Kelly Olynyk trochę się namyślał, ale koniec końców postanowił nie kalkulować i przeszedł w poniedziałek artroskopię prawego ramienia, o czym Boston Celtics poinformowali w środę. W oficjalnym komunikacie podkreślono przede wszystkim, że zabieg się udał, ale nie podano ram czasowych rehabilitacji – ta ma jednak potrwać około pięć miesięcy, na co wskazywały pierwsze doniesienia. Oznacza to, że kanadyjski podkoszowy powinien być gotów do gry na start obozu treningowego przed kolejnym sezonem. Ale te pięć miesięcy przerwy to z pewnością będzie duży cios dla Olynyka, tym bardziej, że dłuższym powodem zastanawiania się nad operacją była szansa gry na Igrzyskach Olimpijskich.
Reprezentacja Kanady nie zapewniła sobie jeszcze udziału w tegorocznych rozgrywkach olimpijskich w Rio De Janeiro, ale w lipcu tego roku powalczy o awans w turnieju ostatniej szansy. To głównie dlatego Olynyk tak długo zwlekał z ostatecznym podjęciem decyzji, gdyż operacja oznacza totalny rozbrat z koszykówką na kolejnych kilka miesięcy. To też jednak pokazuje, jak poważny był to uraz i z jakiego rodzaju kontuzją Kanadyjczyk musiał zmagać się w drugiej części sezonu. Sam zresztą mówił po jego zakończeniu, że operacja jest „konieczna”.
Bardzo dobrze więc, że koniec końców miał na uwadze swoje względy zdrowotne. Warto przy tym jednak zaznaczyć, że w takim stanie tak czy siak bardziej by chyba kolegom z reprezentacji zaszkodził niż pomógł, bo przecież także w serii przeciwko Atlanta Hawks wyraźnie nie był sobą i nie zapewniał takiego wsparcia jak wcześniej. Trzeba też pamiętać o tym, że ten przyszły sezon jest bardzo ważny dla Olynyka w kontekście walki o nowy kontrakt, gdyż po zakończeniu rozgrywek 2016/17 będzie on najpewniej zastrzeżonym wolnym agentem.