Ryan Kelly podpisał w piątek późnym wieczorem kontrakt z Boston Celtics. Jest to informacja na pierwszy rzut oka zaskakująca, ale już spieszymy z wyjaśnieniem. Kelly dołączy do bostońskiego zespołu, ale nie na długo, gdyż po zwolnieniu Bena Bentila zwolniło się jedno miejsce wśród graczy, których Celtics mogą przypisać do Maine Red Claws. Bentil wśród tych zawodników nie chciał być, będzie więc Kelly. Oznacza to, że Kelly zostanie najprawdopodobniej w najbliższym czasie także zwolniony, co pozwoli Celtom odesłać go do D-League wraz z wcześniej zwolnioną trójką graczy. Wychodzi więc na to, że ruch ten w zasadzie wcale nie wpływa na sytuację kadrową bostońskiego zespołu.
Ryan Kelly to były zawodnik Los Angeles Lakers, który paradoksalnie jeden ze swoich najlepszych meczów zaliczył przed rokiem w Bostonie, gdy Lakers pod koniec grudnia niespodziewanie wywieźli z TD Garden zwycięstwo. Poza tym wsławił się również wygrywającym mecz wsadem z ubiegłorocznego preseasonu. Najlepszą laurkę wystawia mu fakt, że nie załapał się do składu Atlanta Hawks na przyszły sezon i został zwolniony, po czym zgarnęli go właśnie Celtowie. Ci pewnie woleliby Bentila, ale ten nie chciał grać w D-League.
Jest to więc z jednej strony chyba trochę zmarnowany pick (Celtics wybrali Bentila z 51. numerem tegorocznego draftu), ale też od początku wiadomo było, że 21-letni podkoszowy chce zagrać w NBA i będzie szukał do tego okazji. Celtowie chcieli dać mu miejsce w Red Claws, ale zamiast tego pojawi się tam Kelly – również dlatego, że Hawks pozostają jedną z niewielu już drużyn, które swojej afiliacji w D-League nie mają. 25-latek będzie miał szansę na grę dla Celtics tylko wtedy, jeśli w zespole otworzy się więcej miejsca w składzie.
Może się tak stać, gdyby doszło do nieco większych rozmiarów transferu, dzięki któremu Celtowie zyskaliby przynajmniej jedno wolne miejsce w drużynie. Tymczasem kontrakt dla Kelly’ego nie zmienia nic w sytuacji RJ Huntera oraz Jamesa Younga – otóż Danny Ainge wciąż stara się wytransferować jednego z nich, szukając w zamian wyboru w drugiej rundzie, ale na razie zainteresowanie jest znikome i nie ma się co temu dziwić, bo jeśli GM-owi Celtics nie uda się znaleźć partnera to któryś z nich i tak będzie „do wzięcia” za darmo.