Boston Celtics nie chcieli zajmować głów piątkowym meczem z Golden State Warriors, bo przecież mieli jeszcze jedno spotkanie do rozegrania. Brad Stevens wpoił więc swoim zawodnikom, że niezależnie od tego, czy patrzysz w przeszłość, czy w przyszłość – jesteś skończony, przegrasz. Celtowie nie popełnili więc tego błędu, wygrali z Chicago Bulls i dopiero po meczu mogli skupić się na swoim kolejnym rywalu. A ten jest niebywale mocny, bo przecież Wojownicy to nie tylko broniący tytułu mistrzowie, ale też najlepsza drużyna obecnego sezonu, w którym to jeszcze ani razu nie poniosła porażki. Po wygranej z Indiana Pacers – mogłoby się wydawać trudnym przeciwnikiem – legitymują się bilansem 23-0.
Dla Celtów to więc niebywała okazja, aby podtrzymać uwagę opinii publicznej i udowodnić wszystkim, że trzeba ich zespół traktować poważnie. To oczywiście zadanie bardzo trudne, ale pierwszy krok został wykonany – mecz transmitowany w ogólnokrajowym ESPN zakończył się po ich myśli, a choćby Evan Turner dostarczył mnóstwo widowiskowych zagrań. Teraz przed Celtami mecz z niesamowitą drużyną, która skupia na sobie uwagę całych Stanów Zjednoczonych i nie ma się czemu dziwić, bo jest to w pełni zasłużone.
Z drugiej strony, spora część ekspertów i kibiców wierzy, że jeśli ktoś ma tę serię Warriors zatrzymać to Celtics mają na to spore szanse. Przede wszystkim, Bostończycy są w tym sezonie jedną z najlepszych defensywnie ekip w całej lidze, a według zaawansowanych statystyk są nawet najlepszą drużyną w ogóle na Wschodzie. Bilans tego nie oddaje, bo Wschód jest na razie niezwykle wyrównany i C’s ze swoimi 13 zwycięstwami oraz 9 porażkami zajmują dopiero siódme miejsce, tracąc jednak tylko 1.5 meczu do prowadzących Cavaliers.
Co ciekawe, z takim bilansem Celtowie byliby wśród czterech najlepszych drużyn na Zachodzie, co potwierdza tylko, że wyrastają powoli na całkiem niezła ekipę. Wygrali sześć z ośmiu ostatnich meczów, mają też serię czterech wiktorii z rzędu na własnym parkiecie. Sporo punktują, bardzo dobrze bronią i jak nikt inny wymuszają straty przeciwnika. Solidnie radzą sobie też w tym sezonie w crunchtime, jeśli oczywiście do niego dojdzie, bo większość swoich zwycięstw Celtowie odnoszą, będąc kilkanaście punktów na plusie.
To raczej nie stanie się przeciwko Warriors, którzy już od środy są w Bostonie, ale mogą zagrać bez Klaya Thompsona, który kontuzjował sobie kostkę pod koniec ostatniego spotkania w Indianapolis i choć nie jest to tak poważny uraz jak choćby ten Harrisona Barnesa (on na pewno nie zagra), to jednak bez gorącego ostatniego Thompsona – trafił przecież 10 trójek przeciwko Pacers – tracą chociaż trochę siły rażenia, co odrobinę zwiększa szanse Celtów na odniesienie sukcesu i pokonanie zespołu z San Francisco.
Isaiah Thomas potwierdza tylko, że w NBA mówi się obecnie prawie tylko i wyłącznie o Warriors, wyrażając nadzieję, że uda się z nimi wygrać. Evan Turner z kolei podchodzi do tego jak do kolejnego meczu, bo jak sam mówi, nie ma już 22 lat i jest dinozaurem z nieco innym podejściem do tego wszystkiego:
“Chcemy po prostu cały czas grać dobrze, robić progres i wykorzystać jak najwięcej szans. W tym momencie, poza kilkoma zespołami, w NBA jest spory ścisk. My staramy się z tego ścisku wyrwać, także pod względem bilansu, utrzymać tę dobrą grę i nadal grać w ten sposób.”
David Lee z kolei twierdzi, że wiele zespołów mogłoby się od Warriors sporo nauczyć. I ma w tym oczywiście sporo racji, bo Wojownicy grają po prostu jak jedna wielka rodzina, a na dodatek są niesamowicie pewni siebie. Nie wszystkie zespoły mają jednak Stepha Curry’ego czy Draymonda Greena, ale w Bostonie już od początku sezonu powtarzają, że największą siłą Celtics jest głębia składu – i to było widać choćby w meczu przeciwko Chciago Bulls, kiedy to aż ośmiu zawodników gospodarzy zdobyło 10 lub więcej punktów.
Celtowie nie chcą jednak, aby ta ekscytacja i cały ten hype wyrwały się spod kontroli, dlatego też Brad Stevens wciąż i wciąż powtarza, aby skupiać się tylko i wyłącznie na kolejnym meczu. Jared Sullinger zdaje sobie sprawę, że dla fanów będzie to wielki dzień – a już dawno nie było tak trudno dostać bilety na spotkanie C’s; Evan Turner ma rozwiązanie, byłeś na meczu z 76ers, masz pierwszeństwo do meczu z Warriors – jednak powtarza za swoim coachem, że jeśli drużyna nie podejdzie do tego spotkania we właściwy sposób to łatwo przegra.
Warto na koniec zebrać kilka ciekawych wypowiedzi:
Brad Stevens: “Nie, nie zmieniamy wyjściowego ustawienia. Uważam, że jedną z rzeczy, którą powinniśmy spróbować jest po prostu wystawienie najsilniejszego ustawienia.”
Brad Stevens: “To oczywiście jeden z najlepszych zespołów jaki widziałem, a z pewnnością najlepszy, przeciwko któremu miałem okazję prowadzić swoją drużynę.”
David Lee: “Kiedy Isaiah Thomas grał jeszcze w Sacramento to był naprawdę ciężkim przeciwnikiem dla Curry’ego i Steph sam to przyznawał.”
Jae Crowder: “Media kreują ten mecz tak, jakby był to mecz o mistrzostwo. A my chcemy po prostu zagrać dobrze, tak jak graliśmy ostatnio i wciąż grać swoje.”
Avery Bradley: “Curry stawia zasłony, oni stawiają zasłony Curry’emu. Trzeba po prostu dużo rozmawiać i mieć swoje wsparcie nawzajem.”
Avery Bradley: “Chce zabrać Curry’emu ścięcia, dostawanie się na linię rzutów wolnych i wszystkie te łatwe rzuty, które mogą go nakręcić.”
Danny Ainge: “Trzeba jedynie mieć nadzieję, że Warriors spudłują trochę rzutów.”
Mecz o mistrzostwo, czy nie – zapowiada się naprawdę ciekawe spotkanie i gorąca atmosfera w Ogródku. Bardzo ciekawe będzie, jak Celtowie spróbują poradzić sobie z Currym, którego całkiem nieźle ograniczali w trzech pierwszych spotkaniach z Warriors za kadencji Stevensa, jednak w ostatnim starciu – tym, w którym Celtowie prowadzili już w pewnym momencie 26 punktami – Steph zdobył aż 37 punktów. Jae Crowder nie przyznał z kolei tego wprost, ale dał do zrozumienia, że Celtics mogą sporo grać niskimi ustawieniami.
To jednak chyba żadne zaskoczenie, odkąd to właśnie small-ball przynosi Celtom chyba najlepsze efekty. Swoje porady na temat poszczególnych aspektów – także na temat bronienia Curry’ego – przekazał oczywiście Celtom były zawodnik Warriors – David Lee – który przyznał, że pomylił się mówiąc, iż Steph wszedł na taki poziom, że już nie może być lepszy, ale przy dobrej egzekucji C’s mają szansę na zwycięstwo. Niezależnie od wyniku, uwaga NBA na Celtach pozostanie – już w najbliższy wtorek w Ogródku pojawią się Cleveland Cavaliers.