Warriors za silni dla Celtów

W zeszłym sezonie Celtics zmusili Golden State Warriors do zagrania dwóch dogrywek w Bostonie, a potem sami pojechali do Oakland i przerwali 54-meczową serię zwycięstw Wojowników we własnej hali. Nic więc dziwnego, że bostońscy kibice zacierali ręce na piątkowe starcie z GSW, licząc na kolejną odsłonę wyrównanej walki. Niestety, zamiast tego dostali łatwo wygrany przez gości mecz, zakończony wynikiem 88-104. Dla zespołu Celtics nie zagrali Jae Crowder i Al Horford, gdyż obaj cały czas pozostają poza grą, a na domiar złego Kevin Durant tak niefortunnie wpadł na Marcusa Smarta, że obił mu kostkę, choć według pierwszych informacji nie jest to nic aż tak poważnego i Smart poleciał z drużyną do Detroit.

BOXSCORE

Być może Mo-town będzie więcej szczęścia, tym bardziej, że polecili tam także wspomniani Horford oraz Crowder, bez których bostońska defensywa zbyt łatwo pozwoliła graczom Warriors się rozstrzelać. Steph Curry zaliczył o dziwo jedno z najsłabszych swoich spotkań w tym sezonie, ale słaba komunikacja Celtów, jak również dobre wykorzystywanie przewagi wzrostu przez Warriors spowodowały, że Klay Thompson (28 punktów) oraz Kevin Durant (23 punkty) od samego początku bez problemu punktowali na bezradnych C’s.

Jasne, że pomoże powrót dwóch dobrych obrońców, co pozwoli też Stevensowi stosować nieco wyższe ustawienia, które sprawią, że Bradley, Smart czy Thomas nie będą musieli mierzyć się z takimi zawodnikami jak na przykład Durant. Warriors bardzo dobrze do tego dążyli, a gdy Celtics wysyłali podwojenia to mądrze wprawiali piłkę w ruch. Celtowie z kolei sami mieli spore problemy w ataku, gdzie Isaiah Thomas nie mógł znaleźć sposobu na podwojenia ze strony Warriors. Ci w pewnym momencie prowadzili nawet 30 punktami.

Oceny dziś dla trójki zawodników, będzie krótko:

  • Terry Rozier (11 punktów, 3/5 FG, 2/3 3PT, siedem zbiórek, pięć asyst): 4

Jeden z niewielu jasnych punktów bostońskiego zespołu, który może być zadowolony ze swojego indywidualnego występu. Fajny występ w ataku, gdzie dał wsparcie w postaci 11 punktów i znów pokazał także, że potrafi całkiem nieźle zbierać jak na niskiego zawodnika. Cztery asysty, w tym podanie z własnej połowy na alley-oop do Bradleya.

  • Avery Bradley (17 punktów, 7/15 FG, 10 zbiórek): 3+

Obudził się dopiero w ostatniej kwarcie, za co otrzymuje plusik, bo miał kilka naprawdę dobrych akcji w ataku, zmniejszając straty Celtów z pokaźnych -30 na nieco mniej pokaźne -20. Zanotował też kolejne z rzędu double-double, ale w obronie nie pokazał niczego szczególnego. Curry po prostu nie miał swojego dnia.

  • Isaiah Thomas (18 punktów, 4/12 FG, 9/9 FT, cztery asysty): 3

Po raz pierwszy w tym sezonie nie przekroczył granicy 20 punktów, ale też miał ogromne problemy z defensywą Warriors. Podwajany nie mógł rozwinąć skrzydeł w swój zwyczajowy sposób, choć jak zawsze dobrze dostawał na się na linię rzutów wolnych. W obronie parę razy przyszło mu mierzyć się z Durantem.

Poza tym, Jaylen Brown dołożył 11 oczek, a Brad Stevens w trzeciej kwarcie tego spotkania – którą Celtowie przegrali aż 9-31 – wiedział już, że skoro nic nie ugra to może zastosować sporą rotację. Isaiah Thomas chciał chyba jeszcze powalczyć, bo po meczu brzmiał tak, jakby miał trochę pretensji, że grał tylko 27 minut. Ten sezon na razie wcale a wcale nie jest fajny, trudno jest pisać to samo po każdym spotkaniu, ale można tylko powtórzyć: miejmy nadzieję, że powroty Horforda i Crowdera naprawdę zmienią oblicze bostońskiego zespołu.