Derek Fisher nie jest już dłużej trenerem New York Knicks, czyli rywali Boston Celtics z dywizji atlantyckiej. Były zawodnik m.in. Los Angeles Lakers został zwolniony, bo drużynie w ostatnim czasie nie idzie – Nowojorczycy przegrali dziewięć z dziesięciu poprzednich spotkań, ale tak w zasadzie to przecież nie idzie im już od paru dobrych lat. Dość powiedzieć, że Fisher osiągnął bilans 40 zwycięstw i 96 porażek. Knicks ogłosili, że obowiązki tymczasowego coacha przejmie na razie Kurt Rambis, ale raczej nie zostanie on trenerem nowojorskiej drużyny na dłużej – tutaj szanse mają wymieniani w pierwszych plotkach Luke Walton czy Brian Shaw, a podobno wielką chęć na posadę w NY ma Tom Thibodeau.
Jest to całkiem ważna informacja z punktu widzenia fana C’s z trzech powodów:
- Knicks to bezpośredni rywal w dywizji.
- Teraz (w tym sezonie) mogą stać się bezpośrednim rywalem dla Brooklyn Picks.
- Kolejne zwolnienie tylko mocniej potwierdza, że Danny Ainge zna się na rzeczy.
Fisher nie był dobrym trenerem i nikt nie ma raczej wątpliwości. Lepiej na pewno wygląda Jason Kidd, jeśli mówimy już o pojedynku byłych rozgrywających. Ale Fisher był zaufanym człowiekiem Phila Jacksona i latem 2014 roku dostał kontrakt na pięć lat o wartości $25 milionów dolarów. Strach pomyśleć, co by było, gdyby dla Jaxa zgodził się wtedy trenować Steve Kerr. Tak czy siak, Knicks będą szukać nowego trenera, a Fisher na spokojnie będzie mógł włożyć ciepłe kapcie, zrobić kawkę żonie i cieszyć się milionami na koncie.
Nie wpłynie całość, bo Knicks mieli w tej umowie pewne opcje, ale i tak Fisher będzie otrzymywał pieniądze za nic. Knicks tymczasem potwierdzają tylko, że chyba nikt i nic nie jest w stanie odwrócić ich losu, odkąd właścicielem został James Dolan. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w ostatnich 15 sezonach ledwie trzy razy Nowojorczycy zakończyli rozgrywki z dodatnim bilansem. Luke Walton może być ciekawym rozwiązaniem, Brian Shaw ma za sobą nieudany eksperyment w Denver. A może do trenerki wróci Thibodeau? Trójkąty!
Jasnym światełkiem jest wysoko zadarta grzywka Kristapsa Porzingisa, który może być niejako magnesem na trenerów, no bo kto nie chciałby mieć pod swoimi skrzydłami takiego talentu. Warto więc obserwować dalszy rozwój sytuacji w Nowym Jorku, ale też cieszyć się, że w Bostonie takich problemów nie mają – bo gdy chęci do przebudowania zabrakło Riversowi to Ainge wykazał się wielką odwagą i pomyślunkiem, zatrudniając młodego i utalentowanego Brada Stevensa. A tego zazdroszczą Celtom prawie wszystkie zespoły w lidze.