Łatwiejszy terminarz na horyzoncie

Boston Celtics wygrali tylko jeden z trzech meczów na Zachodzie, które rozegrali zaraz po przerwie na All-Star Weekend. Teraz przed nimi odrobinę łatwiejszy terminarz, bowiem czeka ich powrót do Bostonu, gdzie począwszy od czwartkowego starcia z Milwaukee Bucks rozegrają pięć meczów z rzędu. A warto w tym miejscu przypomnieć, że Celtowie są ostatnio nie do pokonania w TD Garden. Już osiem spotkań trwa ich seria zwycięstw we własnej hali i drużyna na pewno ma nadzieję ją podtrzymać. Jest to też dobra okazja na to, aby raz jeszcze zaatakować trzecie miejsce w Konferencji Wschodniej – ostatnie porażki spowodowały spadek – co wiązałoby się z zapewnieniem sobie przewagi parkietu w fazie play-off.

Po pierwszej części sezonu byliśmy w dobrych nastrojach, po ostatnich porażkach z Utah Jazz oraz Minnesota Timberwolves już w nieco gorszych. Walka na Wschodzie trwa bowiem w najlepsze i jak słusznie zauważył ostatnio Brad Stevens, jego drużyna jest tak samo blisko drugiego, jak i dziewiątego miejsca w konferencji. Ale zdaje się, że terminarz będzie w najbliższych tygodniach faworyzował Celtów, którzy muszą radzić sobie bez Kelly’ego Olynyka, co mocno wpływa na ich grę. Olynyk pozostanie poza grą co najmniej kilkanaście dni.

W ciągu trzech kolejnych tygodni – od czwartku licząc, wtedy to bowiem Celtics grają z Milwaukee Bucks – bostońska drużyna rozegra 10 meczów, z czego osiem będzie w przyjaznych im ścianach. Dodatkowo, przez te trzy tygodnie czeka ich tylko jedna seria meczów w back-to-back. A biorąc pod uwagę, że fakt, że Bostończycy wygrali osiem spotkań z rzędu w Ogródku i w przekroju całego sezonu mają w domu bilans 17-10 to można być wielkim optymistą. Stevens nie chce jednak, aby jego zawodnicy popadli w hurraoptymizm.

Przypomina więc, że walka jest wyrównana i łatwy terminarz nic nie znaczy, jeśli nie udowodni się wyższości nad przeciwnikiem na parkiecie. A wśród tych pięciu najbliższych oponentów są przecież drużyny, z którymi Celtowie już w tym sezonie przegrywali (Bucks, Jazz oraz New York Knicks) oraz będący na niesamowitej fali Portland Trail Blazers (prowadzeni przez Damiana Lillarda wygrali 10 z 11 ostatnich meczów) i Miami Heat, którzy wyprzedzili Zielonych w tabeli Konferencji Wschodniej i na ten moment to oni okupują trzecie miejsce.

Trzecie miejsce, które nie tylko zapewni przewagę parkietu w pierwszej rundzie, ale też spowoduje nieco lepsze rozstawienie w drabince playoffów – zespół numer trzy może się bowiem spotkać z zespołem numer jeden dopiero w ewentualnych finałach konferencji. I tak jak Celtowie nie mogą kontrolować losu wyborów w drafcie pozyskanych od Brooklyn Nets czy Dallas Mavericks, tak będą mogli kontrolować swoją własną sytuację. Szczęście w nieszczęściu, że Kelly Olynyk wypadł z gry właśnie przy okazji nieco łatwiejszego terminarza.

Z jednej strony bowiem Celtowie grają stosunkowo mało spotkań w ciągu najbliższych tygodni i jest szansa, że kanadyjski podkoszowy nie opuści wcale tak dużo meczów. Ale z drugiej strony, jego osłabienie jest sporym ciosem dla bostońskiej ławki rezerwowych, gdyż Olynyk był kluczowym jej graczem. A jako że zwolniony został David Lee to w końcu na więcej minut może liczyć Tyler Zeller, ale ten niestety nie rozciąga gry, ani też nie jest tak dobrym podającym jak jego 24-letni kolega, który odpoczywa z powodu kontuzji ramienia.

Widać to było na przykład w Salt Lake City, gdzie taki Rudy Gobert mógł spokojnie zostawać w paint, wiedząc, że Zeller zza łuku nie rzuca, a najczęściej roluje prosto do kosza. Brak kogoś takiego jak Olynyk jest zauważalny, bo bez rozciągającego grę podkoszowego trudniej mają m.in. Evan Turner czy Marcus Smart, którzy nie mogą już z taką łatwością atakować obręczy. Może więc Stevens zdecyduje się na granie niskim składem z Jae Crowderem na czwórce i Jonasem Jerebko na piątce? Przed Celtami ważne tygodnie, trzymajmy więc kciuki.