Evan Turner ma za sobą dwa całkiem udane sezony w barwach Boston Celtics, w czasie których dał się poznać jako wszechstronny zawodnik, który sypie świetnymi wypowiedziami, a do tego daje dużo drużynie i zarabia miało. To w Bostonie zdołał odbudować swoją karierę, która po bardzo nieudanym epizodzie w Indiana Pacers zdawała się iść w niedobrym kierunku. Pytanie więc, czy to tutaj będzie ją kontynuował. Nie jest to pytanie, na która można odpowiedzieć już teraz, bo tego nie wie sam zainteresowany, a pewnie i jeszcze Danny Ainge nie ma pojęcia, jak to wszystko się ułoży. Pewne jest jedno: Turner uwielbia grę w bostońskich barwach i podkreśla, że z wielką chęcią pozostałby tu na dłużej.
Turner wraz z dniem 1 lipca stanie się niezastrzeżonym wolnym agentem, a co za tym idzie będzie mógł negocjować z dowolnym klubem, który będzie miał środki. Po odpadnięciu Celtów z fazy play-off pytany był o swoją przyszłość w bostońskim klubie i choć zaznaczył, że bardzo chętnie kontynuowałby swoją przygodę z Celtics to jednak przypomniał, że sytuacja nie jest w pełni pod jego kontrolą, a co za tym idzie nie jest w stanie zapewnić, że w Bostonie pozostanie. Ale jak sam mówi, ma nadzieje, że 1 lipca wszystko będzie już jasne.
Turner powiedział też dziennikarzom, że jest wiele czynników, które zadecydują o jego przyszłość – choćby to, czy pasuje do danej drużyny. I tu można postawić krzyżyk przy Celtics, bo Turner doskonale odnalazł się pod skrzydłami Brada Stevensa. Ba, skrzydłowy powiedział wręcz, że to właśnie Brad na nowo rozpalił w nim miłość do koszykówki i pomógł mu stać się lepszym zawodnikiem. Jednocześnie trzeba pamiętać przy tym wszystkim, że 27-latek chciałby zarabiać trochę więcej niż prawie $7 milionów dolarów, jakie dostał za dwa ostatnie sezony.
Turner otwarcie mówi więc, że chce otrzymać kwotę, która go zadowoli, ale sam wskazuje też, że chciałby cały czas być w drużynie, która wygrywa – i tu także Celtics spełniają wymagania. Ci jednak spróbują latem poszukać na rynku gwiazdy i głównie dlatego niepewna jest przyszłość Evana w Bostonie. Ten rozumie sytuację i zapewnia, że nie martwi się przyszłością, podkreślając, że doskonale rozumie, iż Ainge musi zrobić to, co najlepsze dla organizacji i także on musi postąpić w taki sposób, który będzie najlepszy dla jego kariery.
Co by nie mówić, Turner na pewno odnalazł się w Beantown i pokochał zarówno samo miasto, jak i po prostu bostoński zespół, jego tradycję i legendy. Sam wielokrotnie mówił po porażce z Hawks, że ma nadzieję, że nie był to jego ostatni mecz w zielono-białych barwach , dodając przy okazji:
„Uwielbiam grać dla Celtics. Uwielbiam miasto i całą resztą. To zdecydowanie jest jak błogosławieństwo. Mam nadzieję, że nie mam już za sobą ostatniego meczu w koszulce Celtics. Najfajniejszą rzeczą jest właśnie noszenie tego stroju. Nie biorę tego za pewnik. Cała ta tradycja, szansa na napisanie swojej historii, energia, która się z tym wiążę jest po prostu czymś świetnym.”
Także i kibice Celtów zdążyli bardzo polubić Turnera, który w pierwszym swoim sezonie w barwach bostońskiego klubu dał się poznać jako gracz o stalowych nerwach (wygrywając na przykład mecze z Hawks czy Trail Blazers), podczas gdy w drugim sezonie poczynił spory progres i w fazie play-off dał drużynie mnóstwo wsparcia z ławki, kończąc sezon regularny wśród najlepszych rezerwowych w lidze. Na pewno dobrze by było mieć Turnera w zespole cały czas, dlatego miejmy nadzieję, że koniec końców pozostanie on Celtem.