Terry Rozier bardzo chciałby wyrwać się z ławki Celtics i udowodnić wszystkim, że jego miejsce jest właśnie w NBA. Ale na całe szczęście Terry Rozier zdaje sobie sprawę z tego, że czasem taki jest los pierwszoroczniaków i pewnych rzeczy nie można przyjmować za pewnik. Głównie dlatego trzeba cały czas pracować i pozostawać gotowym, bo to będzie kluczowe, gdy już nadarzy się okazja. Tak jak to było w piątek. Rozier dość niespodziewanie usłyszał swoje nazwisko wymawiane przez Brada Stevensa, który w obliczu kontuzji Jae Crowder zdecydował się dać szansę młodemu zawodnikowi. A ten był gotów i udowodnił, że potrafi dać drużynie wiele dobrego. Jak choćby mocno zaskakujące siedem zbiórek.
Ciężkie jest życie rookasa w NBA. Szczególnie, jeśli gra się w zespole dobrym, walczącym o fazę play-off, gdzie nie ma zbytnio miejsca na rozwój młodszych zawodników. A co by nie mówić, takim zespołem są w tym sezonie Boston Celtics. Wcześniej kilka szans dostał jednak R.J. Hunter, potem przyszedł czas Jordana Mickey’ego, a w piątek swój najlepszy w tym sezonie mecz rozegrał Rozier, który za parę dni – 17 marca – będzie świętował 22. urodziny. Trudno powiedzieć, czemu niektórzy uważają go za największego busta ubiegłorocznego draftu.
Bo przecież fakty są takie, że Rozier gra mało i trudno jest mu cokolwiek pokazać. Ale za to w piątek dostał od Stevensa około dziesięć minut gry i w tym czasie trafił trójkę, rozdał trzy asysty i miał przede wszystkim siedem zbiórek – trzy po atakowanej stronie i cztery pod własnym koszem, zabierając jedną z piłek samemu Howardowi. Wszedł, bo meczu nie mógł kontynuować Crowder, ale nie był to jedyny powód, bowiem jak zdradził Stevens, w ostatnich dniach Rozier po prostu bardzo dobrze wyglądał na treningach.
Ciężka praca się więc opłaciła, bo coach bostońskiej drużyny w ten sposób chwali młodziaka:
„Terry naprawdę się ostatnio poprawił, cały czas pracował i do tego ma naprawdę świetne podejście. Uważam też, że po prostu nieźle się czuję. W czwartek miał dobry trening, wcześniej także świetnie wyglądał. Mam więc dobre przeczucia, co do jego progresu i ufam mu, że jest gotów do gry.”
Rozier tymczasem zapewnia, że najlepszym sposobem na pozostanie gotowym jest po prostu zostawanie na sali gimnastycznej „po godzinach”. No i jak sam mówi, ma dodatkową motywację, bo przecież odkąd tylko pojawił się w Bostonie to pojawia się wiele krytycznych głosów. Ale zarówno koledzy, jak i sztab trenerski pomagają mu ze wszystkim, co pozwala mu także budować pewność siebie. A nie jest o to łatwo, kiedy po pierwsze gra się mało, a po drugie wielu kibiców wciąż wątpi, czy wybór Roziera z 16. numerem był prawidłowy.
21-latek stara się jednak nie zawracać sobie tym głowy, a zamiast tego cały czas nad sobą pracować. I w Bostonie wierzą, że Rozier to bardzo dobry materiał na solidnego obrońcę – jest przecież szybki, ma dobry zasięg ramion i wysoko skacze. Nie zapominajmy, że ma ledwie 188 centymetrów, ale nadrabia to doskonałym wyskokiem oraz pewnym zacięciem, bo jak sam mówi, od zawsze był tym najmniejszym na parkiecie, dlatego też od zawsze stara się grać na dwieście procent. A takie podejście robi też wrażenie na jego kolegach.
Isaiah Thomas pochwalił go za mnóstwo dobrej energii, którą wniósł do gry. Jared Sullinger podkreślił, że mówimy tutaj o atletycznym przecież zawodniku, który potrafi naprawdę dużo. Avery Bradley dodaje z kolei – a przecież jeśli jest ktoś, kto zrozumie Roziera to jest to właśnie Bradley, który także nie miał łatwo w swoim debiutanckim sezonie – że najważniejsze jest mieć pewność siebie, a tej 21-latkowi nie brakuje:
„W tej lidze chodzi przede wszystkim o wykorzystywanie szans i pewność siebie, a on tę pewność ma. Wszystko czego potrzebuje to więc okazje do gry. Jest prawdziwym profesjonalistą, nawet pomimo tego, że nie gra za dużo. Ale gdy tylko dostaje szansę, jest gotów. W piątek zagrał dobrze i cieszę się razem z nim. Miał kilka ważnych akcji i mam nadzieję, że nie była to ostatnia taka jego szansa, ponieważ naprawdę nam pomógł.”
Tymczasem sam Rozier, choć chciałby oczywiście grać to jednak zdaje sobie sprawę, że najpierw musi się sporo nauczyć i jest bardzo wdzięczny, że może to robić w zespole, gdzie ma możliwość przyglądania się takim zawodnikom jak Thomas czy Bradley. Dodaje przy tym, że pozostaje mu starać się jak najlepiej, gdy przyjdzie jego czas. Wypada więc trzymać kciuki za Roziera i mieć nadzieję, że ciężką pracą na treningach zasłuży sobie na kolejne szanse, które potem znów dobrze wykorzysta – tak jak niewątpliwie zrobił to w piątkowy wieczór.
p.s. a jako że Jae Crowder wypada niestety z gry na co najmniej dwa tygodnie to bardzo możliwe, że te kolejne szanse nadejdą już w następnych meczach Celtics.