C’s biorą rewanż na Jazz

Boston Celtics po raz pierwszy od lutego 2009 zablokowali 13 rzutów w jednym meczu i również blok okazał się kluczowym zagraniem wygranego w poniedziałek meczu z Utah Jazz. Przy stanie 96-95 skrzydłowy Gordon Hayward nadział się bowiem na mur w postaci rąk Avery’ego Bradleya, Celtowie przejęli piłkę, a sam Bradley dokończył jeszcze dzieła zniszczenia na linii rzutów wolnych, ustalając wynik spotkania na 100-95. Wcześniej bardzo ważną trójkę trafił Jae Crowder, który z 22 punktami na koncie był najlepszym strzelcem bostońskiej drużyny. Wygrana z Jazzmanami była więc dla Celtics słodkim rewanżem za pierwszy po przerwie na All-Star Weekend mecz, kiedy to zawodnicy z Salt Lake City wygrali różnicą 19 oczek.

BOXSCORE

Avery Bradley uwielbia takie wyzwania i rzeczywiście, na tę ostatnią akcję Jazz wziął na siebie krycie Haywarda i zrobił mu Wade’a, dodając kolejny efektowny blok do jakże bogatej już kolekcji. Potem był na linii, spudłował co prawda drugi rzut wolny, ale wtedy świetnie spisał się Amir Johnson, który wyłuskał piłkę i postawił Bradleya na linii po raz kolejny. Ten już się nie pomylił i Celtowie mogli świętować już jedenaste z rzędu zwycięstwo na własnym parkiecie. Bostończycy wygrali dziewięć z 12 spotkań rozegranych w lutym.

Ale ten mecz był całkiem wyrównany, szczególnie że od początku gospodarze mieli ogromne problemy ze skutecznością, a wciąż zimny pozostał Isaiah Thomas, który na całe szczęście przypomniał sobie, że potrafi znakomicie wchodzić pod kosz, gdzie jeszcze w pierwszej kwarcie wykończył m.in. alley-oopa. Z dalszych odległości znów nic nie siedziało, może to przez te lekkie problemy z nadgarstkiem, ale ostatecznie występ na 18 punktów i dziewięć asyst. Tyle samo oczek zaliczył zresztą Bradley.

Zagrał w tym meczu znaczące minuty Jordan Mickey, bowiem na początku drugiej kwarty niezwykle gorący stał się Trey Lyles, który zdobył wtedy 12 punktów i wyprowadził Jazz na kilkanaście oczek przewagi. Ale po wejściu na parkiet Mickey’ego goście przez prawie sześć minut pozostawali bez punktów, a rookie popisał się wsadem oraz parą efektownych bloków. I co by nie mówić, to także dzięki niemu Celtowie zrobili wtedy run 11-0, dzięki któremu wrócili do spotkania i w zasadzie do końca czwartej kwarty było to wyrównane spotkanie.

Obrona Celtów była słodko-gorzka. Niby 13 bloków, ale ledwie dziewięć wymuszonych strat Jazz i sporo błędów w komunikacji. Koniec końców Jazz i tak trafili poniżej 40 procent swoich rzutów (38/101 FG), choć bardzo dobrze spisywali się na atakowanej tablicy, skąd zdobywali sporo punktów po ponowieniach – sam Jared Sullinger to za mało. Świetnie za to gospodarze czuli się w kontrach (25 punktów), a ułatwieniem był fakt, że po wielu tych blokach piłka lądowała w ich rękach, dzięki czemu od razu można było taki szybki atak rozpocząć.

W ostatniej odsłonie toczyła się całkiem wyrównana walka, wielkie rzuty trafiał ten Shelvin Mack, czyli były zawodnik Brada Stevensa z uniwerku Butler. I nawet Rudy Gobert był 6/6 z wolnych zanim nie spudłował dwóch ostatnich prób. Raz jeszcze wielkie jaja pokazał jednak Jae Crowder, trafiając naprawdę wielką trójkę w ostatniej minucie spotkania. Z ławki solidne wsparcie dali Tyler Zeller (10 oczek), Evan Turner (osiem punktów i cztery asysty) czy Marcus Smart (5/5/4). Szansa na 12. kolejne zwycięstwo w Ogródku w środę, rywalem Trail Blazers.