Playoffs 2016: Celtics vs. Hawks

Boston Celtics skończyli sezon regularny na piątym miejscu Konferencji Wschodniej i już w sobotnią noc rozpoczną zmagania w fazie play-off w drugim roku z rzędu. Poprawili bilans drużyny z sezonu 2014/15 o kilka zwycięstw i byli bardzo blisko, by osiągnąć 50 zwycięstw w sezonie. Tak sztuka im się nie udała, ale i tak były to najlepsze rozgrywki od czasu pamiętnego, bo skróconego przecież przez lokaut sezonu 2011/12.Jest też szansa, aby tak samo jak wtedy osiągnąć znacznie więcej niż tylko sam awans do fazy posezonowej – nic więc dziwnego, że kibice w Bostonie są podekscytowani, skoro oglądają najlepszy od lat zespół Celtics. Nie możecie się już doczekać? Nie jesteście sami. Zapowiedź serii poniżej.


TERMINARZ

Game 1: @Atlanta – 16/17.04, 1:00 PL
Game 2: @Atlanta – 19/20.04, 1:00 PL
Game 3: Boston – 22/23.04, 2:00 PL
Game 4: Boston – 24/25.04, 0:00 PL
Game 5*: @Atlanta- 26/27.04, TBD
Game 6*: Boston – 28/29.04, TBD
Game 7*: @Atlanta – 30.04/1.05, TBD


SŁOWEM WSTĘPU

Niektórzy przewidywali, że Los Angeles Lakers będą mieli na koniec sezonu lepszy bilans niż Boston Celtics, inni widzieli Davida Lee w All-Star Game, a Celtów w top4 na Wschodzie. Wyszło jak wyszło – jest pozycja numer pięć, a mogłoby być nawet top3, gdyby tak ugrać choćby jedno z dwóch przegranych przecież spotkań z Brooklyn Nets. Bywa i tak. O rywalu w pierwszej rundzie zadecydowały ostatnie mecze – Hawks przegrali w Waszyngtonie, a Celtics w wielkim stylu odwrócili losy meczu z Heat. No i cztery zespoły zakończyły sezon z takim samym bilansem, a po rozstrzygnięciu tie-breakerów okazało się, że Celtowie playoffy rozpoczną w Atlancie.

Rozpoczną je w dobrych nastrojach, bo już pal licho, czy warto było patrzeć na kogo chcemy trafić. Niezbyt dobrze wyglądała gra Celtów w tych ostatnich dniach, dlatego tego typu zwycięstwo – w którym zawierało się odrobienie 26 punktów straty – na pewno podbuduje bostońską drużynę. A ta nie będzie miała łatwego zadania, choć z pewnością nadzieje są dużo większe niż przed rokiem. Wtedy trzeba było być wielkim optymistą, by wierzyć, że Bostończycy dadzą radę ugrać cokolwiek w serii z Cleveland Cavaliers. Teraz natomiast są poważne podstawy, by twierdzić, że podopiecznych Brada Stevensa stać na progres w stosunku do zeszłego roku.

Będzie to jednak trudne zadanie, bo choć Hawks nie są już tym samym zespołem, który rok temu wygrywał 60 spotkań w sezonu regularnym to jednak nie leżą zbytnio Celtom i w czterech dotychczasowych meczach to właśnie Jastrzębie trzykrotnie były górą. Tylko jedno spotkanie padło łupem Celtics, jednak kto wie, co by było, gdyby ostatnie starcie obu drużyn nie było dla Zielonych drugim meczem z back-to-back. Nie będzie w tej serii przewagi parkietu dla Bostończyków, którzy w TD Garden spisywali się w tym sezonie bardzo dobrze, wygrywając 28 z 41 spotkań. Na wyjeździe? Bilans 20-21 już takiego wrażenia nie robi, ale na Wschodzie tylko trzy drużyny – w tym Hawks i ich 21-20 – spisywały się na wyjazdach lepiej.

W przeciwieństwie do tego, co zawodnicy obu zespołów pokazali w ostatnim swoim starciu – to powinno być starcie dwóch solidnych defensyw. Wtedy już do przerwy mieliśmy łącznie ponad 130 punktów, ale warto przy tym pamiętać, że Hawks i Celtics zakończyli sezon w top4 pod względem efektywności defensywnej (Jastrzębie z wynikiem 98.9 na drugim miejscu, Celtowie z kolei ex aequo – wraz z Clippers i Warriors – na czwartym, pozwalając rywalom na średnio 100.9 punktów na 100 posiadań). Zapowiada się więc ciekawa seria – ktoś powie, że nie ma serii nieciekawych, w niektórych przypadkach są tylko mało wyrównane. No ale właśnie sęk w tym, że pojedynek Celtów z Jastrzębiami to pojedynek dwóch bardzo podobnych do siebie poziomem drużyn. Sprawdźmy więc, kto lub co będzie kluczem, jakie są najważniejsze matchupy w tym starciu i wróćmy chociaż na chwilę do tych czterech meczów z sezonu regularnego.


KLUCZE

  • Isaiah Thomas

Isaiah Thomas jest najlepszym zawodnikiem Celtics i choć znajdzie się wiele głosów, że to Jae Crowder może być tym ważniejszym to jednak przede wszystkim na barkach Thomasa spoczywa ofensywa bostońskiego zespołu. Hawks zrobili tymczasem bardzo dobrą robotę w tych czterech spotkaniach w sezonie regularnym, wysyłając na Thomasa dwóch nieustępliwych guardów w osobach Teague’a i Schroedera, a czasami wysyłali też wyższego Kenta Bazemore’a, który swoim zasięgiem ramion sprawiał Thomasowi sporo problemów. Ale tak w zasadzie to kluczowa jest obrona Hawks w pick-and-rollach, gdzie Isaiah jest często podwajany. Na dodatek, w takich zagraniach bryluje przecież Al Horford, który jest jednym z lepszych graczy w lidze, jeśli chodzi o wyjścia do gracza z piłką.

Nic więc dziwnego, że Thomas w aż trzech meczach przeciwko Hawks miał ogromne problemy ze skutecznością, nie przekraczając nawet 33 procent z gry. Ogółem, w czterech starciach z Jastrzębiami zdobywał średnio 20.5 punktów, ale trafił tylko 23 z 60 rzutów (38%). Znacznie lepiej szło mu z obwodu, gdzie potrafił znaleźć sobie miejsce i trafił 43.5 procent trójek (10/23). Sęk jednak w tym, że Isaiah to główny kreator bostońskiej ofensywy, a bez jego punktów i asyst idzie Celtom bardzo ciężko. Hawks bardzo dobrze ograniczają więc wjazdy Thomasa w pomalowane, udzielając bardzo dobrej pomocy i kontestują jego wejścia na obręcz.

No to potwierdźmy to przykładami. Horford, ale przede wszystkim Millsap to dwaj mobilni, mądrzy obrońcy i szczególnie ten drugi daje się we znaki Thomasowi. Bardzo mało było łatwych wejść na kosz Hawks, znacznie częściej za to jest jeden, dwóch graczy, którzy są obecni (a Hawks nie mają nic przeciwko, by pomagali nawet zawodnicy z tzw. weakside, a więc z tej strony parkietu, gdzie nie ma piłki), rzut kontestują i utrudniają zdobycie punktów.

Weźmy choćby tę ostatnią akcję. Thomas dwa razy wchodzi pod kosz – ale za pierwszym razem, gdy mija Horforda ma przed sobą dobrze pomagające Teague’a. Za drugim razem rzut kontestuje już Horford, choć ponownie w narożniku niekryty był Bradley, ale Celtowie punktów nie zdobywają. Wysocy Hawks robią też dobrą robotę w kontestowaniu rzutów z dystansu, co możecie zobaczyć poniżej.

Warto przy okazji zobaczyć, że w ostatnim klipie to Bazemore jest matchupem Thomasa i kto wie, czy Budenholzer nie zdecyduje się wrzucić właśnie tego zawodnika na obronę filigranowego guarda C’s, bo warunkami fizycznymi i szybkością Bazemore przypomina trochę Imana Shumperta. Na tym jednak dobra obrona się nie kończy, bo Hawks często trapują Thomasa w pick-and-rollach, wysyłając na niego podwojenia – a te często kończą się albo oddaniem piłki i budowaniem akcji bez Thomasa, albo po prostu stratą.

Thomas miał też sporo problemów z samym wyprowadzeniem piłki pod obwód przeciwnika i tutaj zarówno Teague, jak i Schroeder dają się poznać jako gracze, którzy naprawdę potrafią utrudnić życie. Teague miał kilka przechwytów, wpychając rękę w kozioł Thomasa i wybijając mu piłkę, natomiast niemiecki rozgrywający w zasadzie cały czas jest blisko Isaiaha, często stosując krycie na całym parkiecie.

No i w końcu, Hawks nie tylko potrafią zmusić Thomasa do oddania piłki, ale też bardzo dobrze radzą sobie odcinaniem go od podań. Celtics lubią wprowadzać Thomasa do gry po przekazaniach, on sam bardzo często gra bez piłki i dlatego Hawks będą starać się to wykorzystać, w czym ponownie może pomóc im Schroeder – szybki, aktywny, z niezłym zasięgiem ramion.

Trudne zadanie czeka więc bostońskiego rozgrywającego, ale nie można zapominać, że Thomas to all-star i zawodnik, który w marcu grał prawdopodobniej swój najlepszy basket w życiu. W jednym z ostatnich spotkań kontuzjował sobie nieco nadgarstek – ten sam, który wymagał operacji w dwóch poprzednich przerwach międzysezonowych – i ten lekki uraz może mieć wpływ na niedawną, odrobinę gorszą formę 27-latka. Jednak to wciąż jest bardzo dobry ofensywnie zawodnik, którego Celtowie potrafią:

a) bardzo dobrze uwolnić:

b) który sam potrafi zrobić sobie sporo miejsca do oddania rzutu:

c) który sam potrafi wykreować dobrą pozycję do rzutu koledze z drużyny:

  • Paul Millsap

To być może najlepsze – albo przynajmniej najsolidniejsze – duo podkoszowych w lidze. I tak się niestety składa, że Celtics nie mają za bardzo odpowiedzi na tego pierwszego. Millsap to naprawdę ciężki zawodnik do pokrycia po bronionej stronie parkietu, bo potrafi rzucić zza łuku, ma dobry kozioł, nieźle czuje się też w grze tyłem do kosza. Zza łuku potrafi też rzucić Horford i dlatego ta dwójka będzie chyba największym wyzwaniem dla Celtów. Hawks bardzo często szli w meczach z Bostończykami w grę pick-and-roll, gdzie zasłony stawiał jeden lub drugi. I w większości przypadków to przynosiło bardzo dobre efekty – jak na przykład podczas jednego ze starć w Bostonie, kiedy to właśnie takie akcje pozwoliły Hawks uciec ze zwycięstwem po wyrównanym meczu.

Jae Crowder jest trochę za niski i słaby, by móc mierzyć z Millsapem. Amir Johnson jest z kolei za wolny. Jonas Jerebko też raczej takiego starcia nie przetrzyma, natomiast nawet niezłe momenty w obronie na Millsapie miał Kelly Olynyk. W ostatnim pojedynku obu drużyn skrzydłowy Hawks eksplodował na 35 punktów, będąc wszędzie na parkiecie i robiąc wszystko – trafił też wtedy pięć z siedmiu trójek, ale bardzo możliwe, że taki był po prostu gameplan bostońskiej drużyny, która także w poprzednich meczach wolała kryć paint i oddać skrzydłowym rywali więcej miejsca na dystansie. Efekty były różne – od bardzo złych (Al-Farouq Aminu) do akceptowalnych (Draymond Green). Co by jednak nie mówić – zatrzymanie Millsapa może być kluczowe dla losów tej serii, a zrobić to będzie bardzo trudno.

  • Al Horford

Bardzo ciekawe będzie też, jakie usprawnienia wprowadzą Celtics, jeśli chodzi o pick-and-rolle z Horfordem w roli głównej. 30-latek to niezły rolujący do obręczy, ale też bardzo dobry podający, co wielokrotnie zademonstrował w starciach z Bostończykami. Jared Sullinger może nie spędzić zbyt wielu minut na parkiecie w tej serii, tym bardziej, jeśli spojrzy się na to, jak bronił w akcjach z Horfordem.

Za wolny, za nisko schodzący – ale taki jest już po prostu Sully w obronie pick-and-rolli. A trzeba jeszcze pamiętać o tym, że Horford – tak samo jak prawie każdy zawodnik Hawks – rozciąga grę do linii rzutów za trzy punkty, grożąc teraz już nie tylko trafieniem z rogów boiska, ale także z każdego innego miejsca za łukiem. Tymczasem szczególnie Sully zdaje się tego rzutu nie respektować, schodząc za bardzo do paint i dając Horfordowi mnóstwo miejsca i czasu w akcjach pick-and-pop.

Szkopuł w tym, że Sullinger to zdecydowanie najlepiej zbierający gracz Celtics i w tym elemencie daje Bostończykom sporą przewagę, co pokazały starcia między tymi zespołami w sezonie regularnym, kiedy to właśnie Celtowie często żywili się z punktów drugiej szansy i zresztą głównie dzięki temu udało im się wygrać pierwszy pojedynek z Hawks w listopadzie ubiegłego roku.

  • Jae Crowder

Crowder niestety cały czas nie jest w stu procentach sobą po tym skręceniu kostki na początku marca i widać w jego grze, że te trzy tygodnie absencji wybiły go z rytmu – dość powiedzieć, że od czasu kontuzji jego skuteczność z gry to słabiutkie 37.7 procent z gry i ledwie 24 procent zza łuku (9/38). Trzeba mieć jednak nadzieję, że te kilka meczów przed rozpoczęciem fazy play-off pozwoliły mu złapać formę, nabrać na nowo kondycji i w serii z Hawks zobaczymy już tego Crowdera, który w sezonie spisywał się jak jeden z kandydatów do nagrody dla zawodnika, który poczynił największe postępy. Jego gra może być dla Celtów tzw. x-faktorem, ale również Hawks mają kogoś takiego i jest to Kent Bazemore. Obaj panowie często mierzyli się ze sobą w trakcie sezonu regularnego i zdaje się, że gracz ekipy z Atlanty więcej tych pojedynków wygrywał – głównie dlatego, że jest po prostu szybszym zawodnikiem.


NAJWAŻNIEJSZE MATCHUPY

  • Isaiah Thomas – Jeff Teague / Dennis Schroeder

Czy Isaiah będzie w stanie zagrać swój basket przeciwko tej dwójce? Czy Celtics będą w stanie uwolnić swojemu rozgrywającemu grę i przynieść mu kilka łatwych pozycji do oddania rzutu lub wjazdu? Ten matchup już w dużej mierze został omówiony wraz z przykładami. Ale warto też jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy: zarówno Teague, jak i Schroeder są na tyle szybkimi zawodnikami, że mogą z łatwością urwać się Thomasowi – i tego typu akcje już niestety widzieliśmy.

Thomas to również pierwsza opcja Celtics w tzw. crunchtime, a więc wtedy, kiedy w ciągu ostatnich pięciu minutach meczu wynik jest kwestią pięciu punktów. 27-letni rozgrywający mimo swojego niskiego wzrostu wciąż jest jednym z najlepszych scorerów w końcówkach spotkań – w całym sezonie zdobył 144 punkty w decydujących o losach meczu momentach. Więcej zebrali tylko Reggie Jackson (178), James Harden (172), Paul George (150) oraz Kevin Durant (148). No i nikt w historii Celtics – poza Larrym Birdem i Johnem Havlickiem – nie miał sezonu na poziomie co najmniej 22 punktów oraz sześciu asyst w każdym meczu. Nikt też tak pięknie nie pisze o Bostonie jak Isaiah. Czy można pokochać tego gościa bardziej? Wygrana seria fazy play-off mogłaby tu pomóc.

  • Marcus Smart / Avery Bradley – Kyle Korver

Marcus Smart zagrał tylko w dwóch starciach z Hawks w sezonie regularnym, ale w obu zrobił sporo dobrych rzeczy. W spotkaniu numer jeden napisał podręcznik, jak bronić Korvera bez piłki. W drugim z kolei zdobył 19 punktów, trafiając cztery trójki. Ale to głównie o tę defensywę tu chodzi – Smart drugi sezon z rzędu był bardzo dobrym defensorem i teraz drugi sezon z rzędu zagra w fazie play-off. Bradley z kolei w ostatnich tygodniach miewał bardzo dobre defensywnie spotkania i jego koledzy nie bez powodów nawoływali, by wybrać go do którejś z piątek defensywnych.

Korver przeciwko C’s w tym sezonie to 8/15 zza łuku, ogółem trafił prawie 40 procent swoich wszystkich trójek. Ale na myśl o grze przeciwko Smarcie na pewno dostaje gęsiej skórki.

  • Amir Johnson / Jae Crowder / Kelly Olynyk  – Paul Millsap

Tak jak już wspominałem, Celtics nie mają dobrej odpowiedzi na Millsapa, prawdopodobnie najlepszego „złodzieja” wśród wysokich. I ktokolwiek będzie się z nim mierzył będzie miał trudne zadanie. Amir Johnson miewał fajne momenty w starciach z Hawks, szczególnie w tym pierwszym, wygranym, kiedy po brzegi wypełnił boxscore, zdobywając też solidne 17 punktów. W ostatnich tygodniach grał coraz lepiej, budując formę na fazę play-off, gdzie w dwóch poprzednich latach wyglądał lepiej niż w sezonie regularnym. Czas spłacić ten wysoki kontrakt, jaki podpisał w lipcu ubiegłego roku. Tymczasem niech o wyjątkowości skrzydłowego Hawks stanowi fakt, że jest jedynym – dosłownie jedynym – graczem w historii NBA, który zaliczył w sezonie co najmniej 700 zbiórek, 250 asyst, 120 bloków, 120 przechwytów i trafił do tego co najmniej 50 trójek.


To będzie pojedynek dwóch naprawdę podobnych drużyn. Hawks są jednym z lepiej dzielących się piłką zespołów w lidze, przegrywając pod tym względem tylko z Golden State Warriors. Bostończycy są w top5. Celtowie z kolei są jednym z lepiej wymuszających straty w lidze. Zawodnicy ze stanu Georgia są w top5. I te statystyki można by długo jeszcze wymieniać. Gdzie jest spora różnica? Choćby w zbiórkach w ataku, gdzie Celtowie są w najlepszej czwórce ligi, podczas gdy nie ma gorzej zbierającego zespołu na ofensywnej tablicy niż Hawks.

Ale tu naprawdę jest ciężko wytypować zwycięzcę tej serii. Obie drużyny mają też utalentowanych trenerów, obie drużyny mają podobny poziom talentu i obie drużyny grają bardzo podobny basket. Trzeba pamiętać o tym, że Hawks to druga obrona w lidze, która w tym sezonie całkiem nieźle radziła sobie z Isaiahem Thomasem. Zdaję się wiec, że kluczowe dla przebiegu tej serii będzie to, czy Celtowie po prostu będą trafiać. W tych czterech meczach w sezonie regularnym Hawks pozwolili Bostończykom na ledwie 52-procentową skuteczność przy obręczy. Bo tam jest największy tłok, bo tam Jastrzębie bardzo dobrze potrafią kontestować rzuty.

http://i.imgur.com/ppEd9aD.jpg

Smart próbuje wejść pod kosz, ale widzi pięciu zawodników Hawks – nie pomaga fakt, że na weakside znajduje się trzech strzelców, którzy teoretycznie powinni rozciągnąć grę i wyciągnąć tych wszystkich graczy spod kosza. Ale to właśnie jest styl Atlanty i momentami można, a nawet trzeba to wykorzystywać. Tak jak zrobili to Celtowie w tym pierwszym, wygranym przez nich meczu. Najpierw Isaiah Thomas wszedł w paint po dryblingu i świetnie oddał piłkę do Crowdera w rogu, gdy Kent Bazemore trochę się zapatrzył i za mocno zszedł do pomocy.

Potem natomiast Thomas wbił się w pomalowane po zasłonie Amira i raz jeszcze wykorzystał zejście Bazemore’a, który tym razem się nie zapatrzył, a po prostu pomagał przy rolującym do kosza Johnsonie. Poszło więc podanie do Crowdera, ten wypuścił w powietrze spóźnionego skrzydłowego Hawks i domknął mecz.


Celtics są lepszą drużyną niż przed rokiem, ale w pierwszej rundzie trafili na trudnego rywala. Mają jednak znacznie więcej szans na awans niż wtedy, gdy jako bardzo młody team stawali przeciwko Cavaliers. Umocnieni tamtym doświadczeniem powinni przynajmniej obronić swój parkiet, gdzie zagrają dla świetnych bostońskich kibiców. Tego możemy oczekiwać po tej drużynie, która jest głodna zwycięstw i głodna wygrania swojej pierwszej serii. Ale najpierw trzeba będzie wygrać choćby mecz, potem kolejny – i tak do czterech. Tylko głupiec spoglądałby dalej niż na następne starcie, ale na całe szczęście w bostońskiej szatni mają Brada Stevensa.

Co ciekawe, choć Hawks mają drugą obronę w tym sezonie (a jak zdradzili zawodnicy i sztab, 90 procent nacisku na treningach skierowane było właśnie na defensywę), a od czasu przerwy na All-Star Game grają jeszcze lepiej to jednak Celtowie są jedną z ledwie siedmiu drużyn, które zakończyły sezon w pierwszej dziesiątce zarówno efektywności defensywnej, jak i ofensywnej. I zdaje się, że w tym starciu dwóch bardzo dobrych bloków defensywnych kluczowe będzie to, która drużyna trafi więcej rzutów.

Ale czy nie o to właśnie chodzi w koszykówce?

W czterech meczach w sezonu regularnym Hawks lepiej poradzili sobie w ataku, zdobywając średnio ponad 50 punktów z paint i trafiając 40 procent swoich trójek – bo choć w meczach numer jeden i trzy łącznie trafili ledwie 10 z 40 prób zza łuku to w meczach numer dwa i cztery celnych było już 29 z 54 trójek. To, gdzie Celtowie muszą szukać łatwych punktów to przede wszystkim ponowienia i szybkie kontry. Ale będą też musieli trafiać – z półdystansu, z dystansu i żyć lub umrzeć rzutem z wyskoku. Mało optymistyczny stat? Bostończycy w tym ubiegłym już sezonie stali się dopiero szóstą w historii drużyną, która oddała 3000 trójek i trafiła mniej niż 33.5 procent – tylko jeden z tych zespołów zdołał przejść pierwszą rundę fazy play-off.

Ale jak sam zaznaczył Isaiah – po laniu sprawionym przez Cavaliers rok temu, teraz ta drużyna już wie, jak wygrywać w playoffach. Przypomniał, że udało im się pokonać mistrzów na najtrudniejszym chyba terenie w lidze, czym Celtics tylko potwierdzili, że są w stanie rywalizować z każdym. Teraz czas udowodnić to w serii do czterech zwycięstw. Eksperci (czy też „eksperci”) z ESPN typują różnie – dziesięciu ma Hawks, jedenastu postawiło na Celtics. Też jestem optymistą i powiem, że Celtics w sześciu, bo bardzo ciężko będzie wygrać ewentualny siódmy mecz w Atlancie. Cieszcie się tym momentem, trzymajcie kciuki, kibicujcie i zarywajcie nocki. Bo warto, bo w Bostonie znów jest drużyna, która ma wielkie serducho i wielki charakter. Oni naprawdę mogą rywalizować z każdym. Naprawdę z każdym.

#WeAreTheCeltics