Iverson docenia start Thomasa

Isaiah Thomas miał latem okazję spotkać się ze swoim ulubionym zawodnikiem w historii NBA i opisał to spotkanie jako najważniejszy moment w życiu. Chodzi tu oczywiście o Allena Iversona, który od zawsze był dla Isaiaha kimś w rodzaju sportowego wzoru. Obaj zawodnicy są zresztą podobni w kilku aspektach, a najbardziej chyba w tym, że mimo stosunkowo niskiego wzrostu mają łatwość w zdobywaniu punktów. Nic więc dziwnego, że Iverson od czasu poznania Thomasa stał się fanem jego gry i śledzi poczynania młodszego kolegi, który na starcie sezonu 2016/17 spisuje się znakomicie i gra nawet lepiej niż przed rokiem, kiedy to przecież zaliczył pierwszy w karierze występ w All-Star Game.

Thomas zaliczył niesamowity start sezonu, który postawił go w gronie największych legend Celtics. Co więcej, żaden inny gracz w bogatej historii bostońskiego zespołu, nie zdobywał w pierwszych dziesięciu meczach 23 lub więcej punktów, a udało się to właśnie 27-latkowi. Seria ta została przerwana w przegranym przez Celtów starciu z Golden State Warriors, choć warto też przy okazji przypomnieć, że Thomas gra od jakiegoś czasu z dyskomfortem ręki, gdyż zmaga się z urazem palca rzucającej ręki, co wpływa na niego podczas meczów.

Trudno więc sobie wyobrazić, do czego jest w tym sezonie zdolny, jeśli będzie w końcu w pełni zdrowy. Wszystko to efekt dobrze przepracowanego offseasonu, o czym sam zainteresowany mówił nieco więcej na przykład w trakcie media day, kiedy to zdradził, że tego lata zmienił swoją dietę i zatrudnił specjalistę od snu. Do tego trzeba też jeszcze oczywiście dodać ogrom pracy i hektolitry potu wylane na treningach. Thomasowi motywacji jednak nie brakuje, o czym świadczy chociażby ostatnia kampania Nike o wymownej nazwie #PickMeLastAgain.

I tak, po wygranym przez Celtics meczu z Timberwolves, filigranowy obrońca najlepsze w karierze 26.4 punktów ora 6.3 asyst na mecz. Jest ósmym najlepszym strzelcem ligi i jednym z ledwie czterech graczy, którzy notują takie średnie. Pozostała czwórka to uznane gwiazdy NBA, czyli James Harden, Russell Westbrook oraz Steph Curry. Thomas po raz kolejny jest także świetny w crunchtime – po poniedziałkowym starciu w Minneapolis tylko wspomniany Westbrook równał się z 27-latkiem w punktach zdobytych w czwartej kwarcie.

To wszystko nie umknęło uwadze Allena Iversona, który sam był przecież niegdyś wielką gwiazdą ligi, a teraz widzi w Thomasie kogoś, kto niejako kontynuuje jego koszykarskie dzieło:

Trzymajmy więc kciuki, aby Thomas rzeczywiście nadal spisywał się tak dobrze, choć przecież już w zeszłym sezonie zobaczyliśmy, że Isaiah jest naprawdę wielkim koszykarzem, bez względu na to, ile ma centymetrów wzrostu. Wciąż niesamowite jest to, że będąc liliputem w krainie wielkoludów Thomas potrafi robić niewiarygodne wręcz rzeczy, w akrobatyczny sposób kończąc kolejne akcje czy trafiając za trzy przez ręce gracza o głowę wyższego. W Bostonie jest już co najmniej jedna wielka gwiazda i jest to właśnie Isaiah Thomas.