Niektórych żegnaliśmy ze łzami w oczach, z innymi rozstawaliśmy się bez żalu, zaś o wielu już dawno zapomnieliśmy. Każdy z nich dołożył swoją przysłowiową cegiełkę do budowy projektu o nazwie Boston Celtics, a kilku najwybitniejszych przyjęło rolę koszykarskich artystów i łamiąc sobie język, dumnie może cytować słowa pieśni Horacego – „Exegi monumentum aere perennius”.Mowa o byłych Celtach, którzy kontynuują swoje sportowe kariery w różnych, czasami zaskakujących zakątkach światowego basketu. Warto o nich pamiętać i doceniać ich wkład w niemal 70-letnią historię bostońskiej organizacji. W związku z tym co tydzień będziemy podglądać jak nasi byli zawodnicy radzą sobie w swoich aktualnych zespołach.
Na początek kilka słów wyjaśnienia. Pod lupę wziąłem zawodników, którzy rozegrali co najmniej jedno spotkanie w koszulce Celtów na parkietach NBA lub zostali wybrani przez bostońską organizację w drafcie. Dzięki temu powstała pokaźna lista ponad 80 nazwisk. Porządek musi być!, dlatego została ona podzielona na kilka kategorii, które odpowiadają rozgrywkom lub kontynentom, gdzie obecnie kozłują byli członkowie naszego rosteru. Wszelkie statystyki zostały zaczerpnięte z oficjalnych stron internetowych odpowiednich lig lub drużyn.
Tyle tytułem objaśnień przyjętych założeń. Pora sprawdzić, jak w okresie 29.02 – 06.03.2016 r. wyglądały liczby w basketowych kartotekach ex-Celtów.
Jak co tydzień ruszamy w podróż dookoła świata, aby na czterech kontynentach – Europie, Azji oraz obu Amerykach, podejrzeć, jak radzą sobie ex-Celtowie w swoich aktualnych zespołach. Najprawdopodobniej poniższy odcinek będzie czytało się najprzyjemniej ze wszystkich dotychczasowych, nieraz kiwając głową w geście uznania, z jednego prostego powodu. Ubiegły tydzień był w wykonaniu byłych zawodników C’s wprost rewelacyjny. W wielu spotkaniach to właśnie oni byli najważniejszymi postaciami swoich drużyn. Być może wpływ na to miał fakt, że niniejszy artykuł jest oznaczony magiczną, bo zgodnie z powszechnym wierzeniem, szczęśliwą cyfrą siedem i każdy z graczy znajdujących się na mojej liście, chciał pokazać się w nim z tej lepszej strony. W związku z powyższym, w tym tygodniu skupiłem się tylko i wyłącznie na pozytywach, czyli na gloryfikacji pierwszorzędnych partii indywidualnych rozegranych przez byłych mieszkańców TD Garden. Silniki włączone, więc ruszamy!
Basketowego tripa rozpoczynamy od Ameryki Południowej, gdzie największe wrażenie zrobiła dyspozycja Chrisa Johnsona. 31-latek, który w barwach Celtics wystąpił zaledwie czterokrotnie, poprowadził w minionym tygodniu portorykańskie Capitanes de Arecibo do trzech wygranych, notując bardzo ciekawe linijki 12 pts, 6/8 FG, 5 reb, 4 ast vs Aguada oraz 28 pts, 10/12 FG, 7 reb Manati. Gołym okiem widać, że Johnson wziął się do rzetelnej pracy i po niezbyt udanym początku, pokazał, że drzemie w nim duży potencjał, który może pozwolić mu szybko stać się jednym z liderów Arecibo, zajmującego aktualnie piątą lokatę w klasyfikacji BSN League. Z problemami zdrowotnymi nadal zmaga się Troy Bell, a jego niedyspozycja ponownie przełożyła się na zniżkę formy przewodzącego w tabeli grupy Sur argentyńskiej LigaA – San Lorenzo de Almagra. Zespół z Buenos Aires tym razem nie sprostał na własnym parkiecie ekipie GCER Indalo, która coraz mocniej depcze stołecznym po piętach, a co najważniejsze, zdobyła istotną przewagę psychologiczną przed decydującą fazą rozgrywek. Gwarantowane miejsce w What’s up guys? ma od wielu tygodni J. R. Giddens, który utrzymuje stabilną dyspozycję. W poprzednim tygodniu uzyskał 19 pts, 7/9 FG, 3/4 3PM/A, 8 reb, 4 ast, jednak nie uchroniło to jego Instituto Atletico Central Cordoba od porażki z wyżej notowanym Obras Basket 79-82. Warto również odnotować transfer Dwayne’a Jonesa, który zmienił najgorszy zespół występujący w argentyńskiej ekstraklasie – Centro Juventud Sionista de Parana, na wenezuelski Guaiqueries de Margarita. W debiucie pokazał się z solidnej strony i wypracował double-double 10 pts, 13 reb.
Chwilę przed nami w Azji wylądował Kevinn Pinkney, który pozostawał na bezrobociu od listopada ubiegłego roku, kiedy rozwiązał umowę z władzami wenezuelskiego Bucaneros Giaura. Występujący zazwyczaj na pozycji silnego skrzydłowego 32-latek, nowego pracodawcę znalazł na Filipinach, a konkrecie w zespole o mocno amerykańskiej nazwie Phoenix Fuel Masters. Drużyna słabiutka, żeby nie napisać amatorska, co potwierdzają dwie wysokie, prawie czterdziestopunktowe porażki w poprzednim tygodniu oraz tabela PBA, w której znajdziemy ją na ostatnim miejscu. Mimo wszystko Pinkney zachwycił, bowiem w dwóch pierwszych występach w barwach nowego klubu zanotował double-double na poziomie 29 pts, 12 reb vs Taln N Text oraz 27 pts, 12 reb vs Alaska Aces. Trzeba przyznać, że to znakomite liczby jak na gościa, który przez kilka ostatnich miesięcy zajmował się domem. Po świetnych grach, opisanych przeze mnie w poprzednim odcinku, za ciosem poszedł Patrick O’Bryant, który w trzech zeszłotygodniowych wygranych spotkaniach swojego TTL Taiwan Beer uzyskiwał solidne podwójne zdobycze: 22 pts – 14 reb, 11 pts – 13 reb oraz 16 pts – 22 reb. Dyspozycja ex-Celta, wybranego z wysokim #9 pickiem przez Golden State Warriors podczas draftu w 2006 roku, znacząco wpływa na postawę tajwańskiej drużyny, która w ostatnich tygodniach została wiceliderem w tabeli SBL i zmniejszyła stratę do prowadzącego Pure Youth do dwóch wygranych.
Informacją tygodnia ze wschodniej półkuli jest jednak awans Lestera Hudsona i Shavlika Randolpha do wielkiego finału chińskiej CBA. Byli zawodnicy C’s są bezcenni dla drużyny Liaoning Jiebao Hunters, która uzyskała promocję do ostatecznego etapu w walce o mistrzostwo Chin po wygranej 3-1 serii półfinałowej z Guangdong. Zgodnie z przewidywaniami, oba zeszłotygodniowe starcia były niezwykle wyrównane. Mecz numer trzy zakończył się jednopuntkową wygraną Guangdong i na nic zdały się starania byłych Celtów, którzy łącznie rzucili pięćdziesiąt cztery punkty. Podrażnieni faworyci zakończyli półfinałową rozgrywkę kilka dni później, wygrywając 105-96, głównie za sprawą świetnie rozpoczętej 4Q. Lester Hudson ponownie zagrał na poziomie 30 pts, dodając do tego 6 reb i 7 ast, z kolei jego rok starszy kumpel miał chwilową obniżkę formy i zanotował skromne double-double (11 pts, 10 reb). Nadchodzący finał będzie dla Liaoning Jiebao Hunters czymś więcej niż tylko walką o mistrzowski tytuł. W zeszłym sezonie zespół z ponad dwumilionowego Yingkou przegrał 2-4 decydującą serię z Beijing Ducks i musiał zadowolić się wicemistrzostwem kraju. Druga z rzędu porażka w finale byłaby wielkim ciosem i powodem do depresji. Ktoś powie spokojnie, przecież w składzie mają jednego z najwszechstronniejszych zawodników w lidze – Randolpha oraz jej najlepszego strzelca – Hudsona. No tak, ale rok temu Hudson również był w wielkiej formie, regularnie rzucał na poziomie 30+ pts, a w finale włączał jeszcze wyższy bieg, w efekcie potrafiąc zachwycić 41 pts, a jednak Hunters musieli obejść się smakiem i po sześciu starciach uznać wyższość rywali ze stolicy.
https://youtu.be/E_Xcrd3XugU
Fakt, że w finałowej rywalizacji nie będzie łatwo, jest bardziej niż pewny. Rywalem będzie bowiem ekipa Sichuan, która regular season zakończyła na drugim miejscu z imponującym bilansem 30-8, tracąc do Hunters zaledwie jedną wygraną. Co najistotniejsze, nie przegrała jeszcze żadnego spotkania w tegorocznych Playoffs. Przewaga psychologiczna jest jednak po stronie ekipy ex-Celtów, która po pierwsze, była lepsza w sezonie zasadniczym, po drugie ma przewagę własnego parkietu, a po trzecie aż czterokrotnie w ostatnich pięciu bezpośrednich starciach z nadchodzącym przeciwnikiem celebrowała zwycięstwo. Nie wiem, jak Wy, ale ja trzymam kciuki. Start pasjonująco zapowiadającej się rywalizacji już 11 marca. Nie jestem samobójcą i nie nakłaniam do tego, abyście na samą myśl zacierali ręce, ale na pewno warto śledzić los rozgrywanego do czterech wygranych finału i w wolnej chwili szukać internetowych transmisji, szczególnie wtedy, gdy dopadnie Was znudzenie za biurkiem w pracy.
W D-League ponownie nie zobaczyliśmy i już chyba nie zobaczymy Keitha Bogansa, który na stałe wypadł z rotacji Westchester Knicks. Choć z drugiej strony ten doświadczony obrońca może się cieszyć, że nie brał udziału w masakrze, którą zafundowali afiliacji New York Knick młodzi gniewni z Maine Red Claws. Nieśmiało można pochwalić za to Dahntay’ego Jonesa, który pokazał się z dobrej strony na tle zdecydowanie najlepszej drużynie w lidze – Sioux Falls Skyforce, rzucając 17 pts. Najgłośniej było jednak o duecie z Kalifornii. Vander Blue i Ryan Gomes grają znakomicie i kto wie, czy nie tworzą aktualnie największej siły w D-League. O jej mocy przekonały się w minionym tygodniu ekipy Bakersfield Jam oraz Texas Legends, których gracze kompletnie nie mogli zatrzymać liderów Los Angeles D-Fenders. Gomes nieśmiało aspirował do triple-double notując 21 pts, 13 reb, 6 ast, 2 stl oraz 28 pts, 12 reb, 7 ast, zaś Blue standardowo zajął się egzekucją, a swoje szaleństwo w ofensywie przekładał na 29 pts oraz znakomite 41 pts. Fenomenalne zeszłotygodniowe występy 23-latka, który w koszulce Celtics zagrał trzykrotnie w 2014 roku, zaprocentowały awansem na drugie miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników rozgrywek z średnią 26,5 pts/mecz. Kiedy wreszcie zobaczymy go w NBA? Clarkson i Russell mają na wyciągnięcie ręki ogromne wsparcie.
W minionym tygodniu na Starym Kontynencie byliśmy świadkami prawdziwej eksplozji formy ex-Celtów. Po raz pierwszy od momentu rozpoczęcia publikacji niniejszego cyklu, błysnął J. R. Bremer, który uzbierał 29 pts, 6/10 3PM/A, 10 reb, jednak nie uchronił tureckiego Konyaspor Basketbol Kulubu Renesans od porażki 95-100 z TED Kolejliler Ankara. Podobnie JaJuan Johnson, który robił dla Acqua Vitasnella Cantu co mógł – 29 pts, 11/18 FG, 12 reb, jednak świetny występ indywidualny nie dał wygranej z ekipą Scandone (77-81) w meczu włoskiej Serie A. Ex-Celtem tygodnia, ku radości mojej i zapewne wielu fanów C’s, został bezkonkurencyjnie Luigi Datome. Gigi poprowadził Fenerbahce Stambuł do wygranej z Crveną Zvezdą Belgrad w dziewiątej kolejce fazy TOP16 Euroligi i przypieczętował awans tureckiego klubu do wielkiego Final Four, który w tym roku odbędzie się w Berlinie. Włoch zrobił to w wielkim stylu kompletując znakomite statystyki 27 pts, 11/17 FG, 4/6 3PM/A, 5 reb, 3 ast, 1 stl, 3 blk! W efekcie wyróżniono go prestiżowym tytułem Player of the Week of Euroleague. Warto zobaczyć jak w zeszłym tygodniu szalał jedyny Włoch w historii Boston Celtics.
Po wielu tygodniach nieobecności spowodowanej licznymi kontuzjami, do gry wrócił Aleksandar Pavlović, który na dobry początek uzbierał dziewięć punktów dla Panathinaikosu Ateny w euroligowym pojedynku z Unicają Malaga. Z dobrej strony ponownie pokazał się doświadczony Mickael Pietrus, swoimi szesnastoma punktami rzuconymi dla Nancy w przegranym 83-92 starciu z wiceliderem francuskiej Ligue 1 – Chalon. Od kilku tygodni prawdziwym jokerem w składzie FC Barcelona Lassa podczas meczów hiszpańskiej ekstraklasy jest Carlos Arroyo. Tym razem Portorykańczyk zachwycił skutecznością zza łuku (5/6 3PM/A), co przełożyło się na piętnaście punktów, podczas spotkania z przywołaną już wyżej Unicają. Kilkukrotnie można zobaczyć poczynania 36-letniego rozgrywającego w poniższym skrócie. Widać na nim, że pewne przyzwyczajenia z NBA zostają na lata. A przecież ex-Celt nie gra w Stanach Zjednoczonych od pięciu lat, a Boston był jego ostatnim przystankiem w przygodzie z najlepszą koszykarską ligą świata.
Poprzedni tydzień obfitował także w bezpośrednie starcia byłych członków rosteru Celtics. W lidze hiszpańskiej naprzeciwko siebie stanęli Vitor Faverani i Marcus Landry. Lepiej spisał się ten drugi, który rzucił 12 pts na pięćdziesięcioprocentowej skuteczności z gry, jednakże więcej powodów do zadowolenia miał ten pierwszy, ponieważ Universidad Catolica de Murcia wygrała z Gipuzkoa BC San Sebastian w rozmiarze 78-64, awansując tym samym do pierwszej ósemki ACB. Nikt nie spodziewał się, że ostatnie w tabeli włoskiej Serie A – Auxilium Torino postawi twarde warunki wyżej notowanej i utytułowanej Olimpii Emporio Armani Milano. Duża w tym zasługa świetnej gry DJ White’a, który zaskoczył kibiców double-double 23 pts, 11/18 FG, 11 reb. W formie był także Oliver Lafayette i to głównie dzięki jego osiemnastu punktom, w tym aż dziewięciu rzuconym w ostatniej kwarcie, przyjezdni z Lombardii mogli cieszyć się z nieznacznej wygranej 94-90. Semih Erden i Luke Harangody przybili piątki z Henry Walkerem podczas euroligowej potyczki pomiędzy Darüşşafaka Stambuł a Cedevitą Zagrzeb, zakończonej wygraną tureckiej drużyny. Nikt ze wspomnianej trójki nie zachwycił – Erden i Harangody rzucili po osiem punktów, zaś Walker w całym meczu oddał zaledwie jeden celny rzut z gry. Swój kiepski występ w rozgrywkach europejskich oraz zeszłotygodniowy plakat, na którym się znalazł, odbił sobie w starciu z macedońskim MZT Skopje w ramach Adriatic League. Co zrobił? Wiem, że miał dużo czasu i miejsca, ale wpaść na taki pomysł w trakcie meczu to też sztuka. Niejeden pokazałby się ze strony nudziarza i zniesmaczyłby kibiców zwykłym lay-up’em.
Dotarliśmy na koszykarski szczyt, czyli pora na przedstawienie zeszłotygodniowych wyników ex-Celtów, biegających w NBA. Przeciwko Bostonowi miał okazję zagrać jedynie Chris Johnson z Utah Jazz, ale niczym się nie wyróżnił i uciułał 2 pts i 2 stl. Zaskakuje David Lee, który wyraźnie nabrał wiatru w żagle po transferze do Dallas, w którym co mecz dostaje więcej minut. Nie się co jednak dziwić, że szkoleniowiec Maveriks – Rick Carlisle stawia na byłego all-stara, kiedy ten regularnie zaczyna odpłacać się linijkami na poziomie double-double. W zeszłym tygodniu dwukrotnie, najpierw przeciwko Sacramento 12 pts, 6/9 FG, 11 reb, a później jeszcze okazalszym w starciu z Denver 18 pts, 7/9 FG, 12 reb. Mocne wejście do drużyny Miami Heat zaliczył Joe Johnson, który już w debiucie zaskoczył występem o wartościach 24 pts, 10/12 FG, 2/3 3PM/A, 5 reb, 4 ast. Szkoda, że nie zdecydował się na swój drugi epizod w Bostonie i wybrał akurat zespół z Florydy, z którym stoczymy zaciętą walkę o trzecią lokatę w Eastern Conference.
W poprzednim tygodniu do składu Chicago Bulls wrócili Derrick Rose i Jimmy Butler, co spowodowało, że rola E’Twauna Moore’a w ekipie Byków została zmarginalizowana. Były Celt bardzo dobrze wypełniał lukę w ofensywie swojego zespołu podczas nieobecności obu liderów, notując nawet career-high, o czym wspominałem w jednym z poprzednich odcinków, jednak obecnie nie jest już pierwszą opcją w ataku zespołu z Illinois. Widać to po statystykach, które nie są już tak imponujące. W trzech zeszłotygodniowych spotkaniach Moore notował średnio 9 pts/mecz. Może to i mało, ale w mojej opinii nieoczekiwanie nadal jest ważną postacią Bulls i stanowi istotne uzupełnienie dla bardziej uznanych kolegów. Do składu Milwaukee Bucks po kilkunastodniowej nieobecności powrócił Jerryd Bayless i już w pierwszym spotkaniu przypomniał kibicom o swojej osobie, wypracowując 18 pts, 6/10 FG, 5/8 3PM/A i 4 ast. Warto dodać, że 27-latek utrzymuje wysokie piąte miejsce w klasyfikacji najskuteczniej trafiających zza łuku w całej lidze. Solidne wsparcie z ławki dla swoich drużyn dawali w zeszłym tygodniu m.in. Jason Terry, który w starciu z Bucks miał 12 pts przy 4/6 3PM/A, Leandro Barbosa ze średnią 8,7 pts/mecz uzyskaną w trzech spotkaniach GSW, a przede wszystkim Brandon Bass, którego forma rośnie z tygodnia na tydzień. Świadczą o tym ubiegłotygodniowe wskaźniki uzyskane przez trzydziestolatka: 11 pts, 4/7 FG, 7 reb vs DEN, 12 pts, 4/7 FG, 7 reb vs ATL oraz 13 pts, 5/7 FG, 7 reb w historycznym zwycięstwie Lakersów nad galaktycznymi Wojownikami z Oukland. Poszalał również Rajon Rondo, który w meczu z OKC otarł się o triple-double (11 pts, 9 reb, 12 ast), zaś przeciwko MEM rozdał aż siedemnaście kluczowych piłek. Szkoda, że RR9 najprawdopodobniej nie zobaczymy w Playoffs. Dla mnie to prawdziwy wirtuoz i mam nadzieję, że już latem spakuje walizki i wyląduje w klubie, ze znacznie większym potencjałem i mistrzowskimi aspiracjami.
https://youtu.be/kW9NMm7qSvA
Wiem, że we wstępie wspomniałem, że będą tylko pochwały, ale nie mogłem się oprzeć. Gdyby ktoś pytał co słychać u Jeffa Grena, to spokojnie, u gościa bez zmian. Szefu w szalonym starciu przeciwko OKC, w którym LAC odrobili dwadzieścia dwa punkty straty, zagrał na żenującym poziomie 0 pts, 0/7 FG, 2 reb, 2 ast w siedemnaście minut, a kilka dni później na tle Hawks zdobył przyzwoite 14 pts, 6/9 FG, 5 reb. Standard. Na koniec warto odnotować dwukrotny występ Kendricka Perkinsa w starting line-up New Orleans Pelicans, najlepszy występ Randy’ego Foye’a w barwach Thunder od czasu transferu z Denver (8 pts, 3/4 FG), a także dziewiętnaście punktów Ala Jeffersona dla Charlotte w starciu z 76ers. Pora też nadrobić pewne zaległości, a konkretnie to, co 27 lutego zrobił Dwight Powell.
https://youtu.be/ptHTtHT7ATQ
Podsumowując, miniony tydzień to było naprawdę wielkie coś w wykonaniu ex-Celtów. O takich występach przyjemnie się pisze, a mam nadzieję, że również czyta. Good Job guys! God bless Celtics, ex-Celtics and basketball!
PS. W czasie premiery czwartego sezonu House of Cards, nie mogłem się powstrzymać od ostatniego zdania.