Osiem picków w drafcie – trzy w pierwszej rundzie oraz pięć w drugiej. Tak na ten moment wygląda wachlarz wyborów, jakimi Boston Celtics dysponują w tegorocznym naborze. Nic więc dziwnego, że ledwie kilka dni po zakończeniu sezonu przez bostońską drużynę, na nowo trzeba przygotowywać parkiet w obozie treningowym w Waltham, gdzie od środy aż do czerwca zaprezentuje się nawet 100 graczy. Jest to liczba nie do końca określona, bo na razie sami w Bostonie nie wiedzą, ilu młodych zawodników przewinie się przez placówkę w Waltham w ciągu kolejnych tygodni. Aż do 17 maja nie będzie też wiadomo, czy zobaczymy wśród nich m.in. Bena Simmonsa czy Brandona Ingrama.
To bowiem wtedy – 17 maja – poznamy najwyższy wybór Celtics w tegorocznym drafcie. Pozycja pozostałych siedmiu jest już znana: 16, 23, 31, 35, 45, 51, 58. Z takim ogromem picków w drafcie Celtowie muszą więc sprawdzić naprawdę sporo grono zawodników, by w noc draftu przystąpić z jak najlepszą wiedzą. W pierwszy dzień workoutów w Waltham pojawi się sześciu zawodników, a do czerwca ich ogólna liczba ma sięgnąć od 80 do nawet 100. Jak zapowiada jednak Austin Ainge, w planach nie ma wykorzystania wszystkich wyborów.
Ainge, czyli syn Danny’ego i osoba odpowiedzialna za bostoński personel, dodaje również, że w czasie tych treningów zawodnicy zostaną postawieni w różnych sytuacjach:
„Zobaczymy, jak wysocy radzą sobie z obroną niskich zawodników i jak guardzi radzą sobie z obroną podkoszowych – chodzi tutaj o to, żeby dostali takie zadania, z którymi musieliby sobie poradzić jako zawodnicy Celtics. Będziemy mogli więc dobrze zaobserwować, na co ich stać w różnych scenariuszach.”
Sześciu pierwszych prospektów to tacy zawodnicy jak Dorian Finney-Smith (Florida), Quincy Ford (Northeastern), Marcus Georges-Hunt (Georgia Tech), Sheldon McClellan (Miami, Fla.), Mike Tobey (Virginia) oraz Jameel Warney (Stony Brook). Wśród nich najwyżej klasyfikowany jest Finney-Smith, czyli skrzydłowy, który w poprzednim sezonie trafiał prawie 37 procent trójek, oddając średnio 5.4 prób na mecz. DraftExpress ma go na 49. miejscu w swoim mock drafcie. Cztery miejsca niżej znajduje się McClellan.
Nie wiadomo jeszcze, czy w Waltham pojawią się też Ben Simmons i Brandon Ingram, czyli dwójka czołowych prospektów z tegorocznej klasy. To zależy od tego, jakim numerem okaże się ostatecznie pick od Brooklyn Nets, który jest w loterii i ma 15.6 procent szans na bycie wyborem numer jeden. Mało prawdopodobne jest za to, aby Celtowie wykorzystali wszystkie osiem wyborów – kilka może zostać wytransferowanych, a kilka może zostać wykorzystanych na tzw. stash, czyli wybór gracza z Europy i kilka lat czekania na jego rozwój.