Marcus Smart rozpoczął strzelanie w Toronto, zdobywając pierwsze punkty dla Team USA, ale w dalszej części meczu pozostał raczej na uboczu. Nie było w tym spotkaniu zbyt wiele obrony, dlatego też Smart niezbyt dobrze się w takim środowisku czuł i nie było z jego strony prób wymuszania faulów ofensywnych czy prób łapania bezpańskich piłek. Jak sam powiedział po meczu, zachowuje siły na ważniejsze spotkania. Takie, w których zwycięstwo rzeczywiście będzie się liczyć. Niemniej jednak, fajnie było zobaczyć młodego reprezentanta Boston Celtics w otoczeniu innych utalentowanych graczy młodego pokolenia jak choćby Andrew Wiggins czy Karl-Anthony Towns. Team USA pokonał Team World wynikiem 157-154.
Smart dość nieoczekiwania zastąpił w pierwszej piątce Rodneya Hooda, a na parkiecie spędził ogółem 22 minuty i w tym czasie oddał osiem rzutów, ale tylko ten pierwszy znalazł drogę do kosza. Miał też cztery zbiórki, cztery asysty (w tym podanie na alley-oop do Townsa, który zakończył akcję efektownym wsadem i nie bez powodu ta właśnie zagrywka została wybrana najlepszą akcją meczu) oraz jeden przechwyt. Takie spotkania mają mało wspólnego z defensywą, ale 21-latek mówił też, że nie grał tak jak zwykle również z powodu zdrowia.
Smart nie chciał bowiem ryzykować kontuzji w mało znaczącym przecież meczu, o którego wyniku za parę lat (czy może nawet za rok) mało kto będzie pamiętał. Jak sam mówił po zakończeniu spotkania, jest gotów na drugą część sezonu i grę o prawdziwe zwycięstwa. Wcześniej w piątek swój debiut na ławce trenerskiej zaliczył Isaiah Thomas, który był asystentem Kevina Harta w pojedynku gwiazd, lecz ich drużyna musiała przełknąć gorycz porażki. Thomas miał też jednak okazję oglądać Smarta w akcji i udzielił wywiadu w trakcie spotkania.