W NBA obchodzono wczoraj dzień pamięci Martina Lutera Kinga, a kluby dostarczyły fanom mnóstwo emocji, bo aż cztery mecze rozstrzygały się w dodatkowym czasie, przy czym w dwóch potrzebne były nawet dwie dogrywki. Tylko jedna wystarczyła Dallas Mavericks do pokonania Boston Celtics wynikiem 117-113. Nie udał się więc powrót Jae Crowder do Teksasu, dla którego był to pierwszy mecz przeciwko Mavs od transferu. Ta porażka nie będzie jednak boleć tak je te poprzednie, bowiem tym razem to Celtowie pokazali spory charakter i odrobili 17 punktów straty, doprowadzając ostatecznie do dogrywki, choć mieli wcześniej nawet kilka oczek przewagi. Kolejny mecz w środę na trudnym terenie w Toronto.
Brad Stevens nie będzie nie spał w nocy przez ten mecz. Celtowie rozpoczęli od trafienia jednego z 15 pierwszych rzutów i przegrywali nawet 17-2, gdy dopiero ofensywna iskra Marcusa Smarta wlała odrobinę nadziei do serc kibiców. Mavs prowadzili 29-16, potem 48-31 i 52-39 do przerwy, a fatalnie grali Jae Crowder oraz Isaiah Thomas, którzy wspólnie zdobyli zaledwie dwa punkty (Isaiah trafił kilka sekund przed końcem pierwszej połowy) i Celtom wyraźnie brakowało ich wsparcia w ataku. 13 trójek obu drużyn po dwóch kwartach.
Dopiero trzecia kwarta wygrana przez C’s aż 33-18 zmieniła obraz tego meczu. Thomas zaczął wchodzić pod kosz i pchać piłkę do przodu, a Celtowie w końcu zaczęli znajdywać łatwe punkty po szybkich atakach (ostatecznie 31 oczek po kontrach, większość w trzeciej kwarcie). Zrobili run 15-3, grając small-ballem, kiedy ich jedynym wysokim był Kelly Olynyk. Nic dziwnego, że jako jedyny bostoński zawodnik był w tym meczu na plusie. I to na ogromnym plusie, bo z nim na parkiecie Bostończycy byli aż o 27 punktów lepsi od rywali z Teksasu.
Sam Olynyk zagrał zresztą dobre zawody, zdobywając 17 punktów i trafiając pięć z sześciu trójek, w tym dwie w dogrywce. Ale przegrał pojedynek ze swoim idolem, bo nieśmiertelny Dirk Nowitzki zagrał na 31 punktów, 11 zbiórek i daggera w dogrywce, kiedy to trafił z rogu po świetnym podaniu Derona Williamsa. Był to efekt chyba niepotrzebnej pomocy Marcusa Smarta przy zejściu na kosz Zazy Paczuli. Wcześniej to Williams trafił dwie trójki i jedyny plus jest taki, że nie trafia tych trójek dla Nets, którzy w poniedziałek przegrali swój 31. mecz.
Mavs trafili aż 16 z 34 oddanych prób zza łuku, czterech graczy miało co najmniej trzy trafienia. Zdobyli też tylko 32 punkty z pomalowanego. Thomas miał 18 punktów po przerwie, Crowder dołożył 12 oczek (w tym trzy trafienia z wolnych na dogrywkę). Marcus Smart wrócił do domu na bardzo efektywny mecz i miał 20 punktów, osiem zbiórek, trzy asysty. Jared Sullinger znów miał double-double, ale Zaza zjadł go na tablicach. Evan Turner miał osiem asyst, a Avery Bradley bardzo ciche 19 punktów (6/16 FG, 4/8 3PT) i pięć asyst. Płakać nie będziemy.