Evan Turner zrobił and-one, Marcus Smart wywalczył piłkę po nietrafionym rzucie wolnym, a Avery Bradley… cóż, Avery Bradley raz jeszcze pokazał wielkie jaja, opanował niespokojną piłkę i sam z wielkim spokojem rzucił z rogu po zwycięstwo. Zwycięstwo niemożliwe, epickie, całe życie wyczekane. Zwycięstwo wielkich charakterów. I tylko Brad Stevens stał przy linii bocznej i jak cyborg obserwował wielką radość Celtów. Brad Stevens chyba jest cyborgiem, na całe szczęście nie jest nim LeBron James, któremu Celtics kolejny już raz utarli nosa, bo zawsze jest dobrze utrzeć nosa LeBronowi, tym bardziej jeśli po meczu mówi, że dawno nie miał tak bolesnej porażki. 104-103. Co za sposób na 30. wygraną w tym sezonie.
Mówią, że sukces ma wielu ojców. Nie inaczej jest tym razem, bo oczywiście nie byłoby tego zwycięstwa, gdyby nie 1) Brad Stevens, 2) Evan Turner, 3) Marcus Smart, czy nawet 4) David Lee, który podobno wciąż i wciąż powtarzał Celtom, aby nawet mimo 15-punktowej straty pozostawali skupieni, bo Cavs to drużyna zrywów. I choć wszystko prowadziło do jednego momentu to jednak gdyby Avery Bradley nie trafił to cały ten ciąg straciłby na znaczeniu. Dlatego też trudno wskazać innego bohatera tego spotkania niż Bradleya właśnie.
To będzie legendarna trójka w narracji Mike’a i Scala:
O tej trójce będzie jeszcze dziś jutro wpis w zwyczajowej “anatomii zwycięstwa”, dlatego nie ma się co rozwodzić. Wpadła, jest zwycięstwo, ostatni gasi światło. Boston Celtics się nie poddają i ten mecz jest tego najlepszym przykładem. Jeszcze nie tak dawno ta drużyna miała przecież spore problemy z domykaniem meczów. I w Cleveland też miała, bo przecież było 92-85 dla Celtów na 3:18 przed końcem meczu, by dokładnie trzy minuty później po wolnych Irvinga to gospodarze prowadzili 101-96. Ale Boston Celtics się nie poddają, oj nie.
Najpierw Jae Crowder trafił trójkę, kiedy Sully zebrał piłkę po niecelnej próbie Bradleya. Irving wykorzystał dwa wolne. Grający świetne zawody Evan Turner uciekł więc J.R. Smithowi wzdłuż linii końcowej i wykończył akcję za dwa punkty z faulem. A potem chyba umyślnie lub też całkiem przypadkowo (lubię sadzić, że za każdą taką rzeczą odpowiedzialny jest duch Reda Auerbacha) nie trafił z wolnego, a Marcus Smart zrobił to, co potrafi robić najlepiej, czyli powalczył o piłkę i odniósł sukces. Resztę tej historii już znacie.
Celtics wygrali więc mecz, w którym przegrywali 15-2 po paru minutach gry i 25-11 w pierwszej kwarcie. Mnóstwo problemów od samego początku miał Isaiah Thomas, bo Iman Shumpert to jeden z lepszych stoperów na niego (ale nie na Bradleya). Jakby tego było mało, Thomas podkręcił kostkę, lecz na całe szczęście wystarczyła krótka przerwa w szatni, by raz jeszcze owiną kostkę taśmą. Od samego początku C’s mieli też sposób na LeBrona, którego nie podwajali, lecz bardzo dobrze blokowali mu drogę do pomalowanego.
I raz jeszcze dobre wsparcie z ławki dał Tyler Zeller, a swoje robił wspomniany już Turner, który wrócił w znajome strony i znów był najlepszą wersją all-around playera, przypominając siebie za czasów gry w Ohio State. 12 zbiórek to jego nowy rekord kariery. Ale przede wszystkim wprowadził do gry mnóstwo spokoju, popełniając tylko jedną głupią stratę. Nie wchodziły mu rzuty z mid-range, ale był lepszym rozgrywającym niż Thomas i świetnie wchodził pod kosz. Miał też swoją małą zemstę na LeBronie, kiedy zablokował go w jednej z akcji.
Czasami dziwię się ofensywie Cavs, która momentami wygląda koszmarnie. Było tak za Blatta, te przestoje wciąż są za Lue. Gospodarze na przełomie połówek mieli siedem kolejnych minut bez trafienia z gry. Bardzo solidnie grała też wtedy bostońska defensywa, szybka na nogach, silna, kontestująca. Przy cym w pewnych sytuacjach LeBrona zatrzymać się nie da, więc przed ostatnią kwartą to i tak Cavs mieli kilka punktów przewagi. Nie mieli już za to Kevina Love’a, który kontuzjował sobie nogę i na parkiecie się już nie pojawił.
A w czwartej kwarcie to znów był mecz zrywów i wydawało się, że koniec końców to Cavs wygrają. Przeszli bowiem od -7 do +6 w trzy minuty, kiedy LeBron z piłką wykorzystał błędy w obronie C’s, a potem J.R. Smith wrócił z demonami przeszłości i zebrał ważną piłkę po niecelnej trójce LeBrona. Red Auerbach > demony przeszłości, dlatego też to C’s uciekali do szatni ze zwycięstwem. Isaiah na 22 punkty i 11/11 z linii. Turner na 19 punktów, 12 zbiórek i sześć asyst. Godzeller na 16 oczek. Dla takich meczów warto jest być kibicem Celtics!