Stevens szósty wśród trenerów

Brad Stevens skończył na szóstym miejscu w głosowaniu na najlepszego trenera ubiegłego sezonu regularnego. Pierwsze miejsce chyba dość kontrowersyjnie zajął Steve Kerr z Golden State Warriors, który otrzymał 64 głosy na pierwsze miejsce i z liczbą 381 punktów wyprzedził drugiego Terry’ego Stottsa z Portland Trail Blazers oraz Gregga Popovicha z San Antonio Spurs, który zamknął podium. Stevensa wyprzedzili też jeszcze Steve Clifford z Charlotte Hornets oraz Dwyane Casey z Toronto Raptors i tak w zasadzie to właśnie ta cała szóstka podzieliła między siebie większość głosów, bo siódmy Dave Joerger z Memphis Grizzlies zebrał tylko 11 punktów. Przed rokiem bostoński coach zajął czwarte miejsce.

Wtedy jednak rywalizacja nie była tak zacięta jak w tym roku, gdzie kilka drużyn naprawdę zagrało powyżej oczekiwań – Trail Blazers mieli mocno odczuć stratę czterech z pięciu swoich najważniejszych zawodników, a są w trakcie świetnego sezonu; Raptors zaliczyli najlepszy sezon w historii; Spurs byli jak Spurs; Hornets zaskoczyli i byli o krok od top3 na Wschodzie; Warriors wygrali rekordowe 73 spotkania i jedyny szkopuł jest taki, że Kerr z powodu problemów zdrowotnych opuścił aż 43 mecze swojej drużyny.

Kilka głosów otrzymał też więc Luke Walton, który podczas nieobecności head coacha przejął obowiązki i poprowadził Warriors do najlepszego startu w historii ligi. A nasz Stevens? Tym razem zajął szóste miejsce, a bardziej doceniono np. Clifforda czy Caseya, ale w porównaniu z ubiegłym rokiem zgromadził więcej punktów (74 do 50) i zebrał więcej pierwszych miejsc (5 do 2). W przyszłości ta nagroda powinna wylądować u niego na półce. Szczegóły głosowania jak zwykle dostępne są na oficjalnej stronie NBA.