Kozły złapane za rogi

Boston Celtics wygrywają 47. mecz w sezonie, pokonując 124-109 po trzech dobrych kwartach drużynę Milwaukee Bucks. Swój zdecydowanie najlepszy mecz w tym sezonie, a być może także w karierze, rozegrał odkurzony z ławki rezerwowych Tyler Zeller, który wyrównał rekordy kariery w punktach (26) oraz blokach (4), przerywając też serię Isaiaha Thomasa, który przez 17 kolejnych spotkań był liderem punktowym C’s. Mało kto przypuszczał, że ta seria zostanie jeszcze w tym sezonie zatrzymana, a co dopiero że przerwie ją właśnie Zeller. Teraz przed Celtami trzy ostatnie spotkania w sezonie, w których zmierzą się z bezpośrednimi rywalami we wciąż trwającej walce o jak najlepszą pozycję w Konferencji Wschodniej.

BOXSCORE

Giannis miał zupełnie inne plany na ten mecz, zdobył 16 punktów w pierwszej kwarcie (5/5 FG, 5/6 FT), trafiając przy okazji dwie trójki i prowadził tych szybko biegających Bucks, którzy trapowali Isaiaha Thomasa w zasadzie przy każdej próbie gry pick-and-roll. Dopiero posyłanie piłki do Jareda Sullingera w high-post pomogło wyjść z opresji i pozwoliło Celtom wrócić do spotkania, w którym przegrywali już 19-30. Bucks trafili bowiem aż 65 procent swoich rzutów w pierwsze 12 minut gry i prowadzili również 10-2 w szybkich atakach.

Ale to w barwach Celtics biega Marcus Smart, który dosłownie zmienił oblicze tego starcia, mimo że nie trafił ani jednego rzutu i miał tylko cztery punkty z linii rzutów wolnych. Jego defensywa, jego intensywność gry, ale też jego świetna wizja. Smart był wszędzie w obronie, a w ataku świetnie pchał piłkę do przodu. Wymusił też faul w ataku na Giannisie, przez co ten wpadł w problemy z przewinieniami. Dobre minuty w obronie na greckim skrzydłowym spędził też Avery Bradley, ale bohaterem meczu został wspomniany już Zeller.

Stevens odpowiedział bowiem na wysokie ustawienia rozbitych przez kontuzje Bucks, wysyłając w bój właśnie podkoszowego – a ten odwdzięczył się bardzo aktywną grą od pierwszej minuty. Blokował, chował się za obrońcami, wykańczał akcję pod obręczą i biegał do kontr. A tu świetnie obsługiwali go Smart oraz Evan Turner, dzięki czemu Celtowie znów mogli grać, to co lubią najbardziej – aktywna obrona prowadziła do łatwych punktów w ataku. Bucks tylko w drugiej kwarcie popełnili aż dziewięć ze swoich 19 strat, jakie zanotowali.

Bardzo dobrze Stevens wykorzystał też impotencję Grega Monroe w obronie, wyciągając go do każdego pick-and-rolla. Isaiah Thomas na początku sporo narzekał na sędziów, ale koniec końców zdobył 16 ze swoich 20 punktów w pierszej połowie. A na koniec pierwszej połowy było jeszcze podanie Smarta przez całe boisko do Jareda Sullingera (15 punktów, trzy asysty), który sam miał całkiem przyzwoity mecz. Kto zawalił tamtą akcję? Oczywiście nasz ulubiony Greg Monroe. Warto dodać, że Celtowie zdobyli ogółem aż 70 oczek z paint.

Celtics zakończyli więc pierwszą połowę w dobrym stylu, łapiąc spory wiatr w żagle, dzięki czemu w trzeciej kwarcie dokończyli dzieła zniszczenia, szybko odskakując rywalom na kilkanaście punktów. Bardzo dobrze podwajany Giannis nie był już tak do przodu, Isaiah zaliczył 18. kolejny mecz z co najmniej 20 punktami, a Tyler Zeller cały czas chował się za plecami obrońców, by potem zostać obsłużonym przez Smarta czy Turnera. Dość powiedzieć, że już po 36 minutach było 101-80 i Thomas nie musiał nawet wstawać z ławki na czwartą kwartę.

Bostończycy trafili ponad 56 procent swoich rzutów, asystowali też przy 35 z 44 trafieniach (prawie 80 procent) i są teraz 24-9, gdy ten procent asyst wynosi co najmniej 65. Turner i Smart wspólnie mieli aż 18 ostatnich podań. 16 oczek zdobyli za to Bradley oraz Olynyk. Po pierwszej kwarcie było 2-10 w punktach po kontrach dla Bucks. Na koniec meczu? 29-14. Heat przegrali w piątek, a C’s dzięki wygranej zrównali się bilansem z Hawks i mają mecz przewagi nad Miami oraz Charlotte. W sobotę zagrają więc bardzo ważny mecz w Atlancie.