Offseason 2016: Co dalej?

Przy okazji naszych rozważań dot. Kevina Duranta wyjaśniałem już, jak wygląda sytuacja Boston Celtics przed tegorocznym offseasonem. Danny Ainge może sobie zrobić tyle miejsca w salary cap, że starczy nawet na dwa maksymalne kontrakty i może to zrobić bez pozbywania się najważniejszych graczy w drużynie. Takiej historii nie było w Bostonie od dawna, więc jest czym ekscytować. Oczywiście, koniec końców może wyjść jak zwykle, czyli bez fajerwerków, ale skoro jest opcja, że wyjdzie inaczej to warto się jej bardzo uważnie przyjrzeć. W związku z tym trzeba nie tylko zapowiedzieć tegoroczny offseason, ale też przejrzeć rynek wolnych agentów, na którym jak co roku znajdziemy dobrych zawodników.

Plany na lato dla Danny’ego Ainge’a można by zapowiedzieć dwoma słowami i dobrze wiecie, jakie to będą słowa. Kevin Durant jest głównym celem bostońskiego GM-a i to od jego decyzji zależy wiele. No bo jeśli wybierze Boston to znaczy, że Celtics ten wyścig wygrali. Jeśli podpisze długi kontrakt z innym zespołem to będzie to oznaczać, że wyścig został przegrany. A jeśli podpisze na przykład umowę typu 1+1 z Thunder to wtedy wyścig będzie trwać nadal. I dlatego też bardzo trudno jest przewidzieć, co się tak właściwie stanie.

Wiemy już, że Celtowie bez większego wysiłku mogą sobie zrobić miejsca na dwa maksymalne kontrakty, a więc zachęcić nie tylko Duranta, ale też jakiegoś innego wolnego agenta, którego może wybrać i namówić sam KD. W takiej sytuacji trzeba by pożegnać się z Amirem Johnsonem oraz Jonasem Jerebko, ale także najprawdopodobniej z trójką pozostałych wolnych agentów bostońskiego zespołu, czyli niezastrzeżonym Evanem Turnerem oraz zastrzeżonymi Jaredem Sullingerem oraz Tylerem Zellerem.

No i cały czas nie wiadomo, czy Jaylen Brown będzie jedynym wyborem Bostończyków z tegorocznego draftu, który będzie od przyszłego sezonu biegał po parkietach NBA – wybrani z dalszymi numerami Guerschon Yabusele oraz Ante Zizić mogą pozostać w Europie i dalej rozwijać się na Starym Kontynencie, ale nie jest wcale powiedziane, że w obu przypadkach dojdzie do tzw. stashu. Może się bowiem okazać, że obaj do Europy już nie wrócą – wszystko zależeć będzie jednak od tego, jak potoczą się losy bostońskiej drużyny tego lata.

W dalszej części artykułu przyjrzymy się dokładniej temu, jak tak w zasadzie Celtics mogą sobie to miejsce na dwóch wolnych agentów wygospodarować, czyli jak zawsze będzie dokładny rzut oka w tabelki, dolary i procenty. Najpierw jednak przyjrzyjmy się tegorocznej klasie wolnych agentów.


ROZGRYWAJĄCY

Celtowie raczej takich nie szukają, choć gdyby Evan Turner zdecydował się odejść to stracą tym samym jednego ze swoich głównych playmakerów. W odwodzie jest jednak przecież młodziutki Terry Rozier, który miewał dobre momenty w swoim debiutanckim sezonie, a o miejsce w rotacji powalczy Demetrius Jackson, który zapowiada się na niezły backup na pozycję numer jeden. Ale gdyby jednak Bostończycy chcieli poszukać jakiegoś rozgrywającego to na rynku znajdzie się kilku solidnych lub bardziej solidnych zawodników.

  1. Rajon Rondo (11.7 punktów, 11.9 asyst) – zaczynamy z grubej rury. A gdyby tak sprowadzić z powrotem Rondo? Rok temu podpisał umowę na jeden sezon z Sacramento Kings, by odbudować się po nieudanym epizodzie w Dallas. I co by nie mówić, trochę się odbudował, wracając na tron króla asyst, ale nie przełożyło się to na zwycięstwa Kings. I raczej nie przełoży się na powrót do Bostonu.
  2. Deron Williams (14.1 punktów, 5.8 asyst) – też próbował odbudować się, tyle że w Dallas, gdzie trafił z Brooklynu. Miał problemy zdrowotne, ale mimo wszystko zaliczył całkiem udany sezon, choć w playoffach nie pomógł Mavs i zagrał tylko 49 minut w trzech spotkaniach. Ma opcję zawodnika w kontrakcie, przy czym według raportów ma od niej odstąpić i poszukać dłuższego kontaktu.
  3. Ty Lawson (5.7 punktów, 3.6 asyst) – kolejny rozgrywający, który niegdyś był w ścisłym topie, ale który zszedł ze swoją karierą na bardzo złą drogę. Nie odbudował się w Houston, nie poszło mu także w Indianie, a przecież nie tak dawno ocierał się o All-Star Game. Czy ktoś jeszcze w niego zainwestuje?
  4. Mike Conley (15.3 punktów, 6.1 asyst) – on również wiele razy ocierał się o Mecz Gwiazd i choć nigdy w nim nie zagrał to jednak powinien mieć już na koncie występ w ASG. Jest chyba najlepszym rozgrywającym dostępnym w tym roku na rynku, gdzie wejdzie jako niezastrzeżony wolny agent i sam będzie mógł wybrać nowego pracodawcę. Zasługuje na sporą podwyżkę i raczej na pewno ją dostanie.
  5. Jeremy Lin (11.7 punktów, 3.0 asyst) – ma za sobą dobry sezon w barwach Hornets, gdzie zagrał na tyle solidnie, że zrezygnował z opcji zawodnika na przyszły sezon. Sprawdził się jako rezerwowa jedynka i na pewno czekają na niego większe zarobki niż $3 miliony rocznie, jakie dostał za ostatni rok.

Z tej piątki Celtowie mogą interesować się chyba tylko Conleyem, który jest graczem wysokiego kalibru i mógłby z miejsca wskoczyć do pierwszej piątki bostońskiego zespołu, choć przecież Danny Ainge chyba nie ma zamiaru pozbywać się Isaiaha Thomasa, który nie tylko miał lepszy sezon, ale też jest na bardzo przyjaznej umowie. Jeśli natomiast okazałoby się, że brakuje w Bostonie backupu na pozycję numer jeden to właśnie Lin może być ciekawym rozwiązaniem. Z kolei pakować się w Lawsona nie ma już chyba co.

Pozostali rozgrywający na rynku: Brandon Jennings, Matthew Dellavedova (RFA), Raymond Felton, Greivis Vasquez, Mario Chalmers, Randy Foye, DJ Augustin, Phil Pressey, Austin Rivers, Norris Cole.


RZUCAJĄCY OBROŃCY

Tu już potrzeba jest nieco większa niż na pozycji numer jeden, gdyż w Bostonie brakuje dobrych rzucających, którzy potrafiliby trafić z czystej pozycji i rozciągnąć nieco grę, ułatwiając tym samym życie Thomasowi. Evan Turner tego nie zrobi, Marcus Smart na razie jeszcze też nie. Jest co prawda Avery Bradley, który trafia w okolicach 40 procent zza łuku i jest jednym z najlepszych defenderów na obwodzie w NBA, ale to może być za mało. Najgłośniejsze nazwisko wśród rzucających obrońców chyba jednak nie zmieni swojego klubu.

  1. Evan Fournier (15.4 punktów, 2.8 zbiórek) – miał świetny start ubiegłego sezonu i choć nie utrzymał tego w kolejnych miesiącach to jednak udowodnił, że może być bardzo fajną opcją strzelecką dla swojego zespołu. Na tyle fajną, że Magic najpewniej wyrównają go mimo wszystko (jest bowiem zastrzeżonym wolnym agentem), a taki sygnał dali transferem Victora Oladipo.
  2. Eric Gordon (15.2 punktów, 2.2 zbiórek) – ten 27-letni zawodnik jeszcze jakiś czas temu uważany był za przyszłego all-stara, ale tylko w swoim debiutanckim sezonie zbliżył się do granicy 82 meczów. W ostatnim znów stracił prawie połowę rozgrywek, wystąpił w ledwie 44 spotkaniach i raz jeszcze potwierdził, że kontuzje nie dadzą rozwinąć mu skrzydeł. Niestety już chyba nigdy.
  3. Arron Afflalo (12.8 punktów, 3.7 zbiórek) – rok temu był głównym ruchem Knicks, ale ci znów dołowali i 30-latek pod koniec sezonu grał mało albo wcale. Zrezygnował więc z opcji zawodnika w swoim kontrakcie i najpewniej opuści Nowy Jork i spróbuje swoich sił gdzieś indziej. Solidna opcja strzelecka, niezły defender i weteran, który przyda się każdej drużynie walczącej o tytuł.
  4. DeMar DeRozan (23.5 punktów, 4.5 zbiórek) – to jest to największe nazwisko wśród rzucających obrońców po dobrym sezonie zasadniczym, ale w playoffach bywało bardzo różnie. DeRozan to wciąż nie jest dobra opcja zza łuku, ale najprawdopodobniej i tak dostanie maksymalną umowę. I nie będzie to wcale umowa od Lakers, bo 26-latek najpewniej pozostanie w Toronto.
  5. Bradley Beal (17.4 punktów, 3.4 zbiórek) – opuścił 81 spotkań w ciągu ostatnich czterech sezonów i pojawiły się obawy, że już do końca kariery może być na limicie minut z powodu problemów z kolanami. Nie miał przełomowego sezonu, ale i tak zarobi duże pieniądze i jako zastrzeżony wolny agent najpewniej pozostanie w Waszyngtonie, bo Wizards raczej nie pozwolą mu odejść.
  6. Jordan Clarkson (15.5 punktów, 4.4 zbiórek) – wybrany w drugiej rundzie draftu zawodnik pokazał spory potencjał w Los Angeles, choć wielu zastanawia się nad tym, na ile jest to efekt gry w bardzo słabym zespole. Clarkson jest dodatkowo zastrzeżonym wolnym agentem, tak więc mający sporo środków Lakers raczej nie pozwolą raczej, by 24-latek rozwijał się dalej gdzieś indziej.

Czterech z sześciu powyższych zawodników najprawdopodobniej pozostanie w swoich obecnych klubach – Fournier, Beal oraz Clarkson to zastrzeżeni wolni agenci, a DeRozan najpewniej zainkasuje maksymalny kontrakt od Raptors. Tak czy siak, Celtowie powinni poszukać choćby jednej pewnej strzelby, czyli zawodnika z ławki, który mógłby wspomóc zespół, jeśli chodzi o rzuty trzypunktowe. Raczej nie znajdą natomiast pierwszej czy nawet drugiej opcji, ale warto poszukać choćby jednego role-playera z dobrą trójką.

Pozostali rzucający obrońcy na rynku: Courtney Lee, Anthony Morrow, Gerald Henderson, JR Smith, Kevin Martin, OJ Mayo, Dion Waiters (RFA), Jerryd Bayless, Jamal Crawford, Allen Crabbe (RFA).


NISCY SKRZYDŁOWI

Celtowie mają Jae Crowdera, teraz także Jaylena Browna, jednak to na skrzydle w ubiegłym sezonie była największa luka. A wiadomo, że są plany, by zapełnić ją w najlepszy możliwy sposób – głównym celem Celtics jest przecież Kevin Durant, czyli najgłośniejsze nazwisko tegorocznej klasy wolnych agentów. Pewne jest już, że KD spotka się z Bostończykami, by wysłuchać ich oferty – jest więc szansa, że dołączy do zespołu. Na rynku znajdziemy też jednak kilka innych ciekawych opcji na pozycji niskiego skrzydłowego.

  1. Kevin Durant (28.2 punktów, 8.2 zbiórek, 5.0 asyst) – LeBron jak zwykle się wyoptuje, ale już zapowiedział, że spróbuje obronić tytuł w Cleveland. Dzięki temu to bez wątpienia Durant jest największą gwiazdą, która będzie miała tego lata możliwość zmiany klubu. O tym, dlaczego fani Celtics powinni marzyć o KD pisałem już tutaj, a o tym, dlaczego on w ogóle spotka się z Celtami tutaj.
  2. Nicolas Batum (14.9 punktów, 6.1 zbiórek, 5.8 asyst) – ma za sobą dobry, może nawet najlepszy sezon w karierze po tym, jak odszedł z Portland rok temu, gdzie zaliczył mocno nieudane rozgrywki. Nie ma oczywiście takich walorów strzeleckich jak KD, ale można uznać, że to taka wersja light. Francuz wkroczył właśnie w swoje najlepsze lata, więc zapewne zainkasuje tego lata niezłą sumkę.
  3. Harrison Barnes (11.7 punktów, 4.9 zbiórek) – ważna postać najlepszego zespołu w historii sezonu regularnego, ale Barnes zawiódł w finałach. Pierwsze mecze miał dobre, ale potem to już był zjazd w fatalną stronę. Mimo to wciąż wielu bardzo chętnie zobaczyłoby go w drużynie, która mogłaby być „jego”, a więc w której miałby znacznie większą rolę niż teraz. Jest zastrzeżonym wolnym agentem, jeśli więc dostanie kontrakt maksymalny to Warriors staną przed trudną decyzją.
  4. Chandler Parsons (13.7 punktów, 4.7 zbiórek) – odstąpił od opcji gracza i raz jeszcze wejdzie na rynek wolnych agentów, po tym jak niezbyt wypalił w Dallas. Miał sporo problemów zdrowotnych i nigdy nie udało mu się tak w zasadzie rozwinąć skrzydeł, natomiast cały czas jest na tyle młodym zawodnikiem, że w dobrych dla siebie warunkach może być wartościowym starterem drużyny walczącej o tytuł.
  5. Luol Deng (12.3 punktów, 6.0 zbiórek) – coraz lepiej odnajduje się jako silny skrzydłowy w małych ustawieniach, a do tego wciąż zapewnia dużą dozę solidności na swojej pozycji. Swoje najlepsze lata ma już najprawdopodobniej za sobą, ale cały czas potrafi być bardzo dobrym wsparciem, co ostatnio udowadniał w barwach Miami Heat. W karierze zarobił już ponad $100 milionów dolarów.
  6. Kent Bazemore (11.6 punktów, 5.1 zbiórek) – był sensacją w negatywnym tego słowa znaczeniu na ławce Warriors, ale po przejściu do Hawks pokazał spory potencjał. Bardzo atletyczny skrzydłowy, który fajnie wykorzystał minuty w Atlancie i pokazał się jako bardzo solidna opcja. Przed dwoma laty był w kręgu zainteresowań Danny’ego Ainge’a. Czeka go chyba spora podwyżka.

Ainge na pewno jest przygotowany na ewentualność odmowy Duranta, mając w zanadrzu plan B, plan C i pewnie nawet plan Z. Ciekawe natomiast, czy nawet mimo niepowodzenia szukać będzie innego wsparcia na bostońskie skrzydło, gdzie przecież teraz minuty powinny znaleźć się dla Browna. Ciekawymi wyborami mogą być więc uznani już weterani jak np. Marvin Williams czy Jared Dudley, którzy mogą być dostępni za nieco niższą cenę. Celem numer jeden wciąż jest jednak sprowadzenie Duranta. I potem się zobaczy, co dalej.

Pozostali niscy skrzydłowi na rynku: Joe Johnson, Mike Scott, Matt Barnes, Marvn Williams, Jared Dudley, Mo Harkless (RFA), PJ Hairston, Jeff Green, Gerald Green.


SILNI SKRZYDŁOWI

Spośród zawodników z gwarantowanymi na przyszły sezon umowami w składzie bostońskiej drużyny jest tylko jeden podkoszowy i jest nim Kelly Olynyk (nie licząc oczywiście Jordana Mickey’ego). Jared Sullinger i Tyler Zeller mają niepewną przyszłość, a Amir Johnson i Jonas Jerebko niegwarantowane kontrakty. Wybrany w drafcie Ante Zizić może pomóc zapełnić lukę na pozycji centra, ale nie jest jeszcze pewne, czy zagra w NBA od przyszłego sezonu. Nic więc dziwnego, że to głównie pod koszem Celtics powinni poszukać wzmocnień.

  1. Ryan Anderson (17.0 punktów, 6.0 zbiórek) – prototyp współczesnej, rozciągającej grę czwórki, który pierwsze sukcesy odnosił jeszcze obok Dwighta Howarda w Orlando Magic. Ma za sobą udany sezon w Nowym Orleanie, choć i jego dopadła klątwa, przez którą rozgrywki kończył przedwcześnie i z kontuzją. Słaby obrońca, ale pewna opcja strzelecka.
  2. Pau Gasol (16.5 punktów, 11.0 zbiórek, 2.0 bloków) – 36-letni już Hiszpan odstąpił od opcji zawodnika w kontrakcie i poszuka ostatniego już chyba kontraktu w NBA. Mimo wieku wciąż bardzo efektywny, wartościowy zawodnik na obie strony parkietu. Najprawdopodobniej zgodziłby się na obniżkę zarobków, byle tylko poszukać swojego trzeciego pierścienia w karierze – a to raczej nie grozi mu w Chicago.
  3. Terrence Jones (8.7 punktów, 4.2 zbiórek) – jego progres nie idzie tak, jak można by się tego spodziewać, choć to pewnie również dlatego, że gra dla Rockets. Miał sporo problemów zdrowotnych, ale to wciąż bardzo perspektywiczny skrzydłowy. Jest zastrzeżonym wolnym agentem.
  4. Mirza Telotović (12.2 punktów, 3.8 zbiórek) – najpierw dla Nets, a ostatnio dla Suns, jednak w obu przypadkach tak samo skutecznie dziurawił siatki zza łuku. Kolejny rozciągający grę podkoszowy, który cały czas może być wartościowym elementem rotacji w zasadzie każdego klubu w lidze.
  5. Donatas Motiejunas (6.2 punktów, 2.9 zbiórek) – dobrze się zapowiadał w swoich pierwszych miesiącach w Houston, ale z gry wyłączyły go problemy z plecami. Potem był jeszcze transfer do Detroit, który został ostatecznie unieważniony. Ale wcześniej dał się poznać jako dobrze operujący w post podkoszowy, który na dodatek potrafi wyjść za łuk i trafić.

Niby powinni szukać wzmocnień, ale jakoś ich tutaj nie widać. Gdyby udało się rywalizować o tytuł już w przyszłym sezonie to na pewno fajnym rozwiązaniem byłby ten Pau Gasol, który dodałby mnóstwo doświadczenia i wciąż solidnego wsparcia. Taki Anderson czy Telotović dodaliby za to pewną trójkę, ale z drugiej strony w Bostonie jest już jeden rozciągający grę podkoszowy w osobie Olynyka. Pytanie, czy Ala Horforda klasyfikować jako PF-a, czy też jako centra – w naszym zestawieniu otwiera jednak listę środkowych.

Pozostali silni skrzydłowi na rynku: David West, Darrell Arthur, Brandon Bass, Josh Smith, David Lee, Jason Thompson, Thomas Robinson, Luis Scola, Kevin Seraphin, Dwight Powell (RFA).


ŚRODKOWI

Niby NBA idzie w small-ball, ale w tegorocznej klasie centrów znajdziemy kilka naprawdę ciekawych i uznanych nazwisk. A tak w zasadzie to przede wszystkim tutaj Celtom brakuje wsparcia, bo przecież od lat nie mają w składzie środkowego z prawdziwego zdarzenia. Ostatnim był chyba Kendrick Perkins, który jednak minął bezpowrotnie w czerwcu 2010 roku. To już więc sześć lat, odkąd w Bostonie mieliśmy solidnego centra. Czy nadszedł czas na zmiany? Być może, bo przecież Al Horford jest ponoć na sławnej „liście Duranta”.

  1. Al Horford (15.2 punktów, 7.3 zbiórek) – mieliśmy dobrą okazję przyjrzeć się mu podczas pierwszej rundy tegorocznych playoffs, ale grał z lekkim urazem. 30 lat na karku, ale to wciąż jest wysokiej klasy podkoszowy i all-star, który w ostatnich latach dodał do swojego repertuaru niezły rzut zza łuku. Idealnie nadaje się do współczesnej gry, jednak w przeszłości miewał poważne urazy. Hawks bardzo chcą go zatrzymać, ale już się ubezpieczają i myślą np. o Howardzie, podczas gdy sam Horford jest w kręgu zainteresowań wielu klubów. Co ciekawe, tylko Celtics chcą spotkania zarówno z nim, jak i z Durantem.
  2. Bismack Biyombo (5.5 punktów, 8.0 zbiórek) – ma za sobą świetną fazę play-off, gdzie grając dla Toronto Raptors wywalczył sobie sporą podwyżkę w nowym kontrakcie. Daje przede wszystkim dwie rzeczy, czyli niezłą obronę i solidną postawę na tablicach, a do tego w sierpniu skończy ledwie 24 lata. Prawdopodobnie zażyczy sobie jednak za dużo, jak na swoje możliwości.
  3. Andre Drummond (16.2 punktów, 14.8 zbiórek) – prawdopodobnie najlepszy center wśród tych, którzy wejdą na rynek. Choć on akurat wejdzie tylko połowicznie, bo jest zastrzeżonym wolnym agentem i najpewniej Detroit Pistons nie pozwolą mu odejść. Już teraz jest jednym z najlepiej zbierających w lidze, a przecież ma tylko 22 lata. Przed nim wciąż jednak sporo pracy nad rzutami wolnymi.
  4. Festus Ezeli (7.0 punktów, 5.9 zbiórek) – kolejny zastrzeżony wolny agent, jednak jego przyszłość w zespole Warriors jest mocno niepewna. Tym bardziej, że może znaleźć się sporo klubów, które zdecydują się zaoferować mu bardzo duże pieniądze. Lepszy defensywnie niż ofensywnie, w ataku potrafi głównie kończyć w okolicach obręczy. W NBA od 2012 roku (30. pick w tamtym drafcie), ma już 26 lat.
  5. Dwight Howard (13.7 punktów, 11.8 zbiórek) – nie robi już takiej różnicy jak kiedyś, ale cały czas może być bardzo ważnym ogniwem każdej drużyny. Powoli doganiają go problemy z plecami, przez co traci swój atletyzm. Odstąpił od ostatniego roku swojego wielkiego kontraktu, by poszukać ostatniej już chyba dużej umowy – pytanie tylko, czy warto się w taką pakować z 30-letnim już Dwightem. C’s są wśród pierwszych drużyn, które będą z nim rozmawiać podczas wolnej agentury.
  6. Hassan Whiteside (14.2 punktów, 11.8 zbiórek, 3.7 bloków) – w ostatnim sezonie potwierdził, że dobra postawa podczas rozgrywek 2013/14 to nie był przypadek. Jeden z najlepiej blokujących graczy w lidze, ale zaawansowane statystyki pokazują, że wcale nie jest aż tak dobrym defensorem. Daje też sporo wartości w ataku. Heat nie mają do niego pełnych praw Birda, więc jego przyszłość w Miami stoi pod dużym znakiem zapytania. Jak sam mówi, jest biznesmenem, który gra w koszykówkę.
  7. Joakim Noah (4.3 punktów, 8.8 zbiórek) – parę lat temu był najlepszym obrońcą ligi i był w topie głosowania na MVP. Problemy zdrowotne spowodowały jednak, że stracił swój blask, choć cały czas może być bardzo przydatnym podkoszowym. Ponoć Wizards są skłonni zaoferować mu kontrakt maksymalny, przy czym zapomnieli chyba, że okres wolnej agentury zaczyna się trzy miesiące po 1 kwietnia.

Z różnych informacji wynika, że Ainge może być zainteresowany nie tylko Horfordem i Howardem, ale też na przykład ustawić się w kolejce do Whiteside’a, zaryzykować z Ezelim lub też dać szansę Noah. Raczej pewne jest natomiast, że dojdzie do paru roszad w bostońskiej formacji podkoszowej, pytanie tylko, czy będzie to ktoś poważny (jak Horford, Howard czy Whiteside?), czy też raczej jakieś mniejsze, choć wciąż wzmocnienie (jak Amir Johnson przed rokiem), które jednak nie zawadzi elastyczności finansowej drużyny w przyszłości.

Pozostali środkowi na rynku: Zaza Paczulia, Al Jefferson, Ian Mahinmi, Chris Kaman, Anderson Varejao, Marreese Speights, Timofey Mozgov, Roy Hibbert, Jordan Hill, Nene.


To by było na tyle, jeśli chodzi o przegląd chyba tych najciekawszych wolnych agentów w tym roku. Trochę ich jest, wybór całkiem niemały, więc zobaczymy, czy i z którymi zawodnikami Celtics będą rozmawiać, a ostatecznie z którymi dojdą do porozumienia. Warto pamiętać, że przed rokiem już pierwszego dnia udało się ściągnąć Amira Johnsona, który przecież nie był wcale na radarze bostońskich kibiców, dlatego też to, że w tej chwili nie słyszymy plotek o zawodniku X to nie znaczy, że ten właśnie zawodnik nie wyląduje w Bostonie.

No to na koniec spójrzmy jeszcze nieco głębiej w sytuację finansową Celtów po tegorocznym drafcie. Powoli można już aktualizować tabelki w dziale salary cap, gdzie przez długi czas jako najlepiej zarabiający w zeszłym sezonie gracz bostońskiego zespołu widniał David Lee. Wiemy już, że próg salary cap w przyszłym sezonie ma wynosić $94 miliony dolarów i wiemy także, że Celtics mają dziewięciu graczy z gwarantowanymi kontraktami na kolejny rok. Dodajmy do tego wybranych w pierwszej rundzie tegorocznego draftu i jest ich dwunastka.

Zawodnik 2016/17 2017/18 2018/19 2019/20
Amir Johnson $12,000,000
Avery Bradley $8,269,663 $8,808,989
Isaiah Thomas $6,587,132 $6,261,395
Jae Crowder $6,286,408 $6,796,117 $7,305,825 $7,815,533
Jonas Jerebko $5,000,000
Jaylen Brown $3,952,500 ? ?  ?
Marcus Smart $3,578,880 $4,538,020 $6,053,719
Tyler Zeller $3,695,169
Jared Sullinger $4,433,683
Kelly Olynyk $3,094,013 $4,279,020
Terry Rozier $1,906,440 $1,988,520 $3,050,390 $4,285,798
James Young $1,825,200 $2,803,507 $3,958,552
Guerschon Yabusele $1,573,500  ? ? ?
Jordan Mickey $1,223,653 $1,276,346 $1,329,039
Ante Zizić $1,151,900 ?  ? ?
RJ Hunter $1,200,240 $1,251,960 $2,259,787 $3,367,084
John Holland $874,636 $1,214,746
GWARANTOWANE: $40,649,529 $21,866,501 $7,305,825 $7,815,533
SUMA: $66,653,017 $39,218,620 $23,957,313 $15,468,415
SALARY CAP: $94,000,000 $111,000,000 ? ?
CAP SPACE: $53,350,471 $89,133,499 ? ?

Tak to wygląda na ten moment. No, w zasadzie troszeczkę inaczej, ale o tym zaraz. Najpierw słów parę o graczach wybranych w pierwszej rundzie tegorocznego naboru. Wraz z momentem wyboru zaczęli oni wliczać się do bostońskiego salary cap, stąd też ich obecność tutaj – ale na razie wliczają się tylko jako kwoty przypisane odpowiednim numerom w rookie-scale. Zwyczajem jest, że zespoły dają 120% takiej kwoty, ale Celtowie mogą podpisać umowy z tymi graczami dopiero wtedy, gdy dopną (lub nie) inne ruchy.

Muszą mieć jednak na uwadze, że ta trójka „zabiera” im prawie $7 milionów z cap space. Nadal nie wiadomo, czy wszyscy trzej zagrają w NBA w przyszłym sezonie – Yabusele i/lub Zizić mogą przecież pozostać jeszcze w Europie i wtedy w momencie podpisania umowy z innym klubem dana kwota przestaje się wliczać do salary cap Celtics. Ewentualny stash będzie miał jednak najprawdopodobniej miejsce gdzieś pod koniec offseasonu, a nie teraz – tym bardziej, że ostatnie raporty donoszą, iż przynajmniej jeden z nich zagra na ligach letnich.

To nie ma jednak znaczenia, bo tak czy siak Celtowie będą mieli ponad $50 milionów dolarów w cap space – przynajmniej na to się zanosi, gdyż aby rzeczywiście tyle uzyskać potrzeba także jeszcze:

  • zrezygnować z usług Amira Johnsona i Jonasa Jerebko, dzięki czemu ich kontrakty na przyszły sezon nie staną się gwarantowane, natomiast w przypadku, gdyby stały się gwarantowane to wtedy należałoby wytransferować ich do zespołów z cap space, przyjmując w zamian np. wybory w drafcie (podobnie postąpili przed rokiem San Antonio Spurs, gdy robili miejsce dla LaMarcusa Aldridge’a i wytransferowali Thiago Splittera do Hawks w zamian za chroniony wybór z drugiej rundy).
  • zrzec się praw do wolnych agentów w osobach Evana Turnera, Tylera Zellera, Jareda Sullingera oraz… Gigi Datome’ego. Zeller i Sullinger zostaną zastrzeżonymi wolnymi agentami, ale nawet mimo to Celtowie i tak w każdej chwili mogą się ich zrzec. Datome poprzedni sezon spędził w Europie, ale wcześniej grał dla Celtów, więc ci zachowali do niego prawa. Cała czwórka składa się na około $19 milionów dolarów w tzw. cap holds, które wliczają się do salary cap zespołu. Warto przypomnieć, że aby Celtics mogli sobie zrobić miejsce w salary cap przed rokiem to musieli zrzec się praw do m.in. Shaquille’a O’Neala czy Stephona Marbury’ego.

Dzięki temu w Bostonie będzie ponad $53 miliony wolnych środków do wykorzystania już tego lata. A wszystko to bez rozbijania trzonu drużyny. Trzeba pamiętać, że Celtics nie muszą na przykład robić sobie tego miejsca już teraz, mogą poczekać na decyzje wolnych agentów i dopiero wtedy zacząć działać, przy czym deadline w kontraktach Johnsona i Jerebko to 3 7 lipca, a jeśli obaj będą w składzie po tej dacie to znaczy, że ich umowy na przyszły sezon (łącznie będzie to $17 milionów dolarów) stały się gwarantowane.

Można też oczywiście spróbować zrobić sobie tego miejsca jeszcze więcej, na przykład poprzez próby transferu młodszych zawodników, którzy co prawda kroci nie zarabiają, ale dla Mike’a Zarrena, czyli bostońskiego guru od salary cap, liczy się każdy dolar. Ale co to tak właściwie oznacza, że w Bostonie będzie ponad $53 milionów dolarów środków na wolnych agentów? Ano to, że Celtów stać będzie na dwa maksymalne kontrakty. Rok temu pisałem, jak ustala się kwoty maksymalnych kontraktów, ale szybkie przypomnienie wystarczy:

  1. Pierwszy rok płac w maksymalnym kontrakcie dla zawodnika, który spędził 0-6 lat w NBA może wynosić 25% kwoty progu salary cap, czyli $22 miliony dolarów.
  2. Pierwszy rok płac w maksymalnym kontrakcie dla zawodnika, który spędził 7-9 lat w NBA może wynosić 30% kwoty progu salary cap, czyli $26.4 miliona dolarów.
  3. Pierwszy rok płac w maksymalnym kontrakcie dla zawodnika, który spędził więcej niż 10 lat w NBA może wynosić 35% kwoty progu salary cap, czyli $30.8 miliona dolarów.

Jeśli sami policzycie to wyjdą Wam inne wyniki – haczyk jest w tym, że do obliczeń kontraktów maksymalnych bierze się nieco inne przewidywania progu salary cap, które bazują na niższym wskaźniku BRI. Brzmi dość skomplikowanie, ale zaufajmy znawcom tematu, którzy podają właśnie powyższe kwoty kontraktów maksymalnych. O wiele łatwiej będzie nam za to pomnożyć $26.4 miliona razy dwa, co da nam $52.8 miliona dolarów – jest to suma dwóch maksymalnych umów drugiego szczebla. Ile cap space mogą mieć Celtics?

Tak się składa, że z łatwością może być to ponad $53 milionów dolarów i to nawet biorąc pod uwagę wybory z pierwszej rundy draftu. To teraz spójrzmy jeszcze, ile sezonów w lidze spędzili na przykład Kevin Durant czy Al Horford – po szybkim researchu albo po prostu z głowy można łatwo policzyć, że skoro obaj wybrani byli w drafcie w 2007 roku to te poprzednie rozgrywki były ich dziewiątymi w karierze. Obaj wpadają więc w kryteria drugiego szczebla, a co za tym idzie Celtów stać na maksymalne umowy dla obu.

Oczywiście, jeśli na przykład okaże się, że Kevin Durant pozostanie w Oklahomie to Danny Ainge ma kilka innych opcji, a może się okazać tak, że wcale nie będzie musiał robić sobie aż tyle miejsca w salary cap. Wciąż możliwy jest też przecież powrót do Bostonu lubianego Evana Turnera, choć prawdopodobieństwo tego zmniejszyło się nieco wraz z wyborem Jaylena Browna. Pewne jest natomiast to, że Ainge ma w ręku sporo opcji i jest przygotowany na to, by podpisać nie jednego, a dwóch graczy z maksymalnym kontraktem drugiego szczebla.

To teraz spójrzmy jeszcze na sytuację innych drużyn, a w szczególności tych zespołów, które wymieniane są jako czołówka w wyścigu po Kevina Duranta. Takich klubów jest obok Celtics pięć i są to:

  1. Oklahoma City Thunder, którzy nie muszą robić w zasadzie żadnych ruchów, bo mogą po prostu podpisać przedłużenie kontraktu z Durantem, który na dodatek z racji tego, że to tam są jego prawa Birda może złożyć podpis na kontrakcie dłuższym i większym niż gdziekolwiek indziej.
  2. Golden State Warriors, którzy w tej chwili nie mają cap space, więc musieliby zrzec się praw do swoich niezastrzeżonych wolnych agentów (m.in. Speights czy Barbosa), ale też nie składać oferty kwalifikacyjnej Barnesowi oraz Ezeliemu i zrzec się praw również do nich, a na koniec wytransferować Boguta lub Iguodalę do zespołu z cap space, nie przyjmując w zamian żadnych kontraktów. W takiej sytuacji do uzupełnienia składu pozostałyby im jednak już tylko wyjątek mid-level oraz minima dla weteranów.
  3. San Antonio Spurs, którzy rok temu pokazali, jak robić miejsce w salary cap, jednak teraz potrzebowaliby zrzec się praw do wszystkich swoich wolnych agentów (w tym Ginobiliego), ale także pozbyć się Borisa Diawa i Danny’ego Greena. Skład uzupełnialiby w podobny sposób jak Golden State Warriors.
  4. Los Angeles Clippers, którzy nawet po wytransferowaniu wszystkich poza Griffinem, Paulem oraz Jordanem i tak nie mieliby wystarczających środków, więc jeśli rzeczywiście myślą o Durancie to raczej nie obędzie się bez transferu Griffina do zespołu z cap space (C’s ponoć byliby zainteresowani), choć nawet wtedy i tak musieliby zrzec się praw do wszystkich swoich wolnych agentów (no, Austina Riversa mogliby sobie zostawić), a uzupełnienia raz jeszcze byłyby oparte na wyjątku mid-level i minimach.
  5. Miami Heat, którzy sami jeszcze nie wiedzą, czy Wade wróci do nich na przyszły sezon (ponoć negocjacje słabo idą), ani także czy uda im się zatrzymać Whiteside’a, ale też przede wszystkim nie wiedzą, czy Bosh zagra jeszcze kiedykolwiek w NBA, a żeby pozyskać Duranta musieliby namówić Wade’a i Whiteside’a do sporej obniżki płac, zrzec się praw do swoich wolnych agentów (m.in. Johnsona, Denga czy Haslema) i zastosować strech-provision na umowie McRobertsa, a skład uzupełnić jak pozostałe zespoły.

No to raz jeszcze przypomnę, że Celtowie bez większego wysiłku i bez większych strat mogą zrobić sobie miejsce na jeden maksymalny kontrakt dla Duranta, a potem dobrać jeszcze kilku innych zawodników na mniejszych umowach, albo też iść na całość i dobrać Durantowi partnera z drugą maksymalną umową. Jest to luksus, którego nie mają inne drużyny, bo te muszą sporo poświęcić i sporo się narobić, by mieć miejsce dla samego KD. Więcej cap space od Celtów mogą mieć tylko takie drużyny jak Lakers, Mavs, Sixers oraz Nets.

A przecież żaden z tych czterech zespołów nie ma choćby nawet połowy takich szans na Duranta jak Boston Celtics. Pompuję tu troszeczkę balonik i robię to już od dłuższego czasu, ale w myśl słów Kevina Garnetta wydaje mi się, że wszystko jest możliwe, tym bardziej, że jeszcze kilka miesięcy temu Boston w ogóle nie był wymieniany jako kandydat na nowy dom dla Duranta, podczas gdy teraz Celtowie są już w czołówce i będą mieli wymarzone spotkanie, które jednak oczywiście nie oznacza wcale, że Ainge i spółka już wygrali.

Takie małe zwycięstwo odnieśli, no bo jednak to grono klubów, z którymi KD się spotka nie jest wcale duże. Inne opcje też są oczywiście w grze, dlatego zapowiada się ciekawe lato, które mam nadzieję w jakiś przystępny sposób zapowiedziałem (wszelkie pytania zadawajcie w komentarzach). Będziemy je oczywiście śledzić z wypiekami na twarzy, starając się na bieżąco informować Was o wszystkich ważnych ruchach i jak zwykle będziemy zbierać najciekawsze w plotki w jednym miejscu, jak co roku licząc na bostońskie fajerwerki.