Reggie Evans jest w kręgu zainteresowań Boston Celtics, o czym donosi portal Basketball Insiders. 35-letnim weteranem interesują się też podobno Houston Rockets oraz Miami Heat. Jest to informacja o tyle dziwna, że choć po zwolnieniu Davida Lee zwolniło się miejsce w składzie to jednak Evans byłby kolejnym silnym skrzydłowym w bostońskim składzie, będąc takiego samego wzrostu jak… Jordan Mickey. Można by tłumaczyć tego typu zainteresowanie kontuzją ramienia Kelly’ego Olynyka, który wypadnie z gry na dwa-trzy tygodnie, ale przecież Evans nie jest w żadnym razie specjalistą od rzutów za trzy, a więc nie wypełniłby luki, która powstała z powodu absencji kanadyjskiego podkoszowego.
Evans jest po prostu znakomitym zbierającym, ale przecież Celtowie mają równie dobrego w tym elemencie Jareda Sullingera. Może więc Danny Ainge szuka po prostu doświadczonego zawodnika, który nie będzie wołał o minuty, a wspomoże drużynę doświadczeniem z ławki? 35-latek ostatni raz na parkietach NBA widziany był w sezonie 2014/15, kiedy to w barwach Sacramento Kings notował 3.7 punktów oraz 6.4 zbiórek na mecz. Wcześniej zdarzało mu się zbierać średnio ponad 11 piłek; miał dwa takie sezony.
Do ligi trafił w 2002 roku, debiutując w barwach Seattle Supersonics. W tym sezonie nie znalazł się jednak żaden klub, który byłby chętny na jego usługi – plotki pojawiły się dopiero w momencie, gdy zespoły zrobiły sobie miejsce w składach po trade deadline. Danny Ainge mówił po zwolnieniu Lee, że nie ma pośpiechu, aby tę lukę zapełniać. No i tak w zasadzie to Celtom bardziej przydałby się tzw. wingman, bo na tej pozycji w rotacji jest tylko Jae Crowder. Reggie Evans i jego 1/11 zza łuku w karierze raczej nie będzie x-factorem dla C’s.