Kolorado szczęśliwe dla Celtów

Boston Celtics wracają na dobre tory i po porażce w Salt Lake City szybko zrehabilitowali się w Denver, gdzie pokonali tamtejszych Nuggets wynikiem 121-101. Bostończycy już po pierwszej kwarcie mieli 18 punktów prowadzenia i nie musieli oglądać się za siebie, bo przewagi nie oddali. I zwyczajnie chcieli chyba po prostu bardziej, bo walczyli o każdą piłkę i wyglądali o wiele lepiej niż przeciwko Jazz. Zdaje się więc, że tamta przegrana podziałała na nich mobilizująco, a to z pewnością dobry znak, że drużyna potrafi w ten sposób odpowiedzieć na słabszy mecz. Tymczasem David Lee jest już zawodnikiem Dallas Mavericks. Celtów czeka jeszcze jeden wyjazdowy mecz – w poniedziałek w Minneapolis.

BOXSCORE

Isaiah Thomas miał dziesięć asyst do przerwy i często podwajany przez obronę Nuggets świetnie regaował, znajdując swoich partnerów. Ci odwdzięczyli się trafianiem z czystych pozycji, solidne wsparcie z ławki dał duet Evan Turner – Tyler Zeller, a agresywna bostońska obrona zrobiła z Denver to samo, co przy okazji meczu obu drużyn w Bostonie. To wystarczyło, aby Celtics w drugiej kwarcie tego meczu prowadzili 51-25. I jedynie ten perspektywiczny Nikola Jokić miał za wiele do powiedzenia pod koszem ekipy z Beantown.

Nuggets zbliżyli się jeszcze na pięć punktów, kiedy to rozpoczęli drugą połowę od runu 13-3, ale to Celtics mieli najlepszego zawodnika na parkiecie w osobie Thomasa, który do swoich 12 asyst dołożył też 22 punkty. Mnóstwo było w tym meczu gwizdków za zbyt agresywną grę, a Nuggets musieli chyba pobić rekord pod względem przewinień złapanych przez źle stawianą zasłonę. Celtowie za to tym razem walczyli o każdą piłkę, pokazali wielki charakter i zafundowali kolejne minuty dla Mickey’ego, Huntera oraz Roziera.

Takimi zagraniami wygrywa się mecze/serca kibiców (tak, to oczywiste, że zaczął Marcus Smart):

Bostońska defensywa już w Salt Lake City robiła spory blitzkrieg, ale tam pozwalała gospodarzom na zbyt dużo pod własnym koszem. Kolorado zaoferowało Jokicia, ale tak w zasadzie to tylko on był skuteczną bronią z pomalowanego. Reszta zawodników miała spore problemy, bo Celtowie tym razem bardzo dobrze bronili dostępu do kosza, często wysyłając pod obręcz nawet dwóch, trzech graczy do pomocy. Warto też pochwalić dobrą postawę na tablicach (48-36, 15-6 w ataku) oraz wymuszenie aż 24 strat i zamianę ich na 29 punktów.

Avery Bradley na 20 punktów, Jared Sullinger zanotował bardzo solidne double-double (16/11) i rozdał też pięć asyst. Bardzo dobrze spisała się bostońska ławka rezerwowych – Evan Turner trafił trójkę w drugim meczu z rzędu i miał 17 oczek, dziewięć zbiórek oraz pięć asyst. 10 punktów i cztery przechwyty dołożył Marcus Smart, o jeden punkt mniej mia Tyler Zeller. Wciąż brakuje Kelly’ego Olynyka, ale na szczęście kolejne tygodnie to dla Celtów dość łatwy terminarz. W poniedziałek grają jednak drugi mecz z back-to-back przeciwko T’Wolves.