Jared Dudley był gwiazdą bostońskiego koledżu kilkanaście lat temu, gdzie spędził cztery lata i w tym czasie stał się prawie, że legendą zespołu, będąc jego kapitanem, najlepszym strzelcem i najtwardszym zawodnikiem (seria ponad stu rozegranych meczu z rzędu). Nic więc dziwnego, że zarówno on, jak i bostońscy kibice mają same dobre wspomnienia z jego pobytu na Wschodnim Wybrzeżu. Czyżby nastał czas na powrót? Plotki o dołączeniu do Boston Celtics podgrzał sam Dudley, który w odpowiedzi na jeden z podcastów, w którym bostoński dziennikarz stwierdził, że Dudley zgodziłby się na $5 milionów rocznie w swoim nowym kontrakcie, napisał – jak się okazało: w żartach – że te $5 milionów jednak sprawy nie załatwi.
Cała sytuacja zaczęła się od podcastu Larry’ego H. Russella, który wraz z Seanem Deveneyem rozmawiał na temat potencjalnych celów transferowych C’s na zbliżające się lato. Russell stwierdził, że Dudley byłby doskonałym fitem dla bostońskiej drużyny i że byłby w stanie zaproponować mu kontrakt na poziomie około pięciu milionów dolarów rocznie. Dudley napisał potem na twitterze, że to za mało, a kilka dni później sam pojawił się u Russella, gdzie wprost wyraził swoją wielką chęć dołączenia do zespołu Brada Stevensa.
Dudley przyznał, że sam uważa, iż wpasowałby się w drużynę i raz jeszcze – dwukrotnie zrobił to w ubiegłym roku – wyraził wielkie słowa uznania w stronę Brada Stevensa. A potem dodał, że z tymi pięcioma milionami to oczywiście żartował, jednak zaraz wyjaśnił, dlaczego:
„Jeśli chodzi o kwestie pieniężne to lubię sobie żartować z ludzi. Zrobiłem to wtedy dlatego, że próg salary cap idzie mocno do góry w następnych latach, a w dzisiejszych czasach zawodnicy, którzy na przykład rzucają z ponad 40-procentową skutecznością zza łuku mają wielką wartość. Niektórzy mają taką skuteczność w jednym sezonie, ja mam taką w całej karierze.”
Zawodnik, który ostatnio grał dla Washington Wizards, dodał również, że prócz tego wniósłby do zespołu sporo doświadczenia i mógłby być bardzo dobrym liderem dla młodej przecież grupy bostońskich zawodników. Rozmowa zeszła też na inne interesujące tematy (m.in. sprawy finansowe i salary cap), w których Dudley raz jeszcze udowodnił swoją ponadprzeciętną wiedzę o NBA. Jego zdaniem większość wolnych agentów będzie zainteresowana grą w Celtics jak nigdy wcześniej, co tłumaczy w ten sposób:
„Chodzi o tę stabilność. Danny Ainge ma wiele doświadczenia, zrobił wiele transferów, wie jak wybierać w drafcie, no i ma pod sobą prawdopodobnie najlepszego w przyszłości trenera NBA w osobie Brada Stevensa, więc zna się też na dobieraniu ludzi wokół siebie. Stevens korzysta ze wszystkich zawodników, wszyscy są zaangażowani. Jonas Jerebko przeszedł drogę od braku gry do bycia wielkim wsparciem w fazie play-off. Ma to ogromne znaczenie dla graczy zadaniowych, ponieważ Stevens daje takim graczom szansę, czego nie robi zbyt wiele klubów.”
Trudno nie zgodzić się z tym, co mówi Dudley, który rzeczywiście mógłby przydać się Celtom – mało atletyczny, ale doświadczony, z wysokim koszykarskim IQ oraz niezłym rzutem. Weteran, jakiego w Bostonie nie ma. Podczas wywiadu nie zdradził, ile konkretnie mógłby żądać w nowej umowie, ale można powiedzieć, że tak w zasadzie to sam zareklamował się podczas tego podcastu i Danny Ainge powinien poważnie zastanowić się nad kandydaturą 30-latka. Co Wy na to? Chcielibyście zobaczyć powrót Dudleya do Beantown?