Boston Celtics są naładowani wyborami w tegorocznym drafcie jak żaden inny zespół. Osiem picków ogółem i aż pięć w top35 naboru. Generalny menedżer Danny Ainge przypomina jednak, że w zespole wciąż jest też trzech graczy wybranych w ubiegłorocznym drafcie i Celtowie bardzo sobie ich cenią. Jak się okazuje, kilka klubów dzwoniło nawet do Bostonu z zapytaniem o Terry’ego Roziera i Jordana Mickey’ego. Ta dwójka, ale także R.J. Hunter nie odgrywała zbyt dużej roli w rotacji Brada Stevensa w ubiegłym sezonie i wszyscy znają już pewnie na pamięć godziny wyjazdów i przyjazdów do Maine, jednak GM Celtów podkreśla, że widzi przed nimi jasną przyszłość, choć potrzeba będzie sporej dozy cierpliwości.
Ainge udzielał ostatnio wywiadu jednej ze stacji radiowych i mówił m.in. o utalentowanych zawodnikach, którzy są gdzieś schowani na ławkach rezerwowych swoich zespołów i przez dużą konkurencję nie mają szans zabłysnąć. To bowiem tego typu gracze (często w cieniu, często niedoceniani) stanowią teraz podstawy sukcesu bostońskiej drużynie – najlepszym tego przykładem jest choćby Jae Crowder. Ale jak dobrze zauważa Danny, także w samym Bostonie jest kilku tego typu zawodników, którzy czekają na swoją szansę.
Wśród nich jest także ta trójka z zeszłorocznego draftu, czyli po prostu bostońska młodzież. Teoretycznie pod koniec czerwca Celtowie mogą dodać do składu aż osiem nowych nazwisk, ale w praktyce jest to raczej niemożliwe – tym bardziej, że Rozier, Hunter i Mickey to już są fajne talenty i wszyscy mieli dobre momenty w trakcie ubiegłego sezonu. Oddajmy głos Ainge’owi, który rzuca takie spojrzenie na całą sytuację:
„Naprawdę uważam, że NBA to liga, w której chodzi przede wszystkim o szansę. Jest wielu zawodników, którzy siedzą na ławkach swoich zespołów, a te mają tyle talentu, że ci zawodnicy po prostu nie mają jak tej szansy otrzymać. Mamy też takich graczy w naszej drużynie. Uważamy, że Jordan Mickey czy Terry Rozier mają przed sobą fajną przyszłość i kilka klubów dzwoniło nawet z zapytaniem o nich, mówiąc, że skoro nie grają w Bostonie to z chęcią by ich przejęli. Postaramy się jednak cały czas pozostać cierpliwymi.”
I rzeczywiście, żaden z tej trójki nie odegrał znaczącej roli w tym sezonie, spędzając przy okazji sporo czasu na grze dla Maine Red Claws. Ale na początku sezonu kilka dobrych meczów miał R.J. Hunter. Także Jordan Mickey zachwycał w ograniczonym czasie gry, który dostawał. No a Terry Rozier zachwycił przede wszystkim w fazie play-off, gdy po kontuzji Avery’ego Bradleya zapewnił całkiem solidne wsparcie. Każdy z nich, gdy otrzymywał szansę to starał się wyciągnąć z niej jak najwięcej – a to bardzo podobało się trenerowi Stevensowi.
Bostoński coach bardzo dobrze podkreślił w innym wywiadzie, że ci młodzi zawodnicy muszą sobie na te minuty zapracować. I można powiedzieć, że cała trójka poradziła sobie z tym zadaniem naprawdę nieźle. Ale w obliczu kolejnych młodych talentów na horyzoncie (C’s mają trzy wybory tylko w pierwszej rundzie) może okazać się, że w składzie zrobi się trochę za tłoczno i wtedy Ainge może złapać za słuchawkę. Na razie GM Celtów mówi jednak, że nigdzie im się nie spieszy i w przypadku tych młodych graczy najważniejszy jest cierpliwy rozwój.