Horford wraca w dobrym stylu

Boston Celtics wygrywają pierwszy w tym sezonie mecz, w którym to grali pełnią składu – do gry powrócili bowiem w końcu Jae Crowder oraz Al Horford i to ten drugi okazał się być bohaterem Celtów, nie tylko zdobywając decydujące punkty na nieco ponad sekundę przed końcem, ale też blokując potem próbę Aarona Bynesa, dzięki czemu Bostończycy jako pierwszy zespół w tym sezonie wywieźli zwycięstwo z Detroit. Horford wrócił więc w wielkim stylu, notując na koncie bardzo przyjemną dla oka (i dla Adriana, który ma go w fantasy) linijkę statystyczną. Nie byłoby też tego zwycięstwa bez Marcusa Smarta, który zagrał w tym meczu mimo urazu kostki, jakiego doznał dzień wcześniej. Czas na podróż do Minneapolis.

BOXSCORE

Celtowie bardzo mocno chcieli ten mecz wygrać trójkami, trafiając w pierwszej kwarcie już sześć takich rzutów i ten powrót Horforda i Crowdera naprawdę dodał im na początku skrzydeł. Ten pierwszy zresztą wyglądał po prostu jak najlepsza wersja siebie, grając w taki sposób, jak gdyby nie opuścił ani jednego meczu. Ten drugi z kolei miał niestety trochę problemów, trafił tylko trzy z dziewięciu rzutów i spędził na parkiecie niecałe 27 minut, ale też dobrze wiemy, że powrót do gry po skręconej kostce bywa czasami trudny.

Ale przez trzy kolejne kwarty Celtics trafili łącznie tylko sześć trójek, pozwalając Pistons rozegrać się bez Reggie’ego Jacksona, a w końcówce zbyt długo Celtom zajęło znalezienie rozwiązania na to, aby Marcus Morris po przekazaniu nie lądował z niższym o głowę Thomasem. Isaiah sam miał zresztą trochę problemów w ataku, pudłując sporo prób po wejściach na kosz. Mądrze za to zachował się Brad Stevens, który nie brał czasu, gdy Pistons wyszli na końcówkę bez Drummonda, dzięki czemu możliwy był lot Smart i dobitka Horforda.

Oceny dziś dla czwórki zawodników, w tym dla – uwaga, uwaga! – Jonasa Jerebko:

  • Al Horford (18 punktów, 11 zbiórek, pięć asyst, trzy bloki): 5+

Świetny powrót Horforda, który od samego początku wyglądał naprawdę dobrze i jest to znakomita wiadomość, jako że wszyscy mieliśmy sporo obaw po tym, jak 30-latek opuścił zaskakująco dużo czasu. W powrocie w ogóle nie było jednak tego widać, a Horford był w tym meczu zdecydowanie najlepszym Celtem i nie chodzi tu tylko o zwycięskie zagrania po obu stronach parkietu. Otóż z nim w grze Bostończycy byli o 17 punktów lepsi od rywala, a sam zainteresowany pomógł tym razem także na tablicach, zbierając 11 piłek.

  • Isaiah Thomas (24 punkty, 7/22 FG, 8/9 FT, osiem asyst): 4+

Lider punktowy bostońskiego zespołu, ale Isaiah znów miał problem ze skutecznością, choć trzeba też powiedzieć, że parę razy nie dostał po prostu gwizdka od sędziów. Ci w pewien sposób zrehabilitowali się w ostatniej minucie, kiedy odgwizdali faul Harrisowi w sytuacji, gdzie mogli tego nie robić. Thomas chyba cały czas odczuwa uraz ręki, lecz mimo to wciąż gra dobrze lub bardzo dobrze. Na plus także osiem asyst – byłoby dziewięć, gdyby Jae Crowder nie miał za sobą tylu meczów przerwy, bo wtedy trafiłby ten rzuty z rogu.

  • Jonas Jerebko (9 punktów, 3/3 3PT, sześć zbiórek): 4

Chyba najlepszy mecz Szweda w tym sezonie, który przyjechał do hali swojego byłego klubu i tam zdaje się zawsze trafiać. Dał naprawdę solidne wsparcie z ławki i był najdłużej obok Smarta grającym rezerwowym, mając też najlepszy wskaźnik “+/-” wśród rezerwowych. Pomogło najpewniej wsparcie jego zespołu e-sports.

  • Marcus Smart (3 punkty, 1/9 FG, siedem zbiórek, trzy asysty, dwa bloki): 4-

Typowy Marcus Smart, czyli traf jeden z dziewięciu rzutów, ale i tak zagraj solidny mecz. Oczywistym jest, że ta skuteczność nie jest ani trochę zadowalająca, ale z drugiej strony weźmy pod uwagę dwie rzeczy – najprawdopodobniej doskwierała mu trochę ta kostka, a do tego większość jego rzutów to były dobre decyzje, dobre próby, które wywijały się z obręczy. Była też kluczowa zbiórka po niecelnym rzucie Crowdera, gdzie Smart nadleciał jak ptak, utrzymał piłkę w grze i dzięki temu Horford mógł chwilę później wykonać dobitkę.

Avery Bradley przerwał swoją serię meczów z double-double, a Amir Johnson niestety kolejny już raz był bardzo słaby, choć Kelly Olynyk też dobrych zawodów nie rozegrał – ba, okazuje się, że obaj oni mieli najgorszy wpływ na wynik wśród wszystkich Celtów. Andre Drummond o dziwo nie pobił rekordu zbiórek, a Pistons wygrali w tym względzie tylko 50-46, zdobywając o dwa punkty drugiej szansy mniej od gości. Celtics są zdrowi, ten mecz nie był perfekcyjny, ale powoli wszystko powinno wracać do normy. W poniedziałek starcie z T’Wolves.