Świetny mecz Celtów w Ogródku

Boston Celtics w końcu zaprezentowali dobry basket, łatwo pokonując Washington Wizards w ostatnim domowym meczu przed serią spotkań rozgrywanych na wyjeździe (w tym także w Meksyku). Wizards w poprzednim starciu z Charlotte Hornets kończyli mecz serią 17 niecelnych rzutów z rzędu i widać, że są w kryzysie, bo w Bostonie zaprezentowali się fatalnie, w czym pomogła im solidna defensywa Celtics. Gospodarze tak jak kilka tygodni temu, w pierwszym swoim pojedynku z Wizards, znów byli bardzo aktywni, wymusili sporo strat i ostatecznie wygrali aż 111-78. Można więc powiedzieć, że byli jak fala – ta, która zresztą przeszła w piątek przez TD Garden. Isaiah Thomas najlepszym strzelcem z 21 punktami.

BOXSCORE

Jeśli kibice na trybunach robią fale to wiedz, że dobrze się spisałeś. Nie przypominam sobie podobnej sprawy na meczu koszykówki, ale w Bostonie wszystko jest możliwe. Celtowie już w pierwszej kwarcie prowadzili 27-10, robiąc wszystko dobrze po bronionej stronie parkietu. No, prawie wszystko, bo jedynie Bradley Beal miał jakiś pomysł na grę i atakował do paint, gdzie rywalom Celtics wciąż dość łatwo przychodzi punktowanie. Ale rozbijane były pick-and-rolle, zatrzymany został John Wall i były nawet przechwyty po wznowieniach.

Innymi słowy, nie było Marcusa Smarta, ale wróciła typowa bostońska defensywa z tego sezonu, która w zasadzie od pierwszej do 48 minuty pozwoliła Celtom kontrolować ten mecz. I znów bardzo dobrze spisała się też bostońska ławka rezerwowych, a naprawdę solidny fragment gry miał David Lee, robiący wtedy mnóstwo pożytecznych rzeczy – punktował, podawał, zbierał. Choć i tak nie zbierał tak jak jeden z najlepiej zbierających w tym sezonie zawodników aka Jared Sullinger, który swoje piąte double-double w sezonie miał już przed przerwą.

Wizards zdobyli tylko 36 punktów w pierwszej połowie, ostatecznie zakończyli zmagania z 78 oczkami na koncie, trafiając przy tym ledwie 27 z 84 oddanych rzutów (32.1 procent skuteczności). Popełnili też aż 22 straty i zdobyli tylko 28 punktów z paint, pozwalając Celtom na season-high 19 zbiórek w ataku (po których ci zdobyli również season-high 25 punktów drugiej szansy). Był więc Gino Time, była fala i ogólnie wszyscy świetnie się bawili, oczywiście oprócz Randy’ego Wittmana i może Marcina Gortata, którego Sully zjadł jak indyka w Thanksgiving.

John Wall i Bradley Beal wspólnie mieli tylko 26 punktów z 25 rzutów, Gortat trafił ledwie jeden z ośmiu rzutów. Tymczasem po atakowanej stronie parkietu Celtics znów świetnie dzielili się piłką, robiąc zawsze co najmniej jeden extra-pass, dzięki czemu zdobyli 111 punktów, trafili 12 trójek i mieli łącznie 28 asyst (przy czym ze wszystkich zawodników tylko Tyler Zeller w sześć minut garbage-time nie miał asysty, a każdy gracz z pierwszej piątki rozdał trzy). Teraz przed Celtami pięć meczów na wyjeździe, dwa kolejne w back-to-back na Florydzie.