Czwarta wygrana z rzędu

Boston Celtics wygrali w środę po raz czwarty z rzędu i tracą już tylko jeden mecz do Atlanta Hawks, którzy z bilansem 27-20 zajmują trzecie miejsce w Konferencji Wschodniej. Celtowie po raz czwarty z rzędu wymusili też co najmniej 20 strat i jest to coś, co ostatni raz miało miejsce 12 lat temu. Nic więc dziwnego, że po meczu coach Denver Nuggets – Mike Malone – otwarcie mówił, że zazdrości takich defensorów. Brad Stevens wciąż widzi jednak miejsce na poprawę i choć jest zadowolony z ostatnich występów to przypomina, że wszystko zaczyna się właśnie od obrony i jeśli Celtics nie bronią dobrze to nie wygrywają. W środę wygrali jednak 111-103, a swój season-high w punktach (27) wyrównał Avery Bradley.

BOXSCORE

To drugi raz w tym sezonie, gdy C’s mają serię czterech kolejnych wygranych. Poprzednim razem ten licznik właśnie na czwórce się zatrzymał, a potem przyszły nieszczęsne porażki z Lakers czy Nets. Teraz jednak Celtowie mają nadzieje na podtrzymanie tej dobrej gry i wiele wskazuje na to, że są na dobrej drodze. Przeciwko Nuggets raz jeszcze zaprezentowali bowiem dobrą obronę, przechwytując 15 piłek i wymuszając 20 strat rywali, które sami zamienili na 20 punktów i po świetnym starcie czwartej kwarty prowadzili nawet 93-71.

Wcześniej zbudowali sobie przewagę dzięki błędom Nuggets, którzy przez trzy pierwsze kwarty mieli już 18 strat. Spore problemy miał Isaiah Thomas (5/13 FG, 15 punktów, pięć asyst i cztery straty), ale rolę pierwszej opcji w ataku przejął gorący od samego początku Avery Bradley, który miał 13 punktów w pierwszej kwarcie i 21 do przerwy, aż pięciokrotnie trafiając zza łuku. Dobrą zmianę dał też Kelly Olynyk, który ostatecznie zakończył zmagania z 17 punktami na koncie, dokładając do tego również siedem zbiórek oraz trzy asysty.

I ten mecz powinien się tak w zasadzie skończyć na początku ostatniej odsłony, kiedy to po kolejnym wsadzie Evana Turnera bostoński zespół wyszedł na 20-punktowe prowadzenie. Ale tak jak wcześniej, tak i teraz mnóstwo energii wniósł do gry Kenneth Faried i dzięki niemu Nuggets podjęli jeszcze próbę dogonienia Celtów – tym bardziej, że całkiem nieźle spisywał się mający za dużo miejsca na obwodzie Will Barton (23 punkty, 8/12 FG, 3/4 za trzy). Duża strata okazała się być jednak nie do odrobienia i C’s mogli świętować kolejne zwycięstwo.

Mało skuteczny Jae Crowder (13 punktów z 13 rzutów), dający sporo wsparcia Evan Turner (14 oczek, sześć asyst) oraz zaskoczony wyborem do meczu Wschodzących Gwiazd drugoroczniak Marcus Smart (0/5 z gry). Cichym bohaterem meczu znów Amir Johnson, który otarł się o double-double (dziewięć punktów, 13 zbiórek), ale miał też sześć asyst i trzy przechwyty, zapewniając Celtom sporo dobrej gry defensywnej, jak i ponowień w ataku (wspólnie z Sullym złożyli się na 24 zbiórki, w tym 11 pod koszem Nuggets). Czas na pojedynki z Magic.