#4 What’s up guys?

Niektórych żegnaliśmy ze łzami w oczach, z innymi rozstawaliśmy się bez żalu, zaś o wielu już dawno zapomnieliśmy. Każdy z nich dołożył swoją przysłowiową cegiełkę do budowy projektu o nazwie Boston Celtics, a kilku najwybitniejszych przyjęło rolę koszykarskich artystów i łamiąc sobie język, dumnie może cytować słowa pieśni Horacego – „Exegi monumentum aere perennius”. Mowa o byłych Celtach, którzy kontynuują swoje sportowe kariery w różnych, czasami zaskakujących zakątkach światowego basketu. Warto o nich pamiętać i doceniać ich wkład w niemal 70-letnią historię bostońskiej organizacji. W związku z tym co tydzień będziemy podglądać jak nasi byli zawodnicy radzą sobie w swoich aktualnych zespołach.

Na początek kilka słów wyjaśnienia. Pod lupę wziąłem zawodników, którzy rozegrali co najmniej jedno spotkanie w koszulce Celtów na parkietach NBA lub zostali wybrani przez bostońską organizację w drafcie. Dzięki temu powstała pokaźna lista ponad 80 nazwisk. Porządek musi być!, dlatego została ona podzielona na kilka kategorii, które odpowiadają rozgrywkom lub kontynentom, gdzie obecnie kozłują byli członkowie naszego roster. Ich nazwiska przedstawione są w kolejności alfabetycznej. Wszelkie statystyki zostały zaczerpnięte z oficjalnych stron internetowych odpowiednich lig lub drużyn. Przygotowane tabela możecie pobrać przy użyciu odnośnika na końcu artykułu.

Tyle tytułem objaśnień przyjętych założeń. Pora sprawdzić, jak w okresie 08-14.02.2016 r. wyglądały liczby w basketowych kartotekach ex-Celtów.

Przerwa świąteczno-noworoczna w moim wykonaniu była „imponująca” i mam w tym miejscu na myśli swój kilkutygodniowy rozbrat z pisaniem niniejszego cyklu. W kwestiach obowiązujących w realnym życiu działo się ostatnimi czasy na tyle dużo, głównie za drzwiami oznaczonymi tabliczką „praca”, że zupełnie nie miałem czasu, aby monitować i przedstawiać jak kozłują ex-Celtowie w aktualnych miejscach zatrudnienia. Nadszedł jednak dzień, w którym głośno i stanowczo wykrzyczę sprecyzowaną deklarację: „Uwaga, uwaga! Cykl What’s up guys? wraca na dobre!” . W tym miejscu mógłbym dodać magiczną gwiazdkę, znaną z reklam banków i parabanków, które zazwyczaj starają się zrobić SKOK-i na nasze i tak niezbyt wypełnione portfele, pod którą kryją się różnego rodzaju haczyki, ale będę zdecydowanie bardziej transparentny – zapewniam, że po pierwsze, nie są to słowa „rzucane na wiatr”, zaś po drugie, cykl będzie cyklem spełniającym wszystkie przesłanki zawarte w definicji tego słowa w słowniku języka polskiego. Macie to na elektronicznym piśmie. Dowód jest niezbity.

Zacznijmy od transferów, ponieważ od początku 2016 roku kilku byłych koszykarzy Boston Celtics zmieniło otoczenie i postanowiło zarabiać na życie w innych, czasami mocno zaskakujących basketowych organizacjach. Tym samym mocno uszczuplała nam lista „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?”, którą wraz ze wszystkimi szczegółowymi statystykami każdego ex-Celta z minionych siedmiu dni możecie pobrać na końcu niniejszych wypocin. Poniżej przedstawiam tabelę ze wszystkimi byłymi graczami C’s, którzy w ostatnich tygodniach znaleźli nowych pracodawców.

Zawodnik Wcześniej Nowy klub
Marcus Banks
Nancy (Francja) Champville (Liban)
Troy Bell
Akhisar Belediyespor (Turcja) San-Lorenzo (Argentyna)
Keith Bogans
Portland Trail Blazers Westchester-Knicks (D-League)
Vitor Faverani Maccabi Tel-Aviv (Izrael) UCAM Murcia (Hiszpania)
Ryan Gomes
Laboral Kutxa (Hiszpania) LA D-Fenders (D-League)
Ryan Hollins
Washington Wizards Memphis Grizzlies
Chris Johnson
Turk Telekom (Turcja) Arecibo (Portoryko)
Dahntay Jones
Brooklyn Nets Grand Rapids (D-League)
Marcus Landry
Milwaukee Bucks Gipuzkoa San Sebastian (Hiszpania)
Phil Pressey
Philadelphia 76ers Idaho Stempede (D-League)
Bruno Sundov Al-Ahli (Bahrajn) Petrochimi (Iran)

Cieszy przede wszystkim fakt, że po trwającym dobrych kilka miesięcy bezrobociu, wielu chłopaków wreszcie mogło podpisać się pod czymś ważnym, a konkretnie maznąć parafkę pod zawodowym kontraktem. Choć określenie „zawodowym” czasami brzmi dość komicznie, bo na przykład Marcus Banks, który grał w Ogródku w latach 2003-2006, postanowił spakować walizki i przeprowadzić się do Libanu, aby w tamtejszej Lebanon Pepsi LBL reprezentować barwy Champville. Desperacja, czy dobrze przemyślana decyzja? – tego nie dowiemy się nigdy, aczkolwiek fakt, że ten 34-latek po rozstaniu z francuskim Nancy na początku 2015 roku był poza ramami koszykarskiego świata, z pewnością może stanowić pewne uzasadnienie dla jego ruchu. Były zawodnik również m.in. Toronto Raptors, Phoenix Suns i Miami Heat szybko wrócił do niezłej dyspozycji i w ostatnim tygodniu, w starciu z nijakim Homenetmen, zanotował 21 pts (8/15 FG) i 7 ast. Jego przyzwoita gra nie przekłada się jednak na sytuację zespołu, który aktualnie plasuje się na ostatnim miejscu w tabeli libańskiej ekstraklasy – bilans 1-8 jednak zobowiązuje.

Egzotyczny kierunek, pod kątem koszykarskim, wybrał również Bruno Sundov, ale akurat Chorwat przyzwyczaił, że dla niego podróż do najdzikszych zakątków basketowego globu nie jest problemem. Tym razem wylądował w Petrochimi Bandar Imam Harbour i buduje swój wizerunek w Iranie. W zeszłym tygodniu z marnym skutkiem, ponieważ w osiem minut zgromadził zaledwie 4 pts, choć pozostał bezbłędny 2/2 FG. Osobiście najbardziej ucieszyłem się z przeprowadzki Vitora Faveraniego, który zmienił solidne i zawsze walczące o najwyższe cele Maccabi Tel-Aviv na hiszpański Universidad Catolica de Murcia. Brazylijczyk przez cykliczne i długotrwałe problemy zdrowotne nie przebił się w rotacji uznanego klubu z Izraela i wydaje się, że podjął słuszną decyzję, aby odbudować swoją karierę w skromnym, aczkolwiek solidnym klubie na Półwyspie Iberyjskim. A kilka dobrych lat gry jeszcze przed nim, ponieważ na liczniku ma dopiero 27 wiosen – może to nie młokos, ale z pewnością ma jeszcze realne szanse osiągnąć sukcesy na europejskich parkietach. Przenosiny do Hiszpanii, która jest dla Faveraniego drugim domem, z uwagi na fakt, że posiada również obywatelstwo tego kraju, najwyraźniej zaczyna mu służyć. W miniony weekend ex-Celt walnie przyczynił się do wygranej swojego zespołu z CAI Zaragoza, gromadząc przyzwoitą linijkę o wartościach 15 pts (5/8 FG), 7 reb. Dla przypomnienia, poniżej przedstawiam jeden z jego najlepszych występów w barwach C’s z sezonu 2013/14, kiedy rozpoczynała się przebudowa naszego roster.

Po tegorocznych roszadach kadrowych, znacznie ciekawsza dla fanów Celtics stała się D-League, w której aktualnie możemy oglądać pięciu byłych Bostończyków. Nowymi twarzami w tej grupie są: lubiany przez większość fanów C’s Phil Pressey, który przeżywa trudny czas w swojej karierze i aktualnie próbuje poprawiać sobie nastrój po niezbyt udanej przygodzie w Filadelfii, a także doświadczeni Ryan Gomes – niespełniona nadzieja TD Garden, Dahntay Jones – nasz 20 pick w drafcie 2003 roku i Keith Bogans. Pierwsza trójka z wyżej wymienionych zaliczyła udane wejście na parkiety zaplecza najlepszej koszykarskiej ligi świata. W minionych siedmiu dniach Pressey był w stanie wykręcić staty na poziomie 20 pts (7/14 FG, w tym sześć trójek!), 13 ast, 3 stl, Jones z niemiecką dokładnością osiągał granicę 20 pts, zaś Gomes pochwalił sie solidnym double-double 20 pts, 11 reb. Numerem jeden w grupie ex-Celtów biegających w D-League jest niezmiennie Vander Blue i to zapewne nie ulegnie zmianie do końca sezonu. Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, że szkoleniowiec Los Angeles Lakers – Byron Scott nie zdecydował się dać szansy 23-latkowi na parkietach NBA. Argumenty chłopak ma największego kalibru. W ostatnich dniach grał na poziomie 37 pts i 31 pts, przy skuteczności odpowiednio 66% i 50% FG. Na dodatek z średnią 25,6 pts/mecz zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji najlepszych punktujących ligi. A gdyby komuś było mało, to ostatni weekend spędził w Toronto, gdzie zawiązał buty i przez chwilę pobiegał podczas spotkania NBA D-League All-Star Game.

W chińskiej CBA zakończył się sezon regularny. Z najbardziej uprzywilejowanej pozycji do rundy post-season rusza ekipa Liaoning Leopards, o sile której stanowi duet Lester Hudson- Shavlik Randolph. Chłopaki poprowadzili swój zespół do bilansu 31-7 i dali mocny sygnał, że będą chcieli dopisać w swoich CV tytuł mistrzowski. Co prawda w Chinach, ale to zawsze mistrzostwo. Co ciekawe spotkania CBA można oglądać na żywo na specjalnym kanale na YouTube. Warto spojrzeć i sprawdzić, choćby przez kilka minut, jak wygląda basket w Państwie Środka, w którym zdarzały się już takie cuda i niespodzianki, jak chociażby opisywane przeze mnie kilka tygodni temu astronomiczne 60 pts, 25/46 FG, 9 reb, 4 ast Jordana Crawforda.

Zajrzyjmy na chwilę do Portoryko, gdzie Chris Johnson oprócz podziwiania rajskich krajobrazów, korzystania z życia i oddychania pełną piersią z drinkiem w ręku, zdecydował się grać w koszykówkę. Dokładnie w ekipie Capitanes de Arecibo, które swoją siedzibę ma w miejscowości słynącej z największego radioteleskopu na świecie, wykorzystywanego w czasie Zimnej wojny przez CIA do namierzania radarów ZSRR. Johnson przebył długą podróż, aby ponownie założyć strój koszykarski na poziomie zawodowym, ponieważ ostatnie oficjalne występy notował na początku 2015 roku w tureckim Turk Telekom. W zeszłym tygodniu jego obecny klub nie grał, więc z oceną jego gry wstrzymam się do przyszłego odcinka cyklu. Na wyróżnienie zasługuje za to J. R. Giddens wybrany przez Boston Celtics jako 30 pick w draficie 2008 roku. Chłopak gra naprawdę solidnie przze cały sezon w argentyńskiej LigaA, w zeszłym tygodniu notując występy na poziomie 19 pts (8/14 FG) i 16 pts (5/10 FG). Niby nic specjalnego, ale przez całe rozgrywki na tym samym poziomie.

Zeszłotygodniowa gra ex-Celtów na europejskich parkietach nie powinna zrobić na nikim wrażenia. Wiele było występów przeciętnych, co zresztą widoczne jest w statystykach. Jako jeden z nielicznych na słowa uznania zasługuje Luigi Datome, który jest kluczową postacią rewelacyjnego Fenerbahce Ulker Stambuł. Świadomie użyłem określenia „rewelacyjnego”, ponieważ turecka ekipa zarówno w TOP16 Euroligi, jak i TBF „odprawia z kwitkiem” każdego rywala. Zespół ze stolicy Turcji kontynuuje serię 13 wygranych, a ostatni raz smak porażki poczuli 27 grudnia zeszłego roku. Datome w ostatnich siedmiu dniach grał stabilnie (15 pts, 13 pts, 16 pts), jednak na uwagę zasługuje przede wszystkim jego skuteczność zza łuku – łącznie w trzech zeszłotygodniowych spotkaniach osiągnął 70% skuteczność 3PM/A. Wśród grupy byłych koszykarzy Boston Celtics najlepszy indywidualny występ zanotował J. R. Brehmer, który zapisał na swoim koncie double-double 24 pts, 10 ast w ligowym spotkaniu przeciwko… Fenerbahce Ulker Stambuł. Z kolei najefektowniejszym zagraniem popisał się D.J. White, który jeszcze w 2013 roku przebierał się w szatni TD Garden. Obecnie ten 29-latek zakłada trykot włoskiego Auxilium CUS Torino i w tamtejszej hali pokazuje kibicom takie oto rzeczy:

Miniony tydzień upłynął w NBA pod hasłem „All-Star Weekend”. Pomimo, iż kilku ex-Celtów posługuje się uznanymi w środowisku nazwiskami, to żaden z nich nie otrzymał nominacji do występu w kanadyjskim Toronto. Nie zmienia to faktu, że byli Bostończycy na początku drugiego tygodnia lutego grali naprawdę dobrze. Przede wszystkim pochwały należą się Marcusowi Thorntonowi, który nieśmiało aspiruje do grona kandydatów do nagrody NBA Sixth Man of the Year. Krok w tym kierunku zrobił w starciu z najlepszą drużyną ostatnich lat, czyli Golden State Warriors. Na tle galaktycznych wojowników zaprezentował się bardzo dobrze notując 15 pts i co najważniejsze, będąc jedynym graczem Houston Rockers z dodatnim wskaźnikiem Player Efficiency Rating. W słonecznej Kalifornii, niezadowoleni z postawy zespołu fani w Sacramento nadal mogą poprawiać sobie humor, patrząc na grę Rajona Rondo, który nie zwalnia tempa i choć nie notuje już tak często linijek o wartościach triple-double, to nadal pokazuje, że jest najlepszym rozgrywającym ligi – w zeszłym tygodniu 16 ast vs CLE oraz 15 ast vs PHI.

Solidny tydzień również ma za sobą również Jeff Green, który nie przejmuje się faktem, iż w ostatnich tygodniach wypadł ze starting line-up ekipy z Memphis. Co ciekawe w Tennessee nad rzeką Missisipi swoje miejsce, drugie już w trwającym sezonie, znalazł Ryan Hollins, który po kilkutygodniowej współpracy z Wizards, stara się wypełnić lukę po kontuzjowanym Marc’u Gasolu.

Wydarzeniem tygodnia dla wszystkich kibiców Celtics, na które czekaliśmy od startu obecnego sezonu, był sentymentalny powrót do TD Garden dwóch wybitnych postaci dla naszej organizacji, którym już teraz należą się pomniki. Przywitanie Doca Riversa i Paula Pierce’a było niezwykłe, choć to przecież nie pierwszy raz, kiedy po swoim odejściu odwiedzają Boston. Jak ważne było to spotkanie, mówił przed meczem sam Rivers:

Spotkanie wybitne, genialne i…, no właśnie, jakiego jeszcze określenia można użyć, aby w pełni oddać magię tego pojedynku. Zdecydowanie TOP3 sezonu, wraz z niezapomnianymi starciami z GSW i CLE. Tylko jakoś obok całej frajdy i przyjemności, którą generowało oglądanie tego meczu, w serduchu pojawiało się dziwne uczucie, uruchamiane myślą, że być może ostatni raz mogliśmy w Bostonie podziwiać grę Pierce’a. Czas leci nieubłaganie, każdy jest tego świadom i moment, w którym Legenda zawiesi koszykarskie buty na kołku i powiesi koszulkę z numerem 34 na wieszaku, zbliża się nieubłaganie, to jednak chciałbym, aby wrócił jeszcze raz na naszą klepkę i tym razem trafił o czasie:

Gratulację! Dobrnęliśmy do końca. Tutaj możecie pobrać tabele z pełnym podsumowaniem tygodnia (08-14.02.2016 r.) w wykonaniu byłych zawodników Boston Celtics. Trochę tego jest (i tak będzie co tydzień), więc przygotujcie kawę, weźcie coś do jedzenia, usiądźcie wygodnie w fotelu i analizujcie, wspominajcie, komentujcie.