Wielki mecz Bradleya w Charlotte

Avery Bradley był bezsprzecznie najlepszym zawodnikiem na parkiecie i zanotował najprawdopodobniej najlepszy występ w swojej karierze, dopiero po raz trzeci przekraczając granicę 30 punktów i prowadząc tym samym Celtów do zwycięstwa w Charlotte. Celtics dzięki świetnej grze Bradleya głównie w czwartej kwarcie pokonali gospodarzy 104-98, odnosząc drugą w tym sezonie wygraną. 25-letni zawodnik zanotował 31 oczek, do których dołożył 11 zbiórek (rekord kariery) oraz cztery asysty i po trzech meczach AB wygląda jak dużo lepszy zawodnik niż przed rokiem. Teraz przed Bostończykami powrót do TD Garden, gdzie w środę spróbują zrewanżować się Chicago Bulls za ostatnią porażkę.

BOXSCORE

Ofensywa Boston Celtics w wykonaniu pierwszej piątki to w tym sezonie uczta dla oczu. Ruch piłki wciąż jest bardzo dobry, zawodnicy wykonują dodatkowe podanie aż do momentu, gdy kolega z drużyny będzie miał czystą pozycję i widać tego efekty. Dość powiedzieć, że Celtics zaczęli w Charlotte od trafienia pięciu trójek z rzędu, a koniec końców trafili bardzo dobre 15/31 (ponad 48 procent), z czego aż osiem należało do Bradleya, który wczoraj doczekał się porównania do Klaya Thompsona. To także Avery trafił daggera na 101-90.

Wcześniej Celtics oddali prowadzenie, które utrzymywali w zasadzie od początku meczu i udało im się odskoczyć dopiero w ostatniej kwarcie. Rezerwowi dali się zdominować zmiennikom Hornets, którzy po 51 punktach w Miami, tym razem zdobyli „tylko” 34 punkty, jednak to właśnie zawodnicy z bostońskiej ławki mieli kilka naprawdę dobrych akcji – Terry Rozier dobrze asystował, Jaylen Brown zdobył siedem punktów po dobrych atakach na kosz, a ważne punkty dołożyli też Jonas Jerebko czy nawet Jordan Mickey, który zagrał osiem minut.

Oceny za drugą wygraną w rozgrywkach:

  • Avery Bradley (31 punktów, 11/19 FG, 8/11 3PT, 11 zbiórek, cztery asysty): 6

Nie mogło być innej oceny jak szóstka dla Bradleya, bo ten ma za sobą zdecydowanie top3 (a być może top1) swoich meczów w karierze. Doskonała gra w ataku, świetna postawa na tablicach, gdzie pomógł Celtom wygrać walkę z Hornets wynikiem 42-38 i kolejne cztery asysty. Pisałem, że jeśli Bradley nadal będzie rokrocznie się tak rozwijał to w końcu zapuka do All-Star Game, a tu się okazuje, że on chyba już teraz tego chce. Świetny start sezonu dla jednego z liderów Celtics, który dopiero w listopadzie skończy 26 lat.

  • Isaiah Thomas (24 punkty, 9/20 FG, 2/7 3PT, siedem asyst): 4+

Kolejny dobry mecz Thomasa, który zdaje się nie zatrzymywać i nadal pozostaje najgroźniejszą bronią Celtics po atakowanej stronie parkietu. Zabrakło lepszej skuteczności, pięć pudeł na siedem rzutów zza łuku to na pewno nie jest powód do dumy, ale Isaiah znów świetnie dostawał się pod kosz, gdzie potrafił punktować i powinien mieć tych punktów nawet więcej, gdyby tylko nie sędziowie, którzy sporo w tym meczu podjęli dziwnych decyzji i puszczali grę tam, gdzie trzeba było gwizdnąć, a gwizdka używali tam, gdzie po prostu nie trzeba było.

  • Al Horford (14 punktów, 6/10 FG, 1/1 3PT, cztery zbiórki, trzy asysty, dwa bloki): 4

Nie jest dobrze, kiedy twój podkoszowy zbiera tylko cztery piłki, a najlepszym zbierającym jest gość o głowę niższy, ale poza tym było to kolejne solidne spotkanie Horforda, który tym razem rzeczywiście dostał nieco więcej piłek na bloku i szedł na kosz, ale też znów bardzo dobrze wprawiał piłkę w ruch, do czego powoli zdążyliśmy się już przyzwyczaić. A wracając do zbiórek to Amir Johnson wcale dużo więcej nie zebrał.

  • Jae Crowder (9 punktów, 3/7 3PT, dziewięć zbiórek, cztery asysty, trzy bloki): 4-

Crowder nie przekroczył tym razem granicy dziewięciu punktów, ale dał dobre wsparcie w każdym innym elemencie, notując dziewięć zbiórek, cztery asysty, dwa przechwyty i trzy bloki, choć miał też trzy straty i przez niekiedy dziwne decyzje sędziów wpadł w foul-trouble. Miał też faul techniczny, podobnie zresztą jak Brad Stevens (drugi w karierze), co bardzo dużo mówi o poziomie sędziowania w tym meczu. Hornets stali na linii rzutów wolnych prawie dwa razy więcej niż Celtics, ale Bradley nie miał zamiaru tego meczu przegrywać.

Bostońska ławka miała problemy z rezerwowymi Hornets, gdzie znów sporo zamieszania zrobiło duo Kaminsky-Hawes i mieli Zieloni szczęście, że Lamb i Belinelli złożyli się razem na 0/7 zza łuku. Pod względem wskaźników „+/-” doskonale widać, jakie grupy zawodników były w tym meczu lepsze – wszyscy Bostońscy starterzy są na plusie, podobnie jak rezerwowi Hornets, a wszyscy zawodnicy pierwszej piątki, tak jak i cała ławka rezerwowa Celtics, są na minusie. Tak czy siak, Jaylen Brown nie przestaje zachwycać.