Crabbe i Johnson nie dla Nets

Sean Marks bardzo się stara, odkąd objął stery na Brooklynie. Zadania nie miał i wciąż nie ma łatwego, bo Billy King zawarł w lipcu 2013 roku pakt z Dannym Ainge’em, który będzie się Nets odbijał czkawką jeszcze przed dwa lata – wszyscy kibice Boston Celtics wiedzą chyba, że ci mają nie tylko prawo do zamiany wyborów z Nets w przyszłorocznym drafcie, ale także ich pick w naborze w 2018 roku. Nic więc dziwnego, że fani bostońskiej drużyny z uwagą śledzą sytuację nowojorskiej drużyny, a po ostatnich wiadomościach mogą uśmiechać się pod nosem – otóż Nets rzucili grube pieniądze na dwóch mało uznanych graczy, ale obaj ci zawodnicy zostali zatrzymani przez swoje zespoły, które wyrównały oferty.

Mowa tutaj o zawodnikach Miami Heat oraz Portland Trail Blazers. Tyler Johnson był już pewnie spakowany i miał przenosić się z Florydy na Brooklyn, ale odejście Dwyane’a Wade’a do Chicago Bulls spowodowało, że Heat zdecydowali się wyrównać ofertę Nets i Johnson dostanie $50 milionów dolarów za cztery lata gry. Allen Crabbe dostał nawet więcej, bo aż $75 milionów za cztery lata, jednak Trail Blazers postanowili nie tracić swojego trzonu po udanym ostatnim sezonie i także wyrównali ofertę, jaką skrzydłowy otrzymał od Nets.

W obu przypadkach kontrakty zaproponowane przez Nets miały tzw. strukturę posion-pill, co oznacza, że te umowy inaczej (gorzej) będą się wliczały do salary cap Blazers i Heat, a inaczej (lepiej) wliczałyby się do salary cap zespołu z Brooklynu. Ale nawet mimo to nie udało się pozyskać żadnego z tych zawodników – dodajmy, że zarówno Johnson, jak i Crabbe to gracze z potencjałem, ale nie są to na tyle dobrzy zawodnicy, by z miejsca mogli uczynić Nest drużyną na miarę fazę play-off, choć oczywiście obaj byliby pożytecznym wzmocnieniem.

Wzmocnieniem dla zespołu, który ma za sobą bardzo słaby sezon i wiele niewiadomych na horyzoncie. W drafcie udało się pozyskać wybór, transferując Thaddeusa Younga i wybierając rozgrywającego Carisa Laverta, co zdecydowanie było ruchem przyszłościowym. Spośród wolnych agentów do drużyny dołączyli Trevor Booker, Justin Hamilton oraz przede wszystkim Jeremy Lin, a ostatnio także Greivis Vasquez, jednak nie są to wzmocnienia, które robią wrażenia. Wrażenia nie robi też obecny skład Brooklynu:

  • PG: Lin, Vasquez, Lavert
  • SG: Bogdanović
  • SF: Hollis-Jefferson, Kilpatrick
  • PF: Booker, McCullough
  • C: Lopez, Hamilton

Nets cały czas mają jeszcze sporo miejsca w salary cap, jednak na rynku pozostało już niewielu solidnych zawodników, których można by traktować w kategorii wzmocnienia. Bardzo prawdopodobne, że teraz jedną z głównych opcji stanie się Jared Sullinger, który od paru dni jest niezastrzeżonym wolnym agentem, a spośród zastrzeżonych wolnych agentów na Brooklynie interesują się m.in. Dionem Waitersem, choć nie jest przecież powiedziane, że Thunder – którzy oswajają się ze stratą Kevina Duranta – pozwolą mu odejść.

Dodajmy do tego wszystkiego fakt, że kilka drużyn, które w zeszłym sezonie dołowało, w przyszłym powinno zaliczyć progres, jak choćby Los Angeles Lakers z Brandonem Ingramem i Luolem Dengiem, czy też w końcu Philadelphia 76ers, gdzie stery przejmie Ben Simmons, a zdrowy jest już ponoć Joel Embiid. Dzięki temu może okazać się, że Nets po raz kolejny będą jedną z najsłabszych drużyn w całej lidze, a to przecież woda na młyn dla Celtics – tym bardziej, że draft w 2017 roku już teraz zapowiadany jest jako silny i pełen przyszłych gwiazd.