Sully zagra dla Raptors

Jared Sullinger będzie od przyszłego sezonu zawodnikiem Toronto Raptors. Według ostatnich raportów podkoszowy porozumiał się z kanadyjską drużyną, z którą ma podpisać kontrakt na jeden sezon, dzięki któremu zarobi około $6 milionów dolarów. Przypomnijmy, że ledwie kilka dni temu Celtowie wycofali ofertę kwalifikacyjną dla Sullingera, ostatecznie potwierdzając, że dni 24-latka w Bostonie dobiegają końca. Danny Ainge udzielił nawet wypowiedzi dla Boston Globe, w której wprost powiedział, że Jared to dobry chłopak, zrobił dużo dla Celtów, ale tak chyba będzie najlepiej i zespół życzy mu wszystkiego dobrego na dalszej drodze kariery. Podkoszowy za rok wróci więc na rynek wolnych agentów.

Sullinger przechodzi do rywala Celtics w dywizji, a więc stanie naprzeciw swoim byłym kolegom aż cztery razy w trakcie sezonu regularnego. Podpisując umowę na jeden rok z pewnością ma nadzieję, że w ciągu tego jednego sezonu zdoła przypomnieć o sobie innym generalnym menedżerom, którzy teraz jakby o nim zapomnieli w tym całym szaleństwie na rynku wolnych agentów. Ale powodów tego zapomnienia mogło być sporo – począwszy od słabej kondycji, przez historię kontuzji, a skończywszy na umiejętnościach.

Co by nie mówić, Sully jest jednym z lepszych zbierających w lidze i pod tym względem Celtowie na pewno odczują jego brak. Dodatkowo, w Bostonie tracą przecież zawodnika, który choć w ostatnich latach grał nierówno to jednak w wielu meczach był starterem i ważną jednak częścią drużyny, która najpierw awansowała do fazy play-off w 2014 roku, by w kolejnym sezonie zanotować kolejny progres i wygrać 48 meczów. Świetnie zbierał, był najlepiej podającym wśród wysokich, ale mimo to C’s postanowili się z nim rozstać.

Wybrany w drafcie w 2012 roku zawodnik już w debiutanckim sezonie dał się poznać jako solidny podkoszowy, który wnosi na parkiet wiele energii. Wielokrotnie widzieliśmy jego wielkie poświęcenie, gdy rzucał się na parkiet po piłką, a najsławniejszy taki rzut był w Portland, gdy Evan Turner właśnie po podaniu Sullingera z parkietu trafiał zwycięską trójkę. Ale też już w debiutanckim sezonie była poważna operacja pleców, potem także uraz nogi czy przede wszystkim nieustające problemy z kondycją i utrzymaniem odpowiedniej wagi.

Były też nieudane próby poszerzenia zasięgu rzutu, które zaczęły się bardzo wcześnie i mimo niepowodzeń nie ustawały, mimo że Sully jeszcze nigdy podczas czterech sezonów w NBA nie przekroczył granicy 30-procentowej skuteczności. Swoistym gwoździem do trumny były tegoroczne playoffy, podczas to których Sullinger spisywał się wręcz fatalnie i stracił miejsce w składzie na rzecz Jonasa Jerebko, grając średnio ledwie 13.5 minut na mecz. Na rynku wolnych agentów nie znalazł większego zainteresowania, aż do teraz.

Ogółem rozegrał 268 meczów w barwach Celtics (łącznie z fazą play-off), w których zdobył 2936 punktów, zebrał 2034 piłek i rozdał 482 asysty. Wielka szkoda, że nie spełnił pokładanych w nim wielkich nadziei, bo przecież od początku traktowany był jak duży steal w drafcie i gracz z potencjałem nawet na all-stara. Wciąż jest jednak zawodnikiem młodym i jeśli tylko zmieni podejście do koszykówki to przed nim cały czas mogą być wielkie rzeczy. Dziękujemy za wszystko Sully i powodzenia w Toronto. Będziemy tęsknić?