Przed bostońską drużyną jeszcze tylko cztery spotkania sezonu regularnego. Awans do fazy play-off mają już zapewniony, ale wciąż nie wiadomo, na jakim ostatecznie miejsce skończą sezon. Wciąż możliwy jest najlepszy dla nich scenariusz, czyli zajęcie trzeciego miejsca w Konferencji Wschodniej, co zapewniłoby im przewagę parkietu w pierwszej rundzie i uniknięcie Cleveland Cavaliers w ew. następnej. Nie ma jednak co ukrywać, że spełnienie tego scenariusza jest zadaniem trudnym – choć nie niemożliwym, bo w tym momencie wszystko jest w rękach samych Celtów. A ci muszą sobie najpierw poradzić z problemami zdrowotnymi, które już od paru tygodni nie opuszczają bostońskiego teamu.
Kelly Olynyk, Jae Crowder, a potem także Evan Turner i ostatnio Marcus Smart. Dwóch pierwszych opuściło z powodu kontuzji kilka tygodni, ten trzeci ma na razie jeden mecz absencji, a ten ostatni po problemach z kolanem w pierwszej części sezonu teraz potrzebował czterech szwów, by zatamować krwawienie po ciosie otrzymanym w okolice prawego oka. Z kontuzją oka zmaga się też Turner, który nie zagrał przeciwko New Orleans Pelicans, ale był z drużyną na ławce rezerwowych i wróci chyba do gry w piątek.
Jest bowiem duża szansa, że w piątkowym meczu z Milwaukee Bucks do dyspozycji Brada Stevensa będzie cała drużyna. Smart sam żartował, że jest “magnesem na szwy” i to zresztą jest chyba najtrafniejsze do tej pory określenie sposobu jego gry. Ale chwilę potem w pełni poważnie mówił, że te szwy to żaden problem i na spotkanie z Bucks powinien być w pełni gotów. No i dodał, że w przeciwieństwie do Turnera nie będzie potrzebował ochronnych gogli, choć jak sam przyznał – to na pewno będzie ciekawy widok.
Turner zapowiadał bowiem, że jest optymistyczny, co do swojego powrotu w piątek, dodając przy okazji, że jeśli chodzi o te gogle to będzie chciał, aby były one w stylu MC Hammera – ciekawe, co na to liga. Rajon Rondo też kiedyś chciał być stylowy i zagrać w przyciemnianych goglach, jednak NBA nie wyraziła swojej zgody. Tak czy siak, powrót Turnera to na pewno dobra informacja dla bostońskiej drużyny, która podczas tego jednego meczu bez Evana zdawała się nie móc złapać odpowiedniego rytmu, gdy na parkiet wchodził drugi unit.
Problemy po powrocie ma za to Jae Crowder, który przez uraz kostki był uziemiony przez prawie trzy tygodnie, a co za tym idzie problematyczne stało się utrzymanie kondycji. Skrzydłowy po ostatnim starciu z Pelicans przyznał więc otwarcie, że jest bardzo zmęczony, a do tego kostka cały czas trochę pobolewa. Zdążył też jednak zapowiedzieć, że w kolejnych meczach cały czas będzie szedł na całego, by wejść w odpowiednią formę jeszcze przed startem fazy play-off, dodając oczywiście, że jeśli zajdzie taka potrzeba to weźmie sobie dzień wolnego.
I z jednej strony lepiej, aby Crowder rzeczywiście był w pełni gotów i w pełni sobą na rozpoczynające się już niedługo playoffs, ale z drugiej strony wciąż jest szansa na trzecie miejsce na Wschodzie – i potrzeba będzie wysiłku całej drużyny, bo to się koniec końców udało. Na ten moment Celtowie są na czwartym miejscu w Konferencji Wschodniej, mając o jedną wygraną mniej niż Hawks, ale też taki sam bilans jak Miami Heat oraz tylko jeden mecz przewagi nad następnymi w tej ciasnej kolejce Charlotte Hornets.
Tym bardziej, że trzy ostatnie mecze Bostończyków w sezonie to starcia właśnie z tymi drużynami. Zadanie jest więc z pozoru proste: wygrać wszystkie pozostałe spotkania i można świętować miejsce w top3 konferencji. Zobaczmy jednak na terminarz kolejnych meczów wszystkich czterech drużyn:
- 3. Hawks (47-32): vs. Celtics, @Cavaliers, @Wizards
- 4. Celtics (46-32): vs. Bucks, @Hawks, vs. Hornets, vs. Heat
- 5. Heat (46-32): @Magic, vs. Magic, @Pistons, @Celtics
- 6. Hornets (45-33): vs. Nets, @Wizards, @Celtics, vs. Orlando
Hawks mają na rozkładzie – prócz meczu z Celtics – starcia z Cavs i Wizards. W tym pierwszym mogą wygrać, jeśli Cavaliers dadzą odpocząć swoim graczom. W tym drugim powinni być faworytami. Przed Heat z kolei dwa starcia ze słabymi Magic, ale też wyjazd na trudny teren do Detroit i wizyta w Bostonie na koniec sezonu. Hornets z kolei powinni łatwo wygrać z Nets, a potem mają też mecze ze słabszymi od nich Wizards i Magic, no i w międzyczasie wizytę w TD Garden. Jak więc widać, to Boston będzie drużyną rozdającą karty.
Ale samo rozdanie nie wystarczy – tu jeszcze trzeba będzie kolejno meldować, czyli wygrywać, bo w innym razie nie tylko ucieknie trzecie miejsce, ale też może zdarzyć się spadek z czwartego (choć jeśli zdarzyłby się koniec końców spadek na szóste to wielką tragedią to nie będzie). Warto też przy okazji wspomnieć o tzw. tie-breakerach, które będą decydować o kolejności miejsc, jeśli drużyny skończą sezon z takim samym bilansem – a głównym “rozstrzygaczem” jest wynik spotkań między zespołami w trakcie sezonu regularnego.
- vs. Hawks: Celtowie przegrywają 1-2, więc mogą już tylko zremisować.
- vs. Heat: Celtowie prowadzą 2-0, mają więc zapewniony już tie-breaker.
- vs. Hornets: Celtowie prowadzą 2-0, mają więc zapewniony już tie-breaker.
Sytuacja jest więc całkiem niezła, bo Celtowie są już pewni, że w przypadku posiadania takiego samego bilansu jak Heat i Hornets to na ich korzyść rozstrzygnie się rozstawienie. Niestety tak różowo nie jest w przypadku Hawks, bowiem w przypadku remisu w serii kolejnym tie-breakerem przy takich samych bilansach jest to, czy któraś z drużyn jest zwycięzcą dywizji – a Jastrzębie są obecnie na pierwszym miejscu w swojej, oczywiście z malutką przewagą nad Heat (którzy to z kolei wygrali trzy z czterech meczów z Hawks w sezonie).
Scenariuszy wciąż jest sporo, dlatego na razie nie ma się co w nie zagłębiać. W tej chwili los wciąż jest w rękach Celtics, którzy mogą kontrolować to, na jakiej pozycji skończą sezon regularny – ale żeby mieć pewność, że będzie to pozycja numer trzy to muszą po prostu wygrać wszystkie cztery pozostałe mecze. Choćby jedna bowiem porażka – tym bardziej w starciu z bezpośrednim w tej walce rywalem – znacząco im to utrudni. Trzymajmy więc kciuki za Celtów, przed którymi szansa na jedną jeszcze rzecz: 50 zwycięstw w sezonie!