Thibodeau z wizytą u Celtów

Tom Thibodeau od paru miesięcy pozostaje bezrobotny, po tym jak zwolniono go z Chicago Bulls. Wcześniej przez parę lat był prawą ręka Doca Riversa, tworząc w Bostonie jedną z lepszych defensyw, jaką kibice Celtics mieli okazję oglądać. A w środę i czwartek do Beantown wrócił, odpowiadając na zaproszenie Brada Stevensa i spędził z Celtami dwa dni przy okazji konferencji Sloan Sports Analytics. Thibs obejrzał więc zwycięstwo Bostończyków w starciu z Memphis Grizzlies, a dzień później wziął udział w sesji treningowej, co – jak sam nazwał Stevens – było świetnym doświadczeniem, odkąd Tom to przecież skarbnica wiedzy na temat koszykówki, w tym przede wszystkim gry defensywnej.

Stevens podkreśla zresztą, że drzwi zawsze są otwarte dla trenerów i rzeczywiście, choćby podczas obozu treningowego wokół drużyny było trochę trenerów drużyn uniwersyteckich. Bostoński coach podkreśla, że zawsze dobrze jest mieć obok siebie krytyczne oko i cieszy się z wizyty 58-letniego kolegi po fachu:

“Nie ma nic fajniejszego, niż gdy po skończonym treningu można porozmawiać z takim trenerem, zapytać go co sądzi, podłapać trochę wskazówek czy po prostu pogadać o pewnych ćwiczeniach, dlaczego je przeprowadzać, a dlaczego nie. To jest ta fajna część posiadania relacji z innymi trenerami.”

Nic nie wskazuje jednak na to, aby Thibodeau powrócił na ławkę trenerską Celtics i raz jeszcze przyjął rolę asystenta. Byłby to przecież dla niego krok w tył, a można być pewnym, że latem Thibs poszuka sobie jakiejś ciepłej posadki, bo jest jednym z najgorętszych nazwisk na rynku trenerów do zatrudnienia. Warto w tym miejscu dodać, że nie jest to pierwsza taka wizyta byłego trenera Chicago Bulls na treningu drużyny NBA – wcześniej w tym sezonie zdarzyło mu się zajrzeć na sesje treningowego m.in. Golden State Warriors czy Sacramento Kings.