C’s na dłużej bez Smarta

Marcus Smart początkowo miał opuścić dwa wyjazdowe spotkania Boston Celtics, jednak jeszcze przed pierwszym z tych meczów, okazało się, że jego rozbrat z koszykówką potrwa znacznie dłużej. Brad Stevens powiedział dziennikarzom, że Smart będzie poza grą przez co najmniej dwa tygodnie i jest to wariant całkiem optymistyczny, bo mówi się, że jego przerwa potrwa około miesiąca, co niewątpliwie jest ciosem dla C’s. Drużyna zaczynała ostatnio grać bardzo dobry basket i już na Brooklynie widać było, że brakuje im drugoroczniaka, w szczególności pod własnym koszem. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że ten dość niecodzienny – jak określił to sam Stevens – uraz Smarta nie wymaga operacji.

Już w niedzielę pisaliśmy, że do kontuzji doszło w czwartej kwarcie piątkowego meczu z Nets, kiedy to Smart zderzył się kolanami z Thomasem Robinsonem, a potem nieszczęśliwie upadł na parkiet. Oficjalna diagnoza to zwichnięcie stawu, który łączy kość strzałkową i kość piszczelową. Zabieg operacyjny nie będzie tu potrzebny, bo jest to miejsce dużego przepływu krwi i ingerencja lekarzy nie jest konieczna, bo uraz zagoi się sam – jeśli oczywiście nie doszło do przemieszczenia kości. Potrzeba jednak odpoczynku, a więc konieczna jest przerwa.

Dwa tygodnie to minimum i całkiem optymistyczny scenariusz, choć oczywiście jest możliwe, że po dwóch tygodniach Smart będzie gotów do gry. Taki przebieg spraw zakłada, że opuściłby on siedem meczów. Ale o wiele bardziej prawdopodobne jest, że Celtics podejdą do tej kontuzji nieco bardziej konserwatywnie i 21-latka czeka od czterech do sześciu tygodni przerwy. A to oznacza, iż są duże szanse, że Smart już w tym roku kalendarzowym nie zagra (czyli że opuści 19 kolejnych spotkań: pięć w listopadzie, 14 w grudniu).

(Słowem podsumowania: mogło być znacznie gorzej, ale nie jest też zbyt dobrze, bo wśród normalnych pacjentów rehabilitacja po takim urazie może wydłużyć się nawet do trzech miesięcy, choć na całe szczęście – jak zapewnił Stevens – uraz ten nie jest czymś, co może powodować problemy w przyszłości.)

I co by nie mówić, w największym stopniu odczuje to tak dobra w tym sezonie bostońska defensywa. Tak dobra w dużym stopniu dzięki Smartowi właśnie, co ma odzwierciedlenie w statystykach, ale często też w rzeczach, których na pierwszy rzut oka nie widać. Smart to już nie jest buldog, to raczej potwór, który rozbija ataki przeciwnika od środka. Męczy go, odcina od piłki, nie daje mu ani miejsca, ani czasu. Tymczasem przeciwko Nets czegoś takiego brakowało – obrońcy Brooklynu dostawali się, gdzie chcieli i z łatwością wchodzili pod kosz.

Smart pozwalał też kryć nieco wzrost Thomasa, który i tak spisuje się całkiem dobrze – jak na swoje ograniczone wzrostem możliwości – w obronie. Bradley też nęka przeciwników, ale nie jest tak rosły i tak silny jak jego młodszy kolega. No i nie zapominajmy, że ze zdrowym Smartem udało się Stevensowi znaleźć dobre ustawienie, w którym to Bradley mógł wchodzić z ławki, co przyniosło bardzo dobre efekty. Tymczasem teraz – gdy zarówno Bradley, jak i Thomas są w pierwszej piątce – Celtom może brakować tych punktów drugiego unitu.

Minuty drugoroczniaka mają zostać rozdzielone między Jonasa Jerebko oraz tych młodszych guardów w składzie Celtics (Terry Rozier, R.J. Hunter), ale sporą część przejmą po prostu podstawowi zawodnicy (Bradley przeciwko Nets w niedzielę grał prawie 40 minut). Bostończycy będą musieli więc udowodnić, że kontuzja ważnego dla zespołu zawodnika nie wpłynie aż tak znacząco na ich grę, bo w drużynie jest godne zastępstwo. Thomas i Bradley pociągną ją w ataku, ale reszta musi dać z siebie więcej po bronionej stronie parkietu.