Mike Gorman lubi przynosić dobre wiadomości i nie inaczej było w środę, kiedy to w wywiadzie radiowym zdradził, że Avery Bradley powiedział mu, że ma nadzieję zagrać jeszcze w pierwszej rundzie tegorocznej fazy play-off. Wieloletni komentator Celtics przytoczył sytuację, która miała miejsce po przegranym przez Celtów meczu numer dwa, kiedy Bradley bez większych problemów poruszał się po autobusie. Jednocześnie, Brad Stevens zapowiedział, że nie ma szans na powrót 25-latka na mecze numer trzy i cztery, a więc jeśli Celtics rzeczywiście chcą zobaczyć jeszcze na parkiecie swojego kolegę to muszą naprawdę postarać się w Bostonie i zaprezentować znacznie lepszą grę niż w dwóch pierwszych meczach.
Avery Bradley od początku pozostaje optymistą, bo nawet pomimo tego, że zaraz po kontuzji w szatni nie mógł wykonać prostych czynności jak założenie spodni czy skarpetek to już wtedy wyrażał nadzieję na powrót w meczu numer dwa. Ale też zaraz potem Stevens powiedział, że “najprawdopodobniej” Bradleya w starciu z Atlanta Hawks już nie zobaczymy. Bostoński trener w środę mógł wypowiedzieć się z większą dozą pewnością i zapowiedział, że Bradleya w meczach numer trzy i cztery nie zobaczymy w grze na pewno.
A to oznacza, że jeśli 25-letni guard rzeczywiście ma wrócić do gry jeszcze w tym sezonie to Celtowie będą musieli wygrać co najmniej jeden z dwóch meczów w TD Garden i wrócić jeszcze do Atlanty. To nie będzie jednak łatwe zadanie, bo nadal pod dużym znakiem zapytania stoi występ Kelly’ego Olynyka w trzecim pojedynku, a bez Kanadyjczyka i bez Bradleya trudno szukać w bostońskim zespole odpowiedzi na defensywę Hawks. Tymczasem raczej pewny jest występ Marcusa Smarta, który w spotkaniu numer dwa obił sobie żebra.
p.s. tymczasem Danny Ainge powiedział w czwartek w wywiadzie radiowym, że MRI wykazało, iż naderwanie nie jest tak złe, jak się spodziewano (tylko i aż częściowe) i zapowiedział, że Bradley jest na tyle ważną częścią przyszłości tego zespołu, że nie pozwoli mu wrócić, póki 25-latek nie będzie gotów w stu procentach.