David Lee nie jest już zawodnikiem Boston Celtics. Od samego rana w piątek przedstawiciele 32-latka oraz Celtics pracowali nad tym tzw. buy-outem, aby obie strony skorzystały na tego typu porozumieniu. Udało się je osiągnąć w piątek po południu i już oficjalnie ogłoszono, że Lee został zwolniony. Danny Ainge zapowiedział jednak, że na ten moment nie ma pośpiechu, aby wypełnić powstałą w składzie lukę. Pojawiły się też pierwsze plotki na temat klubów zainteresowanych 32-letnim podkoszowym i podobno głównym faworytem na nowy dom dla Lee jest Teksas, a dokładniej Dallas. Były już gracz Celtics odpowiednie decyzje dot. swojej przyszłości ma podjąć w najbliższych dniach.
Nie jest to informacja niespodziewana, bo już od tygodni mówiło się, że jeśli Lee nie posłuży Celtom w ostatnich dniach okienka transferowego to ci najprawdopodobniej pożegnają się z nim w inny sposób. Nieśmiałe propozycje, że może jednak Lee zostanie z powodu kontuzji Olynyka (jego absencja potrwa co najmniej dwa, a on sam mówi nawet o trzech, czterech tygodniach) zostały szybko zamiecione pod dywan przez samego Ainge’a. Ten w krótkim oświadczeniu podziękował 32-latkowi i życzył wszystkiego najlepszego.
Lee wystąpił w 30 meczach w barwach Celtics, notując średnio 7.1 punktów oraz 4.3 zbiórek na mecz, ale po raz ostatni pojawił się na parkiecie w pierwszej części stycznia – potem już na dobre wypadł z rotacji. Ale w tych ostatnich tygodniach naprawdę ciężko pracował, zrzucił parę zbędnych kilogramów i jest kilka drużyn, które mają nadzieję, że Lee mógłby okazać się całkiem solidnym wzmocnieniem. A że został on zwolniony przed 1 marca to będzie mógł zagrać w tegorocznej fazie play-off w barwach każdej – poza Warriors – uprawnionej drużyny.
To bowiem właśnie z Golden State został pozyskany latem ubiegłego roku, a reguły NBA zabraniają 32-letniemu podkoszowemu ewentualny powrót do zespołu Wojowników przez rok. Gdyby obie strony chciały wejść do tej samej rzeki raz jeszcze to musiałyby zrobić to dopiero w nowym sezonie. Sam zainteresowany zapowiada, że jest gotów, jest zdrów i czuje się świetnie, dlatego też jego zdaniem wciąż ma sporo do zaoferowania swojemu przyszłemu pracodawcy. Lee zgodził się przecież zaoszczędzić Celtom trochę pieniędzy, aby to udowodnić.
Zależy to od tego, jak ten buy-out został uzgodniony, ale pewna część płacy, którą C’s tak czy siak byli zobligowani Lee w tym sezonie wypłacić będzie się wciąż wliczać do salary cap. Niemniej jednak, nie będzie to całość, bo C’s zgodzili się zwolnić 32-latka i pójść mu na rękę, a ten zgodził się zostawić pewną sumę na stole. Dla Celtów jest to oszczędność, dla zawodnika swoiste wykupienie sobie „wolności”. Pamiętajmy bowiem, że kontrakt Lee tak czy siak zszedłby z ksiąg po sezonie, więc Bostończykom nie zrobiło żadnej różnicy, że zszedł już teraz.