Billy King nie jest już generalnym menedżerem, a Lionel Hollins nie pracuje już jako główny trener. Brooklyn Nets rozpoczęli nowy rok od poważnych zmian kadrowych, które mają też przecież bezpośredni wpływ na Boston Celtics, którzy od czerwca 2013 są na jakiś czas mocno związani z Nets za sprawą pozyskanych od nich wyborów w naborach w 2016 i 2018 roku oraz prawa do zamiany picków w drafcie w 2017 roku. To wszystko sprawia, że w Bostonie bacznie przyglądają się ruchom Nets, bowiem to te ruchy określają przyszłość zespołu, a co za tym idzie określą też potencjalną wartość tych picków. Wiemy już, że ten tegoroczny wybór wartość będzie miał sporą, na razie jest to przecież wybór w top3.
Nets są w tym momencie bowiem trzecią najgorszą drużyną w lidze z bilansem 10-28, choć trzeba z przykrością stwierdzić, że 20 procent tych zwycięstw to mecze przeciwko C’s. Tak czy siak, nie zapowiada się na wielki obrót i cuda na Brooklynie, nawet po ostatnich ruchach kadrowych. A to oznacza, że Nets zakończą ten sezon jako jedna z najgorszych drużyn w lidze i ten pick w ostateczności powinien być bardzo wysoki, chociaż akurat to zależeć będzie jeszcze oczywiście od loterii przed draftem, gdzie reprezentanta będą mieli już Celtowie.
Ale to nie tylko pick z tego roku, to także wybór w 2018 roku oraz prawo do zamiany picków w 2017 roku, czyli pokłosie transferu z czerwca 2013 roku, kiedy to Danny Ainge obrobił Nets z wyborów w drafcie, wymieniając w zamian Paula Pierce’a i Kevina Garnetta. Ciężko się było pożegnać, ale patrząc z perspektywy czasu była to doskonała decyzja generalnego menedżera Celtics. Teraz jednak wszystko zależy już od Siatek, które bez picków w drafcie mogą zdecydować się iść nieco na skróty, począwszy od wydania wielkich pieniędzy już tego lata.
Zwolnienie Hollinsa i zmiana roli Kinga może bowiem oznaczać zmianę pewnej filozofii prowadzenia całej organizacji. Co ciekawe, według doniesień na Brooklynie wierzono, że ta obecna drużyna ma szansę na choćby solidną grę, ale rzeczywistość okazała się bardzo brutalna. Wydaje się więc, że tak jak jeszcze kilka tygodni temu Nets nie byli gotowi na poddanie sezonu, o czym donosił Steve Bulpett z Boston Globe, tak ostatnie ruchy pokazują, że być może to jest właśnie ten czas, w którym przestaną marzyć o dobrym bilansie.
Pytanie tylko, jakie to przyniesie ruchy. Z jednej strony, Nets mogliby postarać się wytransferować te wartościowe rzeczy, jakie im pozostały (spadający kontrakt Joe Johnsona, niezwykle zdrowego w tym sezonie Brooka Lopeza) i spróbować pozyskać wybory w drafcie, zatrudnić coacha znającego się na rozwoju młodzieży i rozpocząć drogę ku lepszej przyszłości. Ba, pojawią się nawet pomysły, aby to Celtics postarali się pozyskać Lopeza, który nie tylko pomógłby rozwiązać problemy z ofensywą, ale też osłabiłby Nets i polepszył pick dla Celtów.
Celtics mają mnóstwo innych picków, może nawet mogliby oddać Nets ich własny wybór w 2018 lub też pick w pierwszej rundzie tegorocznego draftu od Mavericks. No i zabranie Lopeza z Brooklynu otworzyłoby im jeszcze więcej miejsca w salary cap na zbliżające się powoli lato. I tu dochodzimy do drugiego scenariusza, bo Nets mogą się po prostu zdecydować na dogranie tego sezonu w obecnym składzie, a latem spróbować wyrzucić duże pieniądze na wolnych agentów i dołożyć do Lopeza oraz Thaddeusa Younga kolejnych solidnych graczy.
To by jednak wiązało się z przepłacaniem, bo chyba nikt nie myśli, że Brooklyn jest atrakcyjną opcją dla wolnych agentów pierwszego rzędu. Ale już ci z dalszych rzędów mogliby mieć problem z odrzuceniem wielkich pieniędzy. Michaił Prokhorov w przeszłości udowodnił już, że nie ma zahamowań i potrafi wydawać ogromne kwoty. Przepłacenie tych wolnych agentów z dalszych rzędów byłoby rozwiązaniem na tu i teraz, a nie na przyszłość, ale jest to rozwiązanie, które Nets jak najbardziej mogą wybrać i ucierpią na tym niestety C’s.
Ekipa z Nowego Jorku może być bowiem zdesperowana i zamiast wolniejszej przebudowy bez picków w drafcie może zdecydować się na zbudowanie średniego składu, który nie będzie co prawda poważnym kandydatem do gry w maju czy czerwcu, ale nie będzie też czerwoną latarnią ligi i zapewniłby może lepszą frekwencję w Barclays Center (tylko 76ers są gorsi w tym sezonie). A to wpływa niekorzystnie dla Celtów, którzy woleliby, aby Nets przynajmniej do 2018 roku pozostali słabi. No chyba, że już wcześniej zdecydują się wytransferować ich wybory.
Poniżej typowa sytuacja na Brooklynie, czyli nieżywi kibice i fatalni zawodnicy. Idzie nowe?