Bradley wypada z gry

To od początku nie wyglądało dobrze. Avery Bradley zrobił parę kroków do przodu i złapał się za udo, by po chwili położyć się na parkiecie i zwijać się z bólu w krzykach. W szatni był Panem Optymistą, ale ledwo się poruszał, a do tak prostej czynności jak założenie spodni potrzebował pomocy Jareda Sullingera. Niestety, kontuzje to też część tego sportu i niestety po czterech latach Bradleyowi znów się to przydarza. Naderwanie ścięgna podkolanowego najprawdopodobniej wyeliminuje 25-letniego guarda z gry na kilka najbliższych tygodni, a Celtowie będą się musieli naprawdę postarać, by dać Bradleyowi szansę na występ jeszcze w tym sezonie – tym bardziej, że tracą startera i po prostu kluczowego zawodnika.

Bradley mówił zaraz po meczu, że ma nadzieję zagrać w meczu numer dwa. Brad Stevens nie chciał mówić zbyt dużo, ale i tak wypaplał, że Bradley powiedział mu, iż przy całej tej sytuacji słyszał jakieś pęknięcie. I już tylko ten fakt powodował, że bardzo ciężko było wierzyć w powrót zawodnika na kolejne starcie. Dodatkowo, także sami zawodnicy wypowiadali się w bardzo grobowych nastrojach, mówiąc wprost, że z gry wypadł im brat. Na razie nie wiadomo jednak, jak bardzo poważny jest to uraz i kiedy Bradley ew. mógłby wrócić do gry.

W przeszłości zdarzały się przypadki, że zawodnicy grali z tego typu urazami – robił to na przykład Tony Parker w finałach trzy lata temu. Ale wiele tu też zależy od tego, jak bardzo ucierpiało ścięgno. No i w przypadku Bradleya o jego sile stanowi przecież świetna szybkość, a taki dokuczający uraz na pewno tą szybkość zabiera i powoduje, że zawodnik staje się po prostu mniej efektywny. Celtics nie mają jednak zamiaru ryzykować zdrowiem 25-latka i zamiast tego poszukają rozwiązania gdzie indziej, np. u Marcusa Smarta.

Drugoroczniak spisywał się w sobotę naprawdę dobrze, pomijając jeden, głupi faul w końcówce spotkania. Jasne jest, że to on powinien być pierwszym, którego minuty i rolą wzrosną. Jest też jeszcze oczywiście Evan Turner, a w gotowości powinni zostać rookies, czyli R.J. Hunter oraz Terry Rozier. Niemniej jednak, strata Bradleya to bolesny cios dla bostońskiego teamu, bowiem Avery to bez wątpienia najlepszy obrońca na obwodzie, a do tego jeden z niewielu dobrze rzucających zza łuku graczy z podstawowego zespołu.

Poniżej sytuacja, w której doszło do kontuzji:

Do tego momentu Bradley miał na koncie 17 punktów, będąc przecież drugim najlepszym strzelcem bostońskiej drużyny w sezonie regularnym, w którym średnio notował najlepsze w karierze 15.2 oczek na mecz. Jego absencja to z pewnością jeden wielki negatyw, ale warto patrzeć też na pozytywy: nawet bez niego Celtom prawie udało się ukraść zwycięstwo w Atlancie. Bo jakkolwiek ważnym graczem Bradley by nie był to mimo wszystko w Bostonie jest kim go zastąpić. Teraz czas to tylko udowodnić. Szybkiego powrotu do zdrowia, Avery!