też sporą rolę w całym meczu odegrali sędziowie – no bo tylko dwa rzuty wolne dla Celtów w całej drugiej połowie są jednak dość dziwne. Teraz przed Bostończykami mała przerwa i w poniedziałek starcie z Miami Heat.

BOXSCORE

Celtics naprawdę dobrze ten mecz zaczęli, prowadzili nawet kilkunastoma punktami, grając świetnie w ataku. Zdobyli 32 punkty w pierwszej kwarcie, przeprowadzając run 18-2 i wydawało się, że Spurs są do pokonania. Ba, takie przeświadczenie mieliśmy w zasadzie przez cały mecz, czyli nawet wtedy, kiedy Ostrogi odrobiły straty, a potem w trzeciej i czwartej kwarcie oba zespoły szły prawie łeb w łeb. Bardzo dobrze poradzili sobie Celtowie z Aldridge’em (10 punktów z 12 rzutów), ale więcej problemów sprawiał im Kawhi Leonard.

Najwięcej jednak problemów dostarczył David Lee – szkodnik w zeszłym sezonie i jak się okazuje szkodnik także teraz. Bezlitośnie obnażył słabość Celtów na tablicach (12 zbiórek, z czego aż siedem w ataku) i zaliczył najlepszy w tym sezonie mecz, grając przeciwko klubowi, w którym jeszcze na początku tego roku tracił miejsce w rotacji. Gwoździem do trumny był manequin challange Bostończyków przy trójce Patty’ego Millsa na 107-101. Szkoda, bo była szansa na przełamanie passy Spurs, którzy są niepokonani na wyjeździe.

Czas na oceny, dziś piątka zawodników:

  • Isaiah Thomas (24 punkty, 9/21 FG, osiem asyst): 4

Jak zwykle można było na niego liczyć, ale tym razem nie udawało mu się sprzedawać sędziom fauli, a co za tym idzie zabrakło trochę jego punktów z rzutów wolnych w drugiej połowie. To jednak nie jego wina, że sędziowie nie widzieli przewinień Spurs, choć dzięki temu mogliśmy chociaż razem z Tommym powyzywać arbitrów od drukarni itp. Poza tym był to jednak dobry mecz Thomasa, który łatwo radził sobie z Parkerem czy Millsem. Miał najlepszy (wspólnie z Bradleyem) wskaźnik „+/-” wśród Celtów, czyli +6.

  • Avery Bradley (19 punktów, 8/15 FG, 3/4 3PT, osiem zbiórek, trzy asysty): 4

Zdobył 19 punktów, dołożył też zwyczajowe osiem zbiórek, jak i trzy asysty. Spisał się więc całkiem solidnie, znów pokazując różnorodność zagrań w ataku. Ale wraz ze Smartem popełnił jeden bardzo poważny błąd – otóż dwójka zawodników Celtics po prostu się nie zrozumiała, zarówno Marcus, jak i Avery zostali z Parkerem, a Patty Mills mógł dzięki temu z czystej pozycji spokojnie przymierzyć z rogu.

  • Jae Crowder (18 punktów, 7/12 FG, 4/9 3PT, pięć asyst): 4-

Crowder wraca powoli do swojej optymalnej dyspozycji i przeciwko Spurs zaliczył naprawdę niezły mecz, choć w starciu z Leonardem nie miał większych szans. Skrzydłowy drużyny z San Antonio jest po prostu na tyle dobrym ofensywnie zawodnikiem i na tyle silnym graczem, że nawet ktoś taki jak Jae Crowder bywa czasami bez szans. Trochę zbyt dużo Crowder próbuje też zza łuku, bo nie jest jeszcze aż tak dobrym strzelcem, by oddawać dziewięć trójek na mecz, choć oczywiście na pewno widać w tym elemencie sporą poprawę.

  • Al Horford (12 punktów, 6/13 FG, 10 zbiórek, cztery asysty, trzy bloki): 4-

Jest double-double, ale jest też lekki niedosyt po tym meczu. Horford znów był solidny, ale po trzech trójkach na Brooklynie tym razem spudłował wszystkie swoje trzy próby i trochę tego zabrakło Celtom. Na minus także trzy straty, najwięcej po stronie Celtics. Co ciekawe, z nim na parkiecie Bostończycy wyszli na zero.

  • Marcus Smart (9 punktów, 3/9 FG, 10 asyst): 3+

Trójeczka z plusem dla Smarta, który w dwóch ostatnich meczach ma łącznie 18 asyst. Tym razem zabrakło punktu do double-double i to był ten przestrzelony layup na nieco ponad dwie minuty przed końcem, który wybił nieco z rytmu Celtów. Smart znów bardzo dobrze bronił, znów wiele razy rzucał się na parkiet, ale przestrzelił również trzy trójki i koniec końców był na minusie. Kiedyś będzie musiał zacząć trafiać.

Jak widzicie, te oceny nie są wcale surowe jak na porażkę, bo Celtics naprawdę nie zagrali w tym meczu źle i można chyba potraktować tę przegraną jako zwycięstwo moralne. Zabrakło niewiele, a przecież rywal był bardzo ciężki i wystarczy tylko przypomnieć, że Brad Stevens nie ma jeszcze w swojej karierze zwycięstwa z drużyną Gregga Popovicha. Spurs pokazali, co tak naprawdę znaczy głębia ławki i nawet Davis Bertans okazał się być wielkim wsparciem. Gdybym oceniał wszystkich to Amir Johnson dostałby po prostu pałę.